Wpis z mikrobloga

No w końcu udało mi się ogarnąć do takiego stopnia, że mogę w miarę na spokojnie usiąść i napisać dłuższy tekst. Muszę przyznać, że trochę was oszukałem, jak w zamierzchłych czasach (to znaczy w ostatnim puszczonym odcinku głównej serii) powiedziałem, że najpierw napiszę co nieco o chrześcijańskim życiu intelektualnym, a dopiero potem przejdę do monastycyzmu - zrobimy dokładnie na odwrót. Mam nadzieję, że nikt nie będzie mi z tego powodu robił wyrzutów. Sam nie wiem czy ten temat nie jest ciekawszy i bardziej, hmmmm? Egzotyczny? Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że monastycyzm miał potężny wpływ na kształtowanie się chrześcijaństwa, zwłaszcza wschodniego, istniejącego dzisiaj w ramach kościołów orientalnych, prawosławnych i nestoriańskich (na upartego można by tam wcisnąć także unitów). Ciekawych informacji jest tyle, że tematowi poświęcimy kilka odcinków.

Brak świadomości na temat znaczenia monastycyzmu jest wypadkową kilku rzeczy. Stewart uważa, że wynika to przede wszystkim z tego, że historycy do swojej pracy skupiają się przeważnie na źródłach pisanych, a jeśli chodzi o początki ruchów monastycznych to nie możemy narzekać na kłopot bogactwa (a w przeszłości było z tym jeszcze gorzej). Po drugie historycy, to, jakby nie patrzeć uczeni - nic dziwnego zatem, że łatwiej odnajdują się w czytaniu tekstów pisanych przez innych uczonych-filozofów czy apologetów. Po trzecie wreszcie - od czasów oświecenia chrześcijański mistycyzm znajdował się pod ostrzałem ze strony ludzi takich jak na przykład Gibbon, którzy uważali mnichów i mniszki za, nie przymierzając, bandę szaleńców i oszołomów. W najlepszym razie racjonalizowano monastycyzm, jako systematyczny sposób kanalizowania bardziej uduchowionych czy jedną z niewielu możliwości decydowania o sobie, jakie były dane kobietom żyjącym w starożytnych społeczeństwach.

Druga połowa XX wieku przyniosła jednak zmianę nastawienia do tematu. Kontrkultura hippisowska i New Age były jednymi z czynników, które wyzwoliły zainteresowanie duchowością - przede wszystkim Dalekiego Wschodu, ale także Bliższego. Badania pokazują, że ponad 65 % amerykańskich buddystów, to konwertyci w pierwszym pokoleniu. Dla prawosławia współczynnik ten, to ponad 50%. “Mistyczny” to chyba najpopularniejsze słowo we współczesnym, religijnym życiu Amerykanów (a na pewno w Kalifornii). W wyniku tych zmian zaczęto zastanawiać się co takiego jest w tych praktykach i sposobie na życie. Odkryto także terapeutyczne zastosowanie technik kojarzonych do tej pory stricte z religią. Ruch mindfulness, stworzony na kanwie technik medytacyjnych, obecnie jest już częścią mainstreamu (co zauważa chyba każdy kto pracuje w tak zwanym korpo), a badania wskazują, że kontemplacja, modlitwa, asceza, medytacja itd. mają jak najbardziej świeckie zastosowanie i nie muszą służyć tylko wyrwaniu się z cyklu ponownych narodzin, przebóstwieniu czy innemu, stricte religijnemu celowi.

Zmiana nastawienia nie ominęła historyków - część z nich postanowiła nadrobić zaniedbania będące efektem oświeceniowych uprzedzeń względem religii i duchowości w ogóle. Nałożył się na to rozwój archeologii, odkrycia egipskich papirusów oraz tłumaczenia tekstów, które wcześniej były dostępne tylko w tak egzotycznych językach jak koptyjski, ge’ez czy syriacki. To wszystko umożliwiło historykom zajęcie się tematem na poważnie i sprawiło, że nie musieli oni tonąć w przypuszczeniach wysnutych na podstawie dwóch mglistych wzmianek. Dysponując nowymi źródłami, zaczęli oni podważać dotychczas obowiązujące teorie, które opisywały monastycyzm jako męski ruch, skupiony wokół założyciela danej wspólnoty (zawsze ortodoksa, od początku do końca), która szybko się formalizowała i żyła dokładnie tak, jak lokalny biskup przykazał.

Wnioski wynikające z nowszych badań zaprzeczały takim opisom. Wyłaniał się z nich inny obraz - wspólnoty i ruchy monastyczne były bardzo często nieuporządkowane, niezhierarchizowane, przestrzeń do dyskusji była w nich bardzo rozległa, kobiety odgrywały ważne role, a grupy mnisze często znajdowały się w konflikcie z bardziej uporządkowanym, oficjalnym kościołem. Historia monastycyzmu okazała się być bardziej skomplikowana - odkryto, że nie jest to linia prosta od założyciela do jego naśladowców. Różne ruchy rozwijały się inaczej, obrastały różnymi zapożyczeniami czy też były kształtowane przez typowe dla regionu okoliczności. Wymiana myśli, idei i przeżyć również miała się bardzo dobrze, także między odległymi od siebie regionami.

Tradycyjnie przyjmowano, że początki chrześcijańskiego monastycyzmu sięgają III wieku i wiążą się ściśle z osobą świętego Antoniego. Nowsze badania pokazują jednak, że już pierwsze chrześcijańskie wspólnoty żyjące na terenie Syropalestyny i Mezopotamii, wykazywały pociąg do takiego stylu życia. Oczywiście nie można tutaj mówić o sformalizowanym ruchu, jak w późniejszych czasach, ale inspirację widać już w judaizmie (nie piszcie mi, że wtedy nie było judaizmu, termin ten nie jest bowiem ograniczony do tego rabinicznego). Z badań nad religijnością żydowską czasów Jezusa wiemy, że istniały wówczas wspólnoty monastyczne i ascetyczne jak na przykład Esseńczycy (do których często zalicza się słynną grupę z Qumran). Grupy te ni były jendak wielką nowością a judaizm znał ludzi żyjących “po mniszemu” już we wcześniejszych czasach.

Chodzi o nazirejczyków, ludzi, którzy składali śluby czasowego lub wieczystego poświęcenia się Bogu. Informacje o nich czerpiemy głównie z biblijnej Księgi Liczb. Pojawiają się także w Księdze Machabejskiej i Królewskiej. Nie wszyscy z nich żyli we wspólnotach, byli eremitami czy zajmowali się nauczaniem religijnym, ale wielu tak. Nazirejczykami zostawali przedstawiciele obydwu płci, przypuszcza się także, że rodzic mógł wybrać taki “zawód” dla swojego dziecka. Na czas trwania ślubu (chyba, że był wieczysty) nie wolno im było spożywać wina i innych napojów alkoholowych. Obowiązywał również zakaz golenia się i strzyżenia, jak i zbliżania się do zwłok (nawet gdyby nieboszczykiem był ktoś z bliskiej rodziny). Niewiele wiadomo na temat dożywotnich nazirejczyków, bo mamy tylko mgliste wzmianki, jak te o Samsonie czy Samuelu. I tak Samson jest określany jako “Nazirejczyk boży od chwili urodzenia”. Matka Samuela mówi zaś o nim: “oddam go Panu po wszystkie dni jego życia, a brzytwa nie dotknie jego głowy”.

Jeśli chodzi o czasy nowotestamentowe, to wzmianki o nazirejczykach pojawiają się nie tylko w Ewangeliach i Dziejach, ale także innych źródłach, jak na przykład u Józefa Flawiusza czy w Talmudzie. Zdaniem autorów Encyklopedii Katolickiej wiele przemawia za tym, że Jan Chrzciciel był nazirejczykiem, chodź nigdzie nie został tak nazwany wprost. Epifaniusz z Salaminy (IV wiek) twierdzi, że Apostoł Jakub Sprawiedliwy był jednym z nich. Istnieją również podejrzenia co do Pawła. Marshall spekuluje, że sam Jezus mógł złożyć takie śluby. Na pewno nazirejski zwyczaj składania ślubów i skupiania się na życiu religijnym przetrwał we wspólnotach judeochrześcijańskich, które, jak wykazał Murray, odcisnęły duże piętno na kształtowaniu się chrześcijaństwa syriackiego. To oczywiście spore uproszczenie, ale Stewart twierdzi, że syriackie podejście do chrześcijaństwa było bardziej skupione na ascetyzmie i bardziej rygorystyczne niż helleńskie. Dobrym przykładem, jak wskazują Murray, Brock czy Griffith, może być zalecanie celibatu wszystkim ochrzczonym w wielu grupach syriackich.

Wiele wczesnych mezopotamskich i syryjskich wspólnot funkcjonowało w sposób, który można nazwać monastycznym, a ascetyzm (często bardzo radykalny) cieszył się dużą popularnością. Jest to uchwytne już w II wieku, w pismach Tacjana. Był on Asyryjczykiem, który odebrał grecką edukację, ale na pewnym etapie swojego życia nawrócił się na chrześcijaństwo i stwierdził, że stoi ono w całkowitej sprzeczności z innymi sposobami życia. Po powrocie na ojczyste ziemie odrzucił nie tylko kulturę hellenistyczną, ale nawet małżeństwo i prokreację. Harmless, powołując się na Murraya twierdzi, że wspominane zalecanie celibatu (nawet małżeństwom) było popularne wśród syriackich chrześcijan jeszcze w III stuleciu. Ludzie decydujący się na ten ruch określani byli mianem “Synów/Córek Przymierza”. Nie żyli oni jednak w odosobnieniu, ale wchodzili w skład większych wspólnot, do których należeli także ci nie decydujący się na celibat.

Z pism Teodoreta wiemy, że inna część chrześcijan nie widziała dla siebie miejsca w szerokich wspólnotach i decydowała się na życie pustelnicze lub tylko w gronie bardziej “wczutych”. Zjawisko to określano “îhîdāyâ”. Słowo to jest syriackim odpowiednikiem greckiego monachos (“pojedyńczy, samotny”). Ma ono jednak o wiele więcej znaczeń i może także oznaczać “singla” (w sensie osoba nie będąca w związku) lub “skupionego/oddanego jednemu celowi”. Określenia tego używano także w syriackich wersjach ewangelii w odniesieniu do Chrystusa jako “jedynego Syna Bożego”. Poświęcenie się praktykom “îhîdāyâ” oznaczało zatem stawanie się bardziej podobnym do Chrystusa. Celibat był tutaj nieodzowny. Murray twierdzi, że o ile cechą charakterystyczną egipskiego monastycyzmu było życie wspólnotowe w pustynnej okolicy, to syriackiego - konsekrowane dziewictwo/celibat.

Pierwszą uchwytną w źródłach figurą syriackiego “mnicha” jest, według Vööbusa, Jakub z Nisibs, żyjący na przełomie III i IV wieku. Jego dzieje opisuje między innymi wspomniany już Teodoret z Cyru. Podaje on, że Jakub w pewnym momencie życia opuścił swoje rodzinne strony i wybrał życie w odosobnieniu. Źródło znane jako Meshihazekha mówi, że zyskał on duże poważania i biskup Arbeli często zasięgał jego rady. Według Eliasza z Nisibs, Jakub został w okolicach 308 roku wybrany na biskupa tegoż miasta (znaczy Nisibis). Ze źródeł wiadomo też, że w czasach jego pontyfikatu w pobliskich górach żyli chrześcijańscy asceci, którzy utrzymywali kontakty ze wspólnotą miejską. Z tego powodu Vööbus uważa, że monastycyzmu w Syrii i Mezopotamii wypłynął na szerokie wody na początku IV wieku. Oczywiście należy pamiętać, że określenia tego używamy umownie - wspólnoty, o których mowa nie były jeszcze w pełni zhierarchizowane ani sformalizowane.

Współcześni historycy lubią podkreślać, że ruch monastyczny ziem syriackich pojawił się niezależnie od egipskiego. Oczywiście wpływy były i z czasem odcisnęły bardzo głębokie piętno, ale sama idea powstała niezależnie. Opowieść o Eugeniuszu, syryjskim chrześcijaninie z IV wieku, który przebywał przez kilka lat w Egipcie, gdzie spotkał Ojców Pustyni i zaadaptował ich metody i organizację, które następnie przełożył na ojczysty grunt, to raczej późniejsza inwencja wynikająca z faktu potężnej popularności Ojców Pustyni i chęci wywiedzenia syriackiego monastycyzmu wprost od nich. Historia ta, choć najprawdopodobniej nieprawdziwa, zawiera jednak prawdziwą treść - egipski model, praktyki i teologia zaczęła się z czasem upowszechniać w Syrii i Mezopotamii, a wraz z nią do lamusa odchodziła część lokalnych zwyczajów (bądź ulegała transformacji tak, aby pogodzić ją z importowanymi wpływami).

Kolejne świadectwa o wpływach ascetyzmu i zaczątkach syriackiego życia monastycznego dają pisma Afrahata oraz jednego z uczniów Jakuba - słynnego Efrema Syryjczyka. Efrem sam był “Synem Przymierza”. Obydwaj syriaccy święci wywarli przemożny wpływ na swoje kościoły. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że głoszone przez nich poglądy stały się kanoniczne dla większości semickojęzycznej ludności regionu. Efrem Syryjczyk wywarł także duży wpływ na chrześcijaństwo w innych kręgach kulturowych. Z ich prac wynika, że we wspólnotach syriackich nie było mowy o elitaryzmie - standardów moralnych i poświęcenia się duchowemu życiu wymagano od wszystkich, a nie od grupki wybrańców. Była to w zasadzie logiczna konsekwencja tego, że chrzest uważano za rzeczywiste przyobleczenie się w Chrystusa. W tym kontekście nie powinno dziwić, że od ochrzczonego wiernego wymagano “anielskiego” prowadzenia się.

Motyw anielskiego życia pojawiał się bardzo często u Efrema. Nie chodziło tu tylko o wstrzymywanie się od uprawiania seksu. Wierny miał czuwać, modlić się nieustannie, mało spać, trzymać się ustalonego, prostego grafiku dnia. Efrem lubił określać swoje “anioły” mianem “przebudzonych” - tych, którzy zawsze byli czujni, nieustannie kontemplowali i chwalili Boga. Takim “przebudzonym” był dla niego także Chrystus. Adam “przysnął”, co pozwoliło grzechowi dostać się do stworzonego świata i pociągnęło za sobą pojawienie się śmierci, cierpienia, chorób i innych, delikatnie rzecz ujmując, nieprzyjemnych rzeczy. Chrystus był tym, który przebudził ludzkość i pokazał, że można mieć otwarte oczy. Chrześcijanie przyoblekali się w Chrystusa i dzięki modlitwom i wyrzeczeniom zachowywali czujność i nie dawali się zwieść na manowce. W tym kontekście Efrem często przywoływał przypowieść Chrystusa o rozważnych pannach czekających na przybycie oblubieńca.

Relacje helleńskich chrześcijan z Azji Mniejszej i zachodniej Syrii potwierdzają ascetyczne i wymagające podejście swoich semickich sąsiadów. Grzegorz z Nazjanzu (IV wiek) pisał o Syryjczykach, którzy umartwiali się nosząc żelazne obręcze, śpiąc na gołej ziemi, poszcząc i modląc się stojąc nieruchomo w ciężkich warunkach atmosferycznych. Wspominany Teodoret z Cyru pisze o ludziach żyjących w odosobnieniu, na szczytach gór, żywiących się tylko tym co sami uzbierali. Obserwacje Efrema Syryjczyka i Izaaka Antiocheńskiego potwierdzają przekazy Teodoreta. Efrem pisze, że wielu jego współwyznawców porzucało miasta, w których żyli i majątki, którymi dysponowali i udawało się w góry lub na pustynię. Tam żyli z tego co udało im się znaleźć, chroniąc się w grotach, ziemiankach i na drzewach. Nie strzygli się i nie dbali zbytnio o ubiór. Niektórzy byli tak radykalni, że głodzili się na śmierć (co przywodzi na myśl dżinijską sallechanę czy buddyjskie sokushinbutsu), podpalali lub wydawali się na żer dzikich zwierząt.

Oczywiście należy pamiętać, że używamy tutaj określeń “monastyczny” i “mnisi” w sposób umowny. Ludzie, o których mówimy byli prekursorami, ponadto późniejsza “egiptyzacja” ruchu mniszego i ascetycznego sprawiła, że wiele praktyk i przekonań zostało odrzuconych, rozwiniętych w innym kierunku lub też zreinterpretowanych. Z badań nad syriakcimi wspólnotami wiemy, że miały one duży problem z “ortodoksyjnością” i często wpadały pod wpływy mazdaistyczne i gnostyckie. Opisane wyżej praktyki pokrywają się w dużej mierze z manichejskimi i zdaje się, że wpłynęły one bardzo mocno na Syryjczyków. Trop ten jest bardzo ciekawy i wyraźny choć kontrowersyjny. Manichejscy “mnisi” byli, jak podaje Lieu, znani z wędrownego trybu życia. Asmussen dodaje ponadto, że o ile na terenach irańskich istniały manichejskie klasztory, to na Zachodzie rzecz miała się inaczej - były to raczej luźne wspólnoty Wybranych, którzy co jakiś czas spotykali się ze swoimi Słuchaczami. Łudząco przypomina to strukturę syriackich grup i jednostek zaangażowanych w lokalny, chrześcijański monastycyzm, ale zdaniem Asmussena nie jest to argument rozstrzygający.

Nie sposób jednak ukryć, że wpływy były - dyskusyjne jest tylko jakie i w jakim stopniu. Tak czy inaczej dualistyczne tendencje zostały w końcu wyhamowane, ale część surowych praktyk przetrwała. Chrześcijanie odrzucili te najbardziej ekstremalne jak na przykład samobójcza głodówka, ale także mniej spektakularne jak manichejski zakaz zrywania owoców z drzew i krzewów. Wiemy, że Mani miał również pewne kontakty z mnichami indyjskimi - buddystami, dżinistami i innymi nurtami śramany. Lieu, za Henrichsem, uważa, że manichejski pogląd o wędrówce dusz między formami zwierzęcymi a roślinnymi ma korzenie indyjskie. Lang wskazuje również, że dzięki “irańskiemu łącznikowi” historia Buddy przedostała się na chrześcijański Wschód, gdzie przybrała formę opowieści o Baarlamie i Jozafacie. Możliwe, że inne wpływy z subkontynentu przedostały się do Mezopotamii i Persji za pośrednictwem manicheizmu. Z drugiej jednak strony jeśli chodzi o ekstrema, to dualizm był dobrze znany Persom i źródła radykalnych tendencji można równie dobrze szukać w gnostycyzmie i różnych odmianach religii mazdaistycznych.

Syriaccy protomnisi wywarli wpływ także na swoich współwyznawców z sąsiednich regionów. Bliskość Armenii sprawiała, że był to dla nich naturalny kierunek migracji (odsyłam do tekstu o korzeniach kaukaskiego chrześcijaństwa i jego semickim pochodzeniu). Potwierdzają to źródła takie jak dzieła Faustusa z Bizancjum napisane na przełomie IV i V wieku. Pisał on na przykład o pochodzącym z Syrii Gindzie i jego towarzyszach. Żyli oni we wspólnocie, mając za kompanów także dzikie zwierzęta. Żywili się tym co mogli uzbierać i znajdowali się w ciągłym ruchu, przemierzając pustynię i trudno dostępne tereny górskie. Przestrzegali również surowych postów. Faustus wskazuje, że Ormianie znali rytualne zagłodzenie się na śmierć. Przyznacie, że opis zgadza się z podaniami Efrema i Izaaka? Autor innego ormiańskiego źródła, Jan Mandakuni, opisywał także zwyczaj samospalenia i wydania się na żer dzikich zwierząt.

Z opisów syriackich i ormiańskich widać, że znaczna część świętych mężów i matek nie żyła cały czas w odosobnieniu lub swojej wspólnocie. Wędrowali po regionie i okolicach nawracając, nauczając i dokonując cudów (a przynajmniej tak twierdzą źródła). No właśnie, matek. Warto się nad tym trochę zatrzymać. Zdaniem Brocka i Ashbrook, żywoty syriackich świętych pokazują, że kobiety odgrywały tutaj znacznie większą rolę niż we wspólnotach helleńskich i łacińskich. Były również mocno reprezentowane w ruchu monastycznym, gdzie miały swoje wspólnoty lub żyły w tych koedukacyjnych. To, obok surowej dyscypliny przeplatanej czasem bardzo radykalnymi zwyczajami, była jedna z cech pierwszych uchwytnych wspólnot monastycznych Syrii i Mezopotamii. Z wędrownym trybem życia łączyła się również działalność misyjna. Wiemy, że syriaccy chrześcijanie bardzo wcześnie zaczęli docierać do tak odległych zakątków jak Azja Środkowa czy Chiny, a ich późniejsze kościoły (jakobicki i nestoriański) miały swoje diecezje na terenach rozciągających się między Syberią a Sri Lanką, Eufratem i Morzem Wschodniochińskim.

Tak jak wspominałem - z biegiem czasu na model syriacki nałożyły się wpływy Egiptu, które zostały uznane za wzorcowe dla chrześcijańskiego monastycyzmu i rozprzestrzeniły się nie tylko na terenach cesarstwa, ale także poza nim. W dużej mierze nadpisały one wcześniej egzystujące tradycje ascetyczne, pustelnicze i monastyczne oraz przetransformowały je, dokonując reinterpretacji w myśl teologii rozwiniętej przez Atanazego z Aleksandrii i samych Ojców Pustyni. Nie oznacza to jednak całkowitego zastąpienia i usunięcia przeszłości. Mnisi syriaccy zachowali na przykład wspominaną przed chwilą skłonność do misyjnej włóczęgi co bardzo przyczyniło się do rozrostu tamtejszych wspólnot.

Dzisiejszy odcinek to tylko wprowadzenie. I to w zasadzie wprowadzenie do wprowadzenia, mające na celu pokazać, że monastycyzm nie był wyłącznie egipskim wynalazkiem z przełomu III/IV wieku, tylko czymś, czego zaczątki obecne były w żydowskiej i chrześcijańskiej tradycji długo, długo wcześniej. W następnym przeniesiemy się nad Nil i wejdziemy w temat nieco głębiej.

PS. Wielkie dzięki dla @robson7 za pomoc w walce z kulejącą znajomością pisanej polszczyzny
PS1. Źródła w komentarzach
PS2. Klasycznie- proszę o zgłaszanie błędów

#gruparatowaniapoziomu #chrzescijanstwo #niedoszlahistoria #historia #zainteresowania #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne

Mozaika z XI wieku przedstawiająca Efrema Syryjczyka
niedoszly_andrzej - No w końcu udało mi się ogarnąć do takiego stopnia, że mogę w mia...

źródło: comment_O7UJb6Qy8oEQu3aKlTz8NyKNVNE8wDXm.jpg

Pobierz
  • 6
Źródła:
1. Harmless, "Monasticism outside Egypt: Syria, Cappadocia, and Palestine" w: Harmless, "Desert Christians"
2. Stewart, "Monasticism" w: Esler, "The Early Christian World"
3. Vööbus, "The Origin of Monasticism in Mesopotamia"
4. Lieu, "PRECEPT AND PRACTICE IN MANICHAEAN MONASTICISM"
5. Hasło "Nazarite" w: "Catholic Encyclopedia"
6. van den Berg, "Syriac Christianity" w: Parry, "The Blackwell Companion to Eastern Christianity"