Wpis z mikrobloga

Świniobicie


Czyli 812km z #krakow do #swinoujscie, bo... nie byłem jeszcze w tym roku nad naszym polskim bajorkiem, a to przecież nie przystoi. Choć udało się w tym roku dojechać rowerem do Amsterdamu i nad Morze Północne, ale to nie to samo.

Pobudka o 2 w nocy, o 3 start z @Wilier i "niewykopkiem". Po 50km spotykamy @Mortal84 i @MordimerMadderdin (mógł Piekara wymyślić łatwiejszą do zapamiętania postać). Startując z Krk mieliśmy 12 stopni, ale wiedzieliśmy, że rześkie dopiero nadejdzie. Za Olkuszem termometry zaczęły pokazywać 5-6 stopni, a to już naprawdę niefajnie jak na sierpień. Chwilę po wschodzie słońca zaczyna się ocieplać i widzimy dziwną chmurę na dość czystym niebie. Jak się później okazało był to dym z pożaru hali odpadów w Myszkowie. Ależ te składowiska śmieci lubią się palić... Co za przypadek.

W Częstochowie przerwa na stacji benzynowej i opuszcza nas kolega @Wilier, którego pokarało, bo jak wiadomo 15 sierpnia to święto, więc pociągi z Częstochowy przypominają bardziej bydłowozy niż coś dla cywilizowanego człowieka. W Zduńskiej Woli mamy zaplanowany postój w McD i kawałek dalej rozstajemy się z drugim kolegą. Ale żalu nie ma, bo raptem godzinkę później w Uniejowie dołączają @radoslaw-szalkowski i @sim_co. Jak wiadomo na takich trasach jedzie się od McD, do McD, od Orlenu do Orlenu, więc kolejnym stopem są Złote Arkady w Koninie i była okazja się spotkać z koleżanką.

Jedziemy krajową 92 i w pewnym momencie wyprzedza nas gość w Renault Megane Cabrio i zaczyna do nas coś krzyczeć. Już myślałem, że ma do nas jakieś "ale" i zaczynam do niego grzecznie machać (na szczęście nie środkowym palcem). Pan był po prostu zainteresowany gdzie jedziemy. I tu nie byłoby nic ciekawego w historii, gdyby nie zaczął nam robić tunelu aerodynamicznego (wręcz żadnej jakości jak to za niskim cabrio)... Przez kilkanaście km... Spowodowało to długi korek za nami, bo auta miały problem wyprzedzić nas plus tenże samochód. Dlatego też w pewnym momencie zmieniliśmy trasę, żeby uniknąć tej niedźwiedziej przysługi. Przed Gnieznem robimy fotkę badassowi wśród miejscowości, czyli Małachowo Złych Miejsc i dołącza do nas @byczys.

Do około 550km trasy udawało się utrzymać średnią nieco ponad 30km/h, ale tam też wypadła miejscowość Wieleń. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że trafiamy na kilkanaście kilometrów remontowanej drogi. Drogi remontowanej nie na zasadzie wymiany nawierzchni, nie na zasadzie łatania dziur. Gruntowna rozpierducha całej drogi łącznie z podbudową. Jazda po piachu, kamieniach, wystające z pobocza druty etc. Coś co może dałoby się przejechać MTB, a nie szosą. Nie było też żadnej, dosłownie żadnej drogi, którą dałoby się to objechać. Więc trochę było kolarstwa chodzonego, trochę cross-country, trochę noszenia rowerów. W porywach 2/10.

Szczęśliwi, że dojechaliśmy do końca remontu jedziemy do Draweńskiego Parku Narodowego. O ile pierwsza część "pod górę" była po dobrym asfalcie, to druga zasługuje na miano jednej z najgorszych dróg jakie dane było mi jechać w życiu. Skąd ta nagła zmiana? Ano bo wjechaliśmy do Zachodniopomorskiego. Województwa zapomnianego przez Boga, ludzi i drogowców. Aż trudno wytłumaczyć jakie tam są momentami masakryczne drogi i na czym polega ich dramatyczny stan. Totalna erozja, połączona z dziurami, brakami asfaltu w ogóle, wychodzącymi spod spodu brukami powoduje, że mózg chce wytłuc przez uszy, a łapy i dupa nie nadążają z amortyzacją. Byłoby to nie takie znów straszne - zdarzają się ujowe drogi. Tylko tam stanowiły one pewnie więcej niż połowę wszystkich. Gdybym miał władzę i mógł decydować, czy zgładzić Sosnowiec czy Zachodniopomorskie, to z czystym sercem ocaliłbym Sosnowiec.

Na Orlenie w Drawnie łapie nas deszcz i to dość obfity. Duży fuks, że lało jak akurat stanęliśmy na stacji. Ogólnie ten drugi dzień był spod znaku przechodzących opadów deszczu przeplatanych ładną i słoneczną pogodą. W okolicy 700km dołącza do nas @edicsson a @MordimerMadderdin łapie kapcia. W obliczu chaosu jaki to spowodowało rozdzielamy się na grupki i... w sumie dobrze, bo czas nagli, a to kolejna przerwa. Piszę do niego że znajdziemy się w Świnoujściu, a my musimy jechać, bo braknie nam czasu na dokręcenie do 800km.

Do Świnoujścia dojeżdżam z @Mortal84 i @edicsson - płyniemy promem, jedziemy na niemiecką granicę, wracamy, małe dokręcanko, bo ciut do tych 800 brakowało. Edyta jedzie do Kołobrzegu, a my na BP pod prysznic, zakupy w Biedronce i na PKP. Okazało się, że w pociągu jesteśmy jakieś 20min przed odjazdem, więc niemalże na styk. Spotykamy resztę uczestników, żegnamy się i do domu! Średnia wyszła 28km/h, choć pewnie gdyby nie Zachodniopomorskie, to była szansa utrzymać 30km/h. Tak czy inaczej na takim dystansie z głównie zachodnim, a więc bocznym i #wmordewind, 28km/h to też wypas średnia.

Potem jeszcze tylko 10h w pociągu do Katowic, gdzie o 3 w nocy wysiadam razem z @Mortal84. Tym razem ja też tam zamiast w Krakowie, bo tego samego dnia miałem w okolicy Katowic wesele. O 15. Wiec za wiele czasu na wypoczynek i regenerację przed "dęsami" nie było, ale organizm sprawowała się super. Ani nogi nie bolały, ani spanie nie męczyło i o 4 rano skończyliśmy razem z orkiestrą i resztą gości zabawę weselną.

Ja i @Mortal84 zrobiliśmy 800+km, @MordimerMadderdin 700+km, @radoslaw-szalkowski oraz @sim_co 500+km, co dla wszystkich poza mną było życiówkami dystansu. Jak widać jak się chce, to, szczególnie w grupie, można machnąć całkiem pokaźne odległości nie będąc przy okazji typem atlety, bo żaden z nas nie jest. Polecam i innym się spróbować. I do zobaczenia na kolejnym ultradystansie.

PS. Powoli odkopuję się z fotek z Eurotripu, więc może niedługo pojawi się z niego podsumowanie.

Strava

#metaxynarowerze #rower #szosa #800km
Pobierz metaxy - > Świniobicie

Czyli 812km z #krakow do #swinoujscie, bo... nie byłem jesz...
źródło: comment_rFD36rzVM1ZVXjUqsohXsJfVsskvUjUa.jpg
  • 84
Ojoj, już tak mnie nie przedrzeźniaj, moje pierwsze skojarzenie twojej twarzy to był On, a nie miałem na celu Cię obrażać :)


@Deathstroke: heh, kolego, kolego. Broń Boże Cię nie przedrzeźniam i nie obrażam, a jedynie się nabijam z samego siebie.
@metaxy: Aj, trochę się cykałem że głupio wystrzeliłem z pierwszym komentarzem, ale miło że nie masz tego za złe :) Trasę podziwiam i zazdraszczam wytrwałości i kondycji, idę popompować z 10 km na swoim kuniu, czas poprawić swoją wydolność!
zajebisty wpis, propsy! Nie wiem jak tyle można... Ja może max 60 bym zrobił jednego dnia XD


@stolichnaya: nawet nie wiesz ile w Tobie jest potencjału na więcej. Tylko trzeba odrobinę pojeździć.

zazdroszcze mocno, bo ja ostatnio zrobiłem 42 km w 2h i po 30 ledwie moja prędkość przekraczała 18/h


@ElPablito: koledze odpowiem to samo co powyżej.
w ile dni?


@memfis91: no w półtora dnia, czyli jazda non stop z przerwami na jedzenie, potrzeby fizjologiczne etc. Bez spania, przerw na odpoczynek etc.

#!$%@? jak ci zazdroszczę marzy mi się taki trip, ale przy moim zapale pewnie po 50km by mi sie odechcialo


@memfis91: zawsze tłumaczę ludziom, że 90% to głowa. Jak się weźmiesz i potrenujesz to też będziesz w stanie dużo jeździć.
@metaxy wow, szacun. A jak kręgosłup, kark, kość ogonowa, nie boli nic? Czy to kwestia odpowiedniego dobrania roweru i spodni? Ja po 170 km ledwo wstałem następnego dnia z łóżka
A jak kręgosłup, kark, kość ogonowa, nie boli nic?


@Rarka: nope, na szczęście nie.

Czy to kwestia odpowiedniego dobrania roweru i spodni?


@Rarka: Trochę tak, a trochę rzecz nie do przeskoczenia, czyli "wyjeżdżenie". Nic nie zastąpi odpowiedniej ilości km, które tyłek wysiedział i się przyzwyczaił.

Ja po 170 km ledwo wstałem następnego dnia z łóżka


@Rarka: Następnym razem będzie łatwiej. Zrobisz 200 i nawet nie będziesz czuł.