Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mój partner (4lata razem, oboje przed 30) jest lekarzem. Ja pracuję w wyuczonym zawodzie (3800netto), również medycznym. Zaczyna mi trochę siadać na mózg i ambicje prestiż jego zawodu. Chciałabym mu dorównać, bo czuję się w jakiś sposób gorsza (choć on nigdy nie daje mi odczuć tego, to mój głupi mózg). Boję się np, że nasze dzieci pójdą za nim (a zwykle tak jest, że dzieci lekarzy chcą być lekarzami, a nie wykonywać gówno zawód po drugim rodzicu). Tego obawiam się najbardziej, że będę jedynym nie-lekarzem w rodzinie i będę czuć się jak gówno. Wiem, szczeniackie myślenie ale nie potrafię się pozbyć tego lęku. Iść za tym pomysłem i zacząć studia? A może to minie?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: buddyzmie akurat, ale nie ma sensu szufladkować tej metody radzenia sobie z natłokiem zbędnego cierpienia - jak zwał, tak zwał, byle odzyskać równowagę ducha, a moim zdaniem metodą optymalną (bo wymagającą niewiele wysiłku od cierpiącego) jest wygaszenie, osiągalne wskutek regularnej medytacji nad tym czy innym powodem cierpienia, wraz ze stopniowym, spokojnym, delikatnym (Grecy powiedzieliby, 'matczynym') oddalaniem się od niego, poprzez wyłączanie pięciu zmysłów w trakcie kontemplacji problemu
każdy zapewne czuł