Wpis z mikrobloga

#panjaszczurka #morrowind

Odór zgnilizny i siarki wdarł się w me nozdrza. Na chwilę zaparło mi dech. Gdy doszedłem do siebie, ruszyłem w głąb dwemerskiej budowli. Wszechobecna ciemność sprawiała, że co chwilę, nerwowo, oglądałem się za siebie. Cały czas miałem wrażenie, że ktoś lub coś mnie śledzi. Zszedłem długą, krętą ścieżką do głównej sali. Nieopodal żelaznych wrót, które, jak mniemałem, prowadziły wewnątrz konstrukcji, spoczywała jakaś postać. Postanowiłem przejąć inicjatywę i tym razem to ja zadałem pierwszy cios. Po chwili mój przeciwnik padł martwy. Miał przy sobie jakieś stare szmaty i kilka monet. Odzienie zostawiłem, cenne krążki zabrałem ze sobą.

Z każdym krokiem czułem coraz większe napięcie. Korytarze, kręte i wąskie, wydawały się nieskończone. Spoglądałem co chwilę na mapę, którą zakupiłem u handlarza tuż przed wyruszeniem i nanosiłem na nią poprawki, które miały mi pomóc odnaleźć się w podziemnej plątaninie pomieszczeń. W jednej z komnat zaatakowała mnie jakaś poczwara. Na pierwszy rzut oka przypominała pająka, lecz wydawała przedziwne, metaliczne dźwięki. Dało się również usłyszeć odgłosy pary. Dobyłem sztyletu, zadałem kilka ciosów. Nie były zbyt skuteczne, więc poczęstowałem maszynę kilkoma kulami ognia. Z wraku nie udało mi się odzyskać nic przydatnego.

Czas mijał, a ja nadal nie znalazłem kostki, po którą zapuściłem się w to piekielne miejsce. Z każdym piętrem robiło się coraz goręcej. W końcu dotarłem do rozległej sali, wypełnionej płynną lawą. Nie podchodziłem za blisko do bulgoczącego płynu. Nie chciałem skończyć jak jeden z nieszczęśników, których spalone kości znalazłem przy brzegu. Szybkim krokiem powróciłem do mojego zadania. Co chwilę musiałem stawiać czoła rabusiom, bandytom i wszelkiego rodzaju mechanicznym szkaradom, które zamieszkiwały to miejsce. Nie byłem w stanie powiedzieć, jak długo przebywałem pod ziemią. Czas płynął znacznie wolniej, niż na powierzchni. Przysiadłem w jednej z komnat. Byłem wyczerpany, a kresu mej wyprawy nie było widać. Usnąłem...

Nie mam pojęcia jak długo byłem nieprzytomny, ale obudził mnie przeraźliwy zgrzyt. Zerwałem się na równe nogi. Nic nie nadeszło. Odetchnąłem z ulgą i ruszyłem do ostatniego pomieszczenia, które widniało na mojej mapie jako nieodwiedzone. Wewnątrz, ku memu zdziwieniu znajdowała się układanka, której poszukiwałem. Bez zastanowienia chwyciłem ją i, co chwilę zerkając na mapę, opuściłem Arkngthand. Powiew świeżego powietrza niemal zwalił mnie z nóg. Chyba nigdy w życiu nie cieszyłem się tak na widok słońca. Ruszyłem w kierunku Balmory.

Po dotarciu na miejsce, od razu zawitałem do Gildii Wojowników i wręczyłem Hasphatowi dwemerską układankę. W nagrodę przekazał mi list, adresowany do Cosadesa oraz poinformował mnie, że powinienem porozmawiać z Sharn gra-Muzgob, członkinią gildii magów, na temat kultu i Nerevarine. Podziękowałem i postanowiłem bezzwłocznie przekazać list Caiusowi.

Pobierz VigoVonHomburg_Deutschendorf - #panjaszczurka #morrowind

Odór zgnilizny i siarki w...
źródło: comment_tXOKONAhQASjmMeGLvo8HwOBXrzowAAi.jpg
  • 7