Wpis z mikrobloga

#indianie #nativeamerican #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historia #historiajednejfotografii

Wojna o Góry Czarne IV

Po zamknięciu większości Indian na terenach Wielkiego Rezerwatu Siuksów pozostał problem samego rezerwatu, a przede wszystkim terenu Gór Czarnych. Jak wiemy były to już oficjalnie tereny złotonośne, których eksploatacją oraz właścicielami nie mogli być Indianie, niezależnie jaki dokument się z nimi wcześniej podpisało. Decyzją rządu USA, całkowicie nielegalnie, zachodnia część rezerwatu wraz Górami oraz żyznym terenem w rozwidleniu rzeki, został Dokotom odebrany. Ponieważ nie miało to żadnej podstawy prawnej, decyzja ta ma swoje dalsze reperkusje o czym później.

Okrojony Rezerwat był nadal duży, a przecież liczba Indian zmniejszyła się. Wojnę przeżyła wszak nie więcej niż połowa z nich. Ta ogromna niegospodarność nie mogła pozostać niezauważona przy ciągłym napływie osadników i ich permanentnym głodzie ziemi. Rząd USA zorganizował więc głosowanie i pod groźbą wstrzymania dostaw jedzenia (Dakotowie wówczas byli już całkowicie zależnymi od rządu nędzarzami) zaproponował nadanie każdemu Siuksowi nadział ziemi (analogiczna wielkość jak dla zwykłego osadnika). Pozostałe działki (czyli 60% terenów - oczywiście najbardziej urodzajnych) miała zostać sprzedana przez Indian z przeznaczeniem na osadnictwo. Ceny za odstąpione działki oczywiście ustalał rząd i nie miały nic wspólnego z cenami rynkowymi. Propozycja została przegłosowana (referendum było kpina z prawa ale chodziło tylko o zachowanie pozorów działania zgodnie z traktatem). Na tym etapie Indianom z potężnego rezerwatu zostało już tylko kilka jego skrawków, pozbawionych zasobów mineralnych, w większości niezdatnych pod uprawę, ani do jakiegokolwiek przeznaczenia, na bazie którego naród może budować swoją przyszłość i byt. Przykładowo, większa część rezerwatu Pine Rdge to tzw. Badlands. Jak sama nazwa wskazuje te tereny nie nadają się nawet do zamieszkania, nie mówiąc o uprawie czy eksploatacji zasobów. Położone są w taki sposób, że uniemożliwiają budowę dróg i połączeń pomiędzy miastami przez co hamują jakikolwiek rozwój tych terenów. Mieszkający tam są skazani na zasiłki i wegetację przez całe pokolenia. Nadając konkretnym Dakotom prawo własności działki zlikwidowano też odwieczną plemienną własność. Teraz każda działka mogła już paść łatwym łupem w drodze zwykłej transakcji kupna-sprzedaży gdzie po jednej stronie był doświadczony farmer kapitalista a po drugiej nieznający prawa, niemówiący językiem urzędowym dzikus.

To jednak nie wszystko bo głód ziemi jest przecież nienasycony. Ponieważ Indianie nie umieli uprawiać ziemi ani hodować bydła (od tysięcy lat byli łowczymi i koczownikami) to rząd w większości przypadków przymusowo dzierżawił ich własne działki osadnikom. Pieniędzy z dzierżawy nie otrzymywali Indianie tylko tzw. Biuro do Spraw Indian i one zajmowało się rozdzielaniem funduszy pomiędzy członków plemienia. Nie trzeba oczywiście mówić jakie ochłapy docierały finalnie do ludzi. To prowadziło do chorób i dalszego wymierania. Przed podbojem przeciętny Indianin zjadał rocznie dwa bizony. Kto widział kiedyś to zwierzę to wie, że jest ono wielkości malucha. Ich organizmy były przez setki lat nawykłe do czerpania substancji odżywczych właśnie z takiej góry mięsa. Po zamknięciu w rezerwatach i wybiciu bizonów dieta Indian zmieniła się diametralnie. Stało się to przyczyną apatii i wysokiej śmiertelności. Wszystko zgodnie z założeniami przyjętymi po podobnym rozwoju wypadków w Oklahomie. Do lat 20 XX wieku liczba Dakotów wszystkich odłamów spadła poniżej 2 tysięcy ludzi, całkowicie pozbawionych wszelkiej własności i możliwości rozwoju. Ale i to było mało. Równolegle do fizycznego wyniszczania postępowało wyniszczanie kulturowe. Dzieciom, przymusowo odbieranym rodzicom i reedukowanym w przystosowanych do tego szkołach, zakazywano mówić własnym językiem, rodzicom kultywowania swoich wielowiekowych tradycji i religii. To wszystko działo się jeszcze w latach 40 XX wieku, w kraju oficjalnie tolerancyjnym religijnie. W kraju tym panowała wolność wyznania ale tylko dla jego obywateli. Indianie nie byli obywatelami USA do roku 1928.

Literatura:

Dee Brown: Pochowaj me serce w Wounded Knee
Miloslav Stingl - Indianie bez tomahawków
Tom Clavin, Bob Drury: Serce wszystkiego, co istnieje. Nieznana historia Czerwonej Chmury, wodza Siuksów
Maciej Jarkowiec: Powrócę jako piorun. Krótka historia Dzikiego Zachodu
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Otwarta rana Ameryki
https://alchetron.com/Great-Sioux-Reservation
Wikipedia – głównie angielskie
YouTube– głównie angielskie
ajatollah_chomeini - #indianie #nativeamerican #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent...

źródło: comment_jBO2MUcUG1zZB1dhcazX55UF7y9R5YdO.jpg

Pobierz
  • 10
@ajatollah_chomeini: Jak czytałem Trylogię Złoto Gór Czarnych za dzieciaka to byłem zawsze po stronie Indian. Po latach jestem jeszcze bardziej jak człowiek bardziej się ogarnął.
Gorzej, że niestety w sumie nie było jak ich ocalić. Niestety ale po prostu na tamte warunki się nie dało.
@Darth_Gohan: Oczywiście, że można było. Wystarczyło się trzymać zapisów własnych traktatów. Pierwsze umowy z Indianami często regulowały stan faktyczny. Gdyby władze kontrolowały osadników to nie dochodziłoby do konfliktów i późniejszych wojen. Inna sprawa, że dosłownie w żadnym z przypadków tak się nie stało. Nawet Navaho prawie wytępili zanim ci doszli do tego co mają teraz.
@ajatollah_chomeini: No ale oni nawet nie mieli jak trzymać się tych traktatów bo: ZŁOTO i niestety położenie tych terytoriów na takim, a nie innym szlaku. Poza tym wtedy sami swojego państwa jeszcze nie ogarniali wiec ciężko było im ogarniać kolonistów. To była doslownie wolnoamerykanka wtedy.
Dałoby pewnie radę jakby dali indianom jakiś stan który by nie przeszkadzał i nie byłoby na nim ZŁOTA i w którymś momencie ktoś dałby radę powiedzieć
Dałoby pewnie radę jakby dali indianom jakiś stan który by nie przeszkadzał


@Darth_Gohan: Przecież tak własnie zrobili. "Dali" Indianom Oklahomę. Totalne nieużytki i wyjątkowo nienadający się do życia klimat. Stłoczyli tam kilkadziesiąt plemion, które często były do siebie nastawione wrogo. Przykładowo Komanczów i Apaczów. Indianie tam wymierali jeszcze szybciej niż na wojnie. Ale działo się to już po cichu więc nikt nie robił problemu.

Co do tego czy dało się upilnować
@ajatollah_chomeini: W sumie pytanie teraz za 100 punktów. Czy w dłuższej perspektywie uważasz, że amerykanie daliby trzymać Dakotom taki kawałek swojego terenu na zasadzie praktycznie Państwa w Państwie? Moim zdaniem to od początku do końca niestety nie miała prawa się udać. Prędzej czy później skończyłoby się to walką o te zloża i tereny.