Wpis z mikrobloga

Znajdzie się tutaj choć jedna osoba, która z powodu swojej niewiary, nie miała przechlapane u swoich rodziców katolików?

Ze swojego otoczenia nie znam ani jednej. Co najwyżej w takich przypadkach, gdzie rodzina jest bardzo lekko religijna (nawet nie chodzi do kościoła). Ale u tych praktykujących - dyscyplina niczym w wojsku jest.

Na swoim przykładzie powiem jak u mnie było - nie pamiętam kiedy dokładnie zacząłem się oddalać do kościoła, ale już jakoś w gimnazjum w niedziele wybierałem sie na "godzinne spacery", zawsze o 18.00 ( ͡° ͜ʖ ͡°) Przez długi czas to praktykowałem, aż w końcu uznałem, że mam dosyć tej ściemy. Na pytanie rodziców czy idę do kościoła postanowiłem odpowiedzieć, że "nie".
- "dlaczego?"
- " bo nie chcę"
- "aha"

No i się zaczęło. Ojciec ni z gruszki niz pietruszki zarządził w domu "niedzielę bez komputera" (oczywiście tylko dla mnie). Nawet nie uzasadniał dlaczego, nawet nie miał jaj powiedzieć mi wprost, że to kara za niechodzenie do kościoła. Przez jakiś czas jakoś to znosiłem - niedzielę bez komputera i bez kościoła. Ale w końcu gdy pewnej właśnie niedzieli ojciec podszedł do kompa znów wprowadzić hasło na jeden dzień, wprost się go zapytałem:

- "nie możesz po prostu zrozumieć, że jestem niewierzący? Że dlatego nie chcę tam chodzić?"
Trochę go to zamurowało, ale ostatecznie zbył mnie tylko takim zdaniem:
- "a to sobie bądź niewierzący, mnie nic do tego"

Nie ma cięższej rozmowy z rodzicami-katolikami, niż przyznanie się do ateizmu. Gorsze tylko chyba byłoby ujawnienie się z homoseksualną orientacją. No ale wracając do tematu - znów powrót do statusu quo. Aż w końcu się poddałem w momencie, gdy ojciec mi zagroził, że nie kupi mi garnituru na studniówkę, skoro nie chcę chodzić do kościoła. No i mnie złamał. Znów zacząłem tam uczęszczać (tym razem z rodzicami). Dosyć śmiesznie wspominam tamten okres - na mszy na kilometr było widać, że mnie to wszystko co się dzieje wokół - gówno obchodzi. Nie żegnałem się, nie klękałem, nie wstawałem z ławki, kompletnie nic. Tylko siedziałem w miejscu przez godzinę. Rodzice widać, że czuli się zażenowani, ale nie odpuścili. Byli z siebie zadowoleni, że zaciągnęli siłą własne dziecko na mszę.

Skończyło się to wszystko wraz z moim wyjazdem na studia. Co prawda, dla świętego spokoju, chodziłem z nimi w niedziele do kościoła, gdy była taka okazja. Ale to było na tyle rzadko, że nie podnosiło ciśnienia we krwi.

Teraz w ogóle nie chodzę tam, temat kościoła nie jest poruszany. Rodzicom dało myślenia inny przykład w rodzinie, gdzie mój kuzyn zerwał w ogóle kontakty ze swoim ojcem m.in. przez różnice religijne. Generalnie mnóstwo jest przykładów identycznych wokół i cieszę się z tego - gdybym był w tym względzie jednym przypadkiem na milion - pewnie dalej miałbym wojnę w domu o to. Niestety tu też wchodzi ta cholerna zasada "a co ludzie powiedzą...?", a jak zadajesz się z samymi katolikami, to wiecie...
#polska #religia #ateizm #katolicyzm #gownowpis
  • 13
  • Odpowiedz
Znajdzie się tutaj choć jedna osoba, która z powodu swojej niewiary, nie miała przechlapane u swoich rodziców katolików?


@waro: Nie mój przypadek, ale mam znajomych z bardzo religijną, oazową rodziną, gdzie przechodzili ciężkie okresy buntu i przestawali być wierzący. Być może ich rodzice po cichu torturowali, ale ja nic takiego od nich nie usłyszałem, a raczej rozwijali dalej swoje życie i nie byli ograniczani w edukacji, wyrzucani z domu itp.
  • Odpowiedz
@waro: No ja np. nie miałam przechlapane, ale i rodzice bardzo spoko. Gdy doszłam do wniosku, że to nie dla mnie, to nawet zaczęłam siadać z rodzicami i urządzać długie dyskusje na ten temat, dlaczego nie podoba mi się religia, kościół itp. Koniec końców uwierzyli w siłę argumentów i przestali teraz chodzić, identyfikują się jako agnostycy. Mogę tylko współczuć zachowania twoich (,)
  • Odpowiedz
@Jelonki: u mnie bez szans raczej na takie coś, ojciec nazywa niepraktykujacych katolików "wygodnymi leniami", a sam odczuwa dużą dumę z uczęszczania na mszę.

Ale dam taką ciekawostkę - kiedyś oboje się modlili przed snem, dzisiaj tego już nie robią. Nigdy nie pytałem skąd tak im się to wzięło.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@waro: Mam bardzo wierzących rodziców. Ogólnie będąc młodszy też mocno wierzyłem i praktykowałem (byłem nawet ministrantem), jednak z czasem przestawałem - opis i genezę tego procesu pominę, bo to nie o tym jest twój wpis. W końcu, jak byłem już pełnoletni, to porozmawiałem osobno z rodzicami. Oprócz ich początkowego szoku, złości ze strony taty i namawiania, żebym z nimi poszedł na mszę, w końcu oboje sobie odpuścili jedno szybciej a drugie
  • Odpowiedz
Znajdzie się tutaj choć jedna osoba, która z powodu swojej niewiary, nie miała przechlapane u swoich rodziców katolików?


@waro: Gdy przyznałem się mamie to powiedziała "No co ty, masz być katolikiem". Fakt, że ją trochę tym zaskoczyłem, bo walnąłem ni z gruchy ni z pietruchy. Przespała się z tym i w końcu przyznała, że jej to obojętne, i że mnie zmuszać nie będzie. Babcia jedynie przewraca oczami do dziś, ale nie
  • Odpowiedz
@waro: Moja rodzina wierząca ja w gimnazjum przestałem i nie byłem zmuszony. Większość moich znajomych w tym wieku odeszło od religii albo po prostu przestali chodzić do kościoła i nie słyszałem, by ktoś miał jakieś problemy z rodzicami.
  • Odpowiedz
@waro: Ja do bierzmowania przystępowałem na zasadzie "lepiej mieć papier niż nie mieć" i wolałem oszczędzić sobie batalii z rodzicami i dziadkami. Wszystko zaczęło się od pytania ojca czemu nie poszedłem w niedzielę do kościoła, na co ja pytałem dlaczego mam chodzić. No i zazwyczaj słyszałem argumenty w stylu "bo tak trzeba", "tak wypada", "przecież jesteś katolikiem", a dopiero gdzieś później coś o byciu zbawionym i życiu wiecznym xD
No i
  • Odpowiedz
@waro: Moi rodzice w liceum stwierdzili że skoro już muszą mnie utrzymywać to trudno ale nie będą mi dawać pieniędzy na bilety by jeździć do szkoły w miejscowości obok. Udzielalam więc gimbusom korepetycje za 20 zl/godzinę by uzbierać 100 zl na bilet (na tę część podróży na której było więcej kanarów, drugą połowę jeździłam na gapę.
  • Odpowiedz