Wpis z mikrobloga

Córka (lvl 20) studiuje w innym mieście, wczoraj ją odwiedziłem i #!$%@? tak się #!$%@?łem że nie mogę. Powiedziałem już jej, że się ma nie pojawić na gwiazdkę w domu.

Wychowywaliśmy z żoną smarkulę na grzeczną dziewczynkę, nawet szło bo ani nie paliła ani nie piła a chłopcy nie w jej głowie tylko nauka (studiuje weterynarię, więc się opłaciło). Mieszka na tych całych studiach z jakąś nową koleżanką z pedagogiki, co mi się nie spodobała no ale grunt że nie z jakimś chłopakiem, ale o tym za chwilę.

A więc ostrzegłem małą że tatuś przyjeżdża, że bigosiku i gołąbków w słoikach przywiozę i że ma posprzątać pokoik no bo wiem, że młodzież ma swoje sprawy i np. może mieć bałagan w pokoju czy kurze niepościerane. Przyjechałem wczoraj po południu, córkę ucałowałem, jej koleżanka się nie dała, dałem każdej po słoiku smalcu (reszta w bagażniku paska, chciałem im zrobić niespodziankę na odchodne).

Niby wszystko OK - kurze starte, książki poukładane, ale co mnie zdziwiło: one tam mają jedno dużo łóżko. Niby w sumie spoko, ale to trochę dziwne że dwie koleżanki śpią w jednym łóżku, ale to się niedługo musi skończyć, bo córci w końcu na tych studiach powiedzą skąd się biorą małe świnki i kotki (teraz nie wie, bo wychowywaliśmy ją z żona na porządną dziewczynę, zero chłopaków do ślubu). Tyle, że jak powiedziałem że to trochę dziwne z tym łóżkiem to tak koleżanka rzuciła coś w rodzaju NOOOOO NO WIE PAN, NOCE ZIMNE A ONA GORĄCA. Trochę zrobiło im się głupio i młoda poszła robić herbatkę. Jak przyszło do robienia tej herbatki to po pierwsze herbatka była bez prądu (za to z cukrem, nie wiem, chce mnie wykończyć?), a po drugie córka nie ogarniała gdzie ma czajnik i jej koleżanka musiała pomóc.

Piłem tą herbatkę (straszne gówno, letnia, z jednej torebki i z trzema łyżkami cukru) i nagle patrzę na stolik a tam leżą


Jak ja się wkruwiłem i nie #!$%@?łem obu panien to głowa mała. Tłumaczyłem - no, może trochę głośno - że palenie tego gówna to śmierć i prosta droga do ćpania heroiny, aż ta jej koleżanka powiedziała że jutro musi wcześnie spać i wyszedłem. Córa jeszcze wyleciała na klatkę niby przepraszać - po mojemu chciała wycyganić reszta słoików, bo coś jej się nie kalkulowało że mówiłem przez telefon o słoikach z bigosem i gołąbkami a tu tylko dwa ze smalcem dałem, zawsze była dobra z matmy i miała te trójki - ale tak się wkurzyłem tą herbatą, dziwną koleżanką i używkami że powiedziałem że ma nie przyjeżdżać na święta do domu.

Wróciłem do siebie, słoiki #!$%@?łem do rowu po drodze.

Żona aż się popłakała, jak jej powiedziałem. Ale cóż, twardym trzeba być, nie miękkim bo smark na głowę wejdzie.

  • 34