Aktywne Wpisy
![NoLife_](https://wykop.pl/cdn/c3397992/NoLife__BW1s6fEOIW,q60.jpg)
NoLife_ +674
#chwalesie #noworodek
Mirik i mirabelki pijcie ze mną kompot mamy nowego #niebieskipasek niestety mały miał problemy z oddychaniem i trafił na neonatologie trzymajcie kciuki żeby wszystko było dobrze
Mirik i mirabelki pijcie ze mną kompot mamy nowego #niebieskipasek niestety mały miał problemy z oddychaniem i trafił na neonatologie trzymajcie kciuki żeby wszystko było dobrze
![NoLife_ - #chwalesie #noworodek
Mirik i mirabelki pijcie ze mną kompot mamy nowego #...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/bf612b00852d29a9d94c22ed65eae89ec553995115fe67a32cc7fae9c5a7b466,w150.jpg?author=NoLife_&auth=0fd8278937d2c28ff389cceab90a5901)
źródło: temp_file2837836265969218616
Pobierz![lukija](https://wykop.pl/cdn/c3397992/lukija_qWfi2GxuAS,q60.jpg)
lukija +17
pani asia robi najlepsze pazy
![lukija - pani asia robi najlepsze pazy](https://wykop.pl/cdn/c3201142/8d5acbe8cd2ed0db00c9a759c574b089261c80400d203f3ebeaeb3d1da9718b2,w150.jpg)
źródło: Zdjęcie z biblioteki
Pobierz
Przecież jak ktoś chce uniknąć „papierologii” i pisze „w domu wszystko ok” to od razu zapala się lampka.
Sytuacja wygląda tak:
a) dziewczyna chce adoptować psa. Omijając cały proces. I w dodatku pyta, czy organizacja się zgodzi.
b) odpowiedź to definitywne nie (no kto by się spodziewał). Próbuje udowodnić, że „w domu wszystko ok” i po zrozumieniu, że jednak się nie da, mówi, że to dla sąsiadów (no mogła zapomnieć, nie?)
c) po wyśmianiu argumentu „bo kaszojady chcą” wielka obraza i HURRR DZIECKU ŻAŁUJESZ DURRR.
Opierając się na swoim (i nie tylko) doświadczeniu stwierdzam, że wygląda to BARDZO podejrzanie.
Laska wyraźnie próbuje „załatwić” zwierzę sąsiadom i mówi o tym, dopiero gdy spotyka się z twardymi zasadami. Znajomi mieli wiele psów i nagle mają problem ze „zdobyciem” kolejnego? Dlaczego w ich sprawie zgłasza się znajoma? Niemowy? Kwestia bariery językowej odpada, bo jak widać -mają do czynienia z polką, a jak są niemcami - zna doskonale niemiecki. Przecież to już śmierdzi na kilometr i kwalifikuje się na zainteresowanie się tematem.
Uno: Psy żyją średnio po 8-20 lat. Rodzina albo musiała mieć kilka na raz, albo być fanami ratowania staruszków (w co wątpię, bo chcą pieska dla kaszojadów = stare, ba, nawet dorosłe są fuj, tylko szczeniaczki). Bardziej prawdopodobnie przy tym kombinatorstwie brzmi fakt, że zwierzęta były u tych sąsiadów krótko = porzucane, uciekające (niedopilnowane) lub chorujące i umierające (pseudohodowle, zaniedbanie).
Dos: Dlaczego to koleżanka miała wziąć na siebie psa i dać go sąsiadom? Właśnie tak wynika z tego, co pisze. Ona weźmie pieska na siebie i podpisze papiery (co oznacza odpowiedzialność za zwierzę) a sąsiedzi wezmą do siebie. Przecież to normalna praktyka, nie? Skoro sąsiedzi mieli wcześniej zwierzęta i teraz mają problem, by je dostać, w dodatku tak duży, że proszą o „podłożenie” sąsiadkę, coś jest nie tak.
Moim zdaniem wniosek jest prosty.
- któryś z członków rodziny był sądzony za znęcanie/zabicie i ma zakaz posiadania,
- z jakiegoś powodu są na czarnych listach wetów/fundacji/schronisk,
- lokalna społeczność (być może i członkowie organizacji w niej są) nie ma zaufania do tych ludzi, bo np. są agresywni lub zostali przyłapani wprost na robieniu krzywdy ludziom/zwierzętom. Na szczęście świadomość ludzi jest ciut większa (niestety nadal zbyt słaba) i nawet ktoś mający pseudohodowlę nie chce oddać byle komu.
Z doświadczenia wszystkich fundacji świata wynika, że ludzie, którzy mają problem z „papierologią” mają ZAWSZE coś do ukrycia. My nawet robiliśmy wywiady wśród sąsiadów, bo wiedzieliśmy, że ludzie doskonale potrafią grać. Także na 100% rodzinka ma coś za uszami i dodatkowo chyba sąsiadka, skoro utwierdza, że „w domu wszystko ok”, zamiast to pokazać. Chociaż przy fragmencie „gdyby pani dzieci chciały psa, to też by pani im go poszukała” zaczynam mieć wątpliwości czy sąsiedzi istnieją realnie, czy też istnieją na potrzeby narracji. W momencie przedstawienia procedury adopcji tacy ludzie od razu się demaskują swoim podejściem.
Jakby „wszystko było ok” to byłaby w stanie umówić się na taką wizytę jeszcze tego samego dnia, bez żadnych oporów. To jest etap, w którym najłatwiej poznać szczerość intencji i fakt, że ludziom naprawdę zależy na lepszym życiu dla jakiegoś zwierzątka. Bo czym jest obejrzenie domu i rozmowa, jeśli nie ma się nic do ukrycia? No niczym, zwykłą formalnością. Jeśli ktoś NAPRAWDĘ chce dać kochający dom to potrafi przejechać setki, nawet tysiące kilometrów i nie będzie pieprzył, że „za dużo zachodu”, „za dużo papierologii”. Jeszcze tacy janusze śmią zakończyć to kwikiem, że łaski bez i weźmie sobie na wiosnę od sąsiadki, a my to kłamiemy, że chcemy pomagać zwierzętom. On chce dać dom, a my nie chcemy dać go zwierzakowi! Na siłę trzymamy w schronisku! Przecież lepszy zły dom z przemocą i zaniedbaniem niż żaden, kwiiii!
Jakby ktoś miał pytania to sytuacja dzieje się w DE, screeny nie moje.
#psy #koty (dla zasięgu) #adopcja #patologiazewsi #patologiazmiasta #bekazpodludzi
źródło: comment_ldI3pirnJ8Ii8dRPmDfp2XPOqw7DIsl2.jpg
PobierzPo tym jak zadała mi milion pytań w tym :
Ile konkretnie zarabiam miesiecznie ?
Gdzie dokladnie pracuje "bo ona musi przeprowadzoc wywiad z moim
To dobrze, że fundacje weryfikują ludzi. Zwierzak wydany do adopcji bezwzględnie powinien mieć chip przypisany do adoptującej osoby. Powinien być też wysterylizowany, a na adopcję powinna zostać sporządzona umowa. Papierologia jest konieczna.
Ale czy zgodziłbym się na wizytę obcych ludzi w moim domu?
Nie zgodziłbym się, ponieważ to obcy ludzie do których mam zero zaufania.
Akurat opisana przez Ciebie historia okazała się prosta w ocenie i ewidentnie coś tam było nie w porządku, ale nasłuchałem się wielu opowiadań o wybitnie wścibskich pytaniach, które w mojej ocenie nie miały prawa paść, niezrozumiałych odmowach bez słowa wyjaśnienia i ogólnie rzucania kłód
@luk04330: A pomyślałeś może po co w ogóle są te procedury? "Zarzucać formalnościami" xD. Czego biedna nie wytrzymała?
Pseudohodowle wspiera bezmyślność ludzi, pozdrawiam cieplutko.
@Reanef
Czego biedna nie wytrzymała - dokładnie nie pamiętam ale na pewno padło żądanie zmiany wystroju czy umeblowania mieszkania i coś jeszcze. To było jakiś czas temu, nie pamiętam.
Odpowiedziałem tylko to nic nie wniosło.
@Twinkle: Słyszałem o przypadkach, gdzie konieczność tych zabiegów była wpisana w umowę i przerzucona na właściciela, ale to było jakiś czas temu.
Co do wizyt, naprawdę jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, gdy wolontariusz po takiej wizycie daje cynk kolegom-włamywaczom, gdzie znajdują się fajne przedmioty. Czy fundacja weryfikuje współpracowników? Czy wymaga od wolontariuszy choćby
Nie ma sensu kontynuowanie tej rozmowy co pewnie przypiszesz sobie jako kolejna wygraną w wielkiej wojnie o szczęście zwierząt. Wiedz tylko, że wspomniana koleżanka wychowuje dwa szczęśliwe i zdrowe koty bez żadnych incydentów i wypadków mimo, że nikt