Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

''Jeśli dostawałeś list z domu, to było coś. To zawsze podnosiło morale. (...) Jednak czasem nie trzeba było czytać listów, by wiedzieć, że u któregoś z żołnierzy jest coś nie tak w domu. Milczał, nie czytał w grupie, szedł do lasu, samemu przeczytać. Najpewniej dostał list ''drogi Johnie'' '' - James Philips, 313. batalion artylerii, 80. DP

Listy i paczki z domu były ważnym ''wzbogacaczem'' frontowego życia - brak telefonów i innych środków komunikacji uzależniał żołnierzy od listów z domu. W USA zachęcano rodziny żołnierzy, by pisały maksymalnie często.

Jednak nie zawsze listy przynosiły dobre wiadomości.

Jeden z moich II-wojennych idoli, porucznik George Wilson z 22. pułku piechoty 4. Dywizji, w swoich fantastycznych wspomnieniach ''If you survive...'' napisał:

''Wrzasnąłem do jednego z sierżantów, żeby się pospieszył i wyprowadził stamtąd swoich ludzi. Ten, z niewiadomego powodu wstał na otwartej przestrzeni i natychmiast został skoszony przez niemiecki peem, niewielki pistolet maszynowy, który strzelał tak szybko, że brzmiało to jak ''br-r-r-r-ip''.

Moim zdaniem winę za tę rażącą nieostrożność, która spowodowała śmierć sierżanta, ponosiła jego dziewczyna. Poprzedniego dnia pokazał mi list "Drogi Johnie'', który od niej otrzymał. Był to najpodlejszy i najbardziej okrutny list, jaki kiedykolwiek czytałem. Koszmarnie przygnębił chłopaka. Pochodził z południa. Ta mała dziwka napisała mu, że sypia z Murzynem, który jest dwa razy lepszy niż kiedykolwiek udało się to jemu, sierżantowi Hesterowi.''

W czasie II WŚ po raz pierwszy zaczęło dochodzić do zjawiska ''Dear John letters'', głównie w armii amerykańskiej. Sama geneza nazwy wywodzi się jeszcze z 1864 r. z powieści ''Can you forgive her?''.

Były to listy, wysyłane przez dziewczyny do ich chłopaków, przebywających najczęściej za Oceanem, informujące o zerwaniu. Dziewczyny najczęściej tłumaczyły to zbyt długim oczekiwaniem, niepewnością co do przyszłości, albo po prostu poróżnieniem się. Zjawisko to było jednak powszechne, zaś dziewczyny przebywające w Stanach, wolały związać się z mężczyznami, którzy uniknęli poboru, lub stacjonowali w USA.

Poniżej przetłumaczony autentyczny list z 1943 r.:

''Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale musisz wiedzieć! Poznałam naprawdę miłego chłopaka, jeździ niebieskim Fordem Convertible. Zabiera mnie na tańce i jest prawdziwym gentlemanem. Nie wiem, co może przynieść przyszłość, więc jedynym wyjściem jest zwrócić ci pierścionek i zdjęcie. Nie chcę cię skrzywdzić! Wiem, że na pewno poznasz wspaniałą dziewczynę, kiedy ta straszna wojna się skończy! Miej dobre życie i proszę, nie znienawidź mnie.''

Sprawa była i jest nadal bardzo intymna i wstydliwa. Na żołnierzy działało to niszczycielsko. Zdarzały się przypadki samobójstw.

Zjawisko to nie zaniknęło po II WŚ i istnieje po dziś dzień. ''Dear John letter'' jest m.in. jednym z motywów przewodnich filmu ''Zabójca Rosemary''.

Ogłoszenie: zawieszam na parę dni stronę z różnych przyczyn osobistych.

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

''Jeśli dostawałeś list z domu, to było coś. To...

źródło: comment_KP4NQI1MyPeX3scPA5F5WOf9xy1azhoU.jpg

Pobierz
  • 149
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@IIWSwKolorze1939-45: pierwsze dwa dni czułem się, jakby mi ktoś umarł w rodzinie bliski. Postaraj się zrozumieć, że zbędnie idealizowałeś człowieka, który ciągnąłby cię w dół. Chyba, że ci przykro z mojego powodu. Ale to już drugi raz. Z rzędu. Także nie miej litości dla mnie. Popełnić dwa razy ten sam błąd, to trzeba być kretynem xD
  • Odpowiedz
I co by w takim liście zostało?

"Nie wiem jak Ci to powiedzieć, miej dobre życir i proszę nie znienawidź mnie" ( ͡º ͜ʖ͡º)


@Mleko_O: Mój tata dostawał listy całe białe z adnotacją "ocenzurowano", w drugą stronę też takie dochodziły. Tak było by lepiej.
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45: powiem więcej. Znamy się z twojego fanpage'a i czasami pisujemy, jakie to mamy podobne poglądy. Co ty na to? To już wyższy poziom przypadku?

Tutaj jestem mniej kulturalny, bo taki wymóg tego portalu i efekt anonimizacji ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
  • 6
Tak, bo gdy mężczyzna jest w rozlace z kobieta to kazdy jeden jest wierny.
A nie, przepraszam, on zaspokaja potrzeby ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Mleko_O fajny wpis, szkoda ze w komentarzach musialo wylac szambo
  • Odpowiedz
@mojwa: no cóż, pojęcie ''Dear Jane letter'' powstało dopiero w okolicach Zatoki Perskiej. W czasie II WŚ jakoś żadna kobieta - a przynajmniej w toku 15 lat zajmowania się przeze mnie tematem II WŚ nigdy nie znalazłem informacji o takowej - nie otrzymała takiego listu.

Z jednej strony to zrozumiałe (biologia), ale z drugiej - jaką, pardon moi, #!$%@?ą trzeba być, żeby szukać sobie bolca wśród dekowników, kiedy twój chłopak
  • Odpowiedz
@drect: to najsmutniejszy kierunek pod słońcem. Ostatni raz na prawniczej imprezie byłem 3 lata temu i wyszedłem po 2 godzinach. Dwie godziny #!$%@? o tym, dlaczego Razem jest lepsze od .Nowoczesnej (względnie na odwrót), ile dzisiaj przebiegłem i ile kalorii spożyłem, oraz o czym jest moja magisterka z administracyjnoprawnych form zatrudnienia członków sił zbrojnych. ''O, interesujesz się XX wiekiem? A czym konkretnie?'' ''Ano wiesz, lubię poczytać książki Janickiego o bolcowaniu
  • Odpowiedz
@4gN4x: to dość ciekawe zagadnienie, ale problemy zaczęto rozwiązywać chyba dopiero po wojnie - wtedy zaczęto akcje informacyjne na ten temat, a w skrajnych przypadkach pozwalano żołnierzom wrócić do domu w celu ratowania małżeństwa. Dość popularne były też w okresie Korei i Wietnamu stowarzyszenia żon i narzeczonych żołnierzy, walczących na froncie - kobiety wspierały się wzajemnie i dodawały otuchy - no, ale to dotyczyło głównie zawodowych wojskowych.

Wszystkie takie akcje
  • Odpowiedz