Wpis z mikrobloga

DZIEŃ 58/100 #nadetoxie od zioła

Nie wiem, sprawdzam to dopiero teraz, ale wydaje mi się, że wychodząc z psychicznego uzależnienia od MJ, przekracza się w pewnym momencie taki próg, za którym głowa zaczyna wracać do normy.

Mam tu na myśli nie tylko przywrócenie sprawności mózgu, ale bardziej ogólnie - psyche i branie życia na klate, generalnie. Mówiąc konkretniej, teraz jak mam np. w czymś ciężko, w jakimś aspekcie - to nie myślę od razu o przypizganiu w samotności, jak to zwykłem robić, a po prostu... daję sobie czas...

Takie jest życie, że problemy i wyzwania są każdego #!$%@? dnia. Dni, w których się wszystko udaje na 100%, są absolutną rzadkością. Jutro na pewno coś mnie zdenerwuje, (pewnie znów to będę ja sam, biczujacy się za różne rzeczy), coś mnie wyprowadzi z równowagi, znów zacznę sie denerwować, że hajs się nie zgadza. Ale to nie jest powód do trucia się ścierwem w postaci jointa. Problemy po nim nie znikają, a odsuwa się je tylko w czasie... Totalny nonsens, strata czasu, pieniędzy, zdrowia.

Nie jaram prawie już 2 miesiące ( ͡º ͜ʖ͡º)

Tym, którzy wciąż się zastanawiają, czy warto spróbować rzucić mj, mówię stanowcze


(òóˇ)

#narkotykiniezawszespoko #wykopjointclub #rozkminy
  • 5
@nikitten: uczenie się nieświadomej reakcji wchodzi w krew, myślisz o rozwiązaniach. (Szumnie nazywane "radzenie sobie z problemami")
Rozumiem że nazywasz to syfem itd ze swojej perspektywy i dla siebie, ale pamiętaj że z perspektywy innych to może nie być syf i będą się z Tobą kłócić.