Wpis z mikrobloga

GSP Esteban

Tawerna powoli pustoszała. Gwar roznoszący się od kilku godzin tracił na głośności, a Mimi i Maria znosiły kubki do pomycia. Przynajmniej te, które przetrwały noc. Interes zaczął rozkwitać, szczególnie od chwili, gdy stał się wspólnikiem w destylarnianym biznesie. Dobry a-----l, zawsze pod dostatkiem. Czego właściciel tawerny, takiej jak Martwa Gżegżółka, może chcieć więcej? Może lepszej sprzedaży pasztecików. Ale i na to przyjdzie czas.

Jakby od niechcenia przecierał kontuar lnianą szmatą, próbując doczyścić go z wymiocin i rozlanego alkoholu. Robota niewdzięczna, ale trzeba to w końcu zrobić. Ci nowi, francuscy klienci są strasznie wyczuleni na tym punkcie.

- Spedalone dandysiki - myślał, ścierając kolejną warstwę zaschniętych pasztecików z blatu.

Nagle, z hukiem, do tawerny wpadło kilku nietrzeźwych mieszkańców. Ignorowanie znaku "Zamknięte" trochę już zaczęło irytować Estebana, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, ci rozpoczęli śpiewać. Fałszując przy tym niemiłosiernie.

- JAKI TU SPOKÓJ! NANANA!

- No oczywiście, że spokój, tawerna w końcu nieczynna - pomyślał Esteban.

- NIC SIĘ NIE DZIEJE! NANANANA!

- No w końcu nie może się dziać, bo jest k---a ZAMKNIĘTE! - powtarzał w myślach.

- NIKT SIĘ NIE BAWI! NANANANA!

- No ciężko, żeby ktoś się bawił w pustym lokalu - kontynuował bitwę myśli.

- WSZYSCY SIĘ NUDZĄ! NANANANA!

- No teraz to przesadziliście. - powiedział w końcu Esteban, po czym sięgnął po garłacz, który trzyma pod blatem. Już chciał strzelać w irytujących, nieproszonych gości. Lecz na chwilę się zawahał i porzucił pomysł zastrzelenia ich. W końcu jest Estebanem, jedynym tawerniarzem w mieście. Co ludzie w Georgetown poczną bez Martwej Gżegżółki.

#lacunafabularnienewbristol #lacunafabularnieczarnolisto
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach