Wpis z mikrobloga

Mój znajomy Amerykanin został aresztowany. Gdy mył zęby około 6:30 rano ktoś zapukał do drzwi. Poszedł otworzyć i tego się nie spodziewał. Gdy tylko uchylił drzwi, został wepchnięty do środka przez 2 kolesi w czarnych kurtkach. Zaczął się z nimi szarpać, po chwili weszło 4 policjantów w mundurach.
Założyli mu kajdanki i posadzili na podłodze. Policjanci w mundurach zaczęli przeszukiwać dom, a tych dwóch w czarnych kurtkach powiedzieli, że jest zatrzymany pod zarzutem nielegalnego importu towarów. Pozwolili mu się ubrać, pokazali mu nakaz zatrzymania oraz przeszukania, oczywiście wszystko po japońsku. Zabrali go na pobliski posterunek policji.
Tam w tymczasowym areszcie czekał na przedstawiciela inspekcji celnej. Po 4 godzinach, doszło do przesłuchania. Najpierw policjanci kazali mu się przyznać, że nielegalnie przemyca towary i podpisać oświadczenie. Znajomy w szoku dalej nie rozumie o co chodzi, jakie towary? Jaki przemyt? O czym jest mowa? Nie przyznaje się do niczego ani nic nie podpisuje. Prosi o tłumacza, mimo że dość dobrze mówi po japońsku.
Około godziny 16:00 pojawiła się tłumaczka oraz przedstawiciel inspekcji celnej. Celnik pokazuje mu dokument, w którym jest napisane, że pod jego adres była wysłana paczka z USA. W niej znajdowały się towary przekraczające limity w obowiązującym prawie. Znajomy cały czas się zastanawia o co chodzi, nic przecież nie zamawiał takiego specjalnego. Celnik pokazuje zdjęcia po rozpakowaniu paczki. Na zdjęciach pudełko zawierające 100 prezerwatyw.
Okazuje się, że japońskie prawo zezwala jedynie na import 60 prezerwatyw rocznie przez osoby prywatne. Znajomy sobie przypomniał, że zamówił na amerykańskim amazonie dużą paczkę prezerwatyw bo było taniej niż w Japonii oraz rozmiar odpowiedni, bo japońskie są zdecydowanie mniejsze.
Najpierw zaczął się śmiać, ale nikomu nie było do śmiechu. Podpisał przyznanie się do winy oraz zgodę na komisyjne spalenie 40 sztuk, a pozostałe 60 mają mu dosłać. Najgorsze jest to, że został wpisany do rejestru przestępców bo się przyznał, ale o tym jeszcze wtedy nie wiedział. Wypuścili go z aresztu około 20 godziny. Spędził tam cały dzień, nikt z pracy ani znajomych nie wiedział co się z nim dzieje.
Po powrocie do domu, który miał zaklejone drzwi policyjnymi naklejkami został mały bałagan. Najwyraźniej szukali czegoś innego. Miesiąc później dostał list, zawierający informację o komisyjnym spaleniu 40 prezerwatyw, potwierdzony pieczęciami 4 osób oraz paczkę z pozostałymi 60.
Gdy już zapomniał o całej sprawie, prawie 5 miesięcy później został wezwany do działu HR w firmie. Tam właśnie się dowiedział, że umowa o pracę została anulowana, gdyż jest przestępcą - przemytnikiem.
Zaczął szukać innej pracy i gdy tylko odkrywano, że jest przestępcą nikt nie chciał go zatrudnić w szkole językowej. Znajomy się załamał. Był nauczycielem angielskiego. Teraz pracuje w jakimś start-upie ale jest na tyle załamany, że planuje wyjechać z Japonii.

#japonia #ciekawostkijp #amajapan słabe #heheszki #prawo
  • 196
  • Odpowiedz
@ama-japan: Jesli to prawda, to jest totalny idiotyzm nie współmierny do czynu i szkody. Jeden urzednik, by wystarczył. Ba nawet telefon. Angazowac aparat mase ludzi.... Wyautowac z rynku pracy cennego człowieka. Przeciez on nie musi sie znac na prawie. Ciekawe w jaki sposob zaszkodził ich gospodarce ... No moze oczekiwali, ze jak bedzie miał mniej gumek to zrobi którejs japonce dziecko :)
  • Odpowiedz
@ama-japan: Bywa inna ale nie jest. Jakos ostatnio Czesi chyba łapówkę wzięli i co? Polak miał kamerkę i szybko ich ukarali. Tak ma być! W tym przypadku Policjant powinien dostać nagane w papiery, piesze patrole zanim komuś krzywde zrobi.
  • Odpowiedz
gdyby się nie przyznał to nie byłoby dowodów, że to faktycznie jego.


@ama-japan: O, widzisz. I tego kawałka puzzle brakowało mi w tej całej układance. Myślę że to naprawdę ważne aby dodać choćby i w twoim wpisie. Żeby w takiej sytuacji iść w zaparte i nigdy się samemu nie przyznawać - bo jedyne co możesz stracić to 48 h w areszcie.

Zresztą wiele komentarzy pod tym postem upewnia mnie że
  • Odpowiedz
  • 1
@dwaemu ależ oczywiście, zaprzeczenie że on cokolwiek zamawiał by kosztowało jedynie areszt i trochę stresu czy straconego czasu ale nic poza tym. Jak się przyznasz to wszytko idzie na papier. Absolutnie nie ma sensu pomagać bo to nie Ameryka, gdzie masz szansę na niższy wyrok, tutaji tylko się sobie robi większy kłopot.
  • Odpowiedz
@brednyk: teraz juz mniej wiecej tak jest. Kiedys musiales miec zaswiadczenie od japonskiej komisji lekarskiej z japoni. Listownie sie to zalatwialo. Inaczej sztum ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
ależ oczywiście, zaprzeczenie że on cokolwiek zamawiał by kosztowało jedynie areszt i trochę stresu


@ama-japan: Problem w tym właśnie, że nie jest to bynajmniej takie oczywiste
  • Odpowiedz