Wpis z mikrobloga

Po dość mocno zakrapianej imprezie na pół kacu pół #!$%@? postanowiłem pojechać na zakupy. Coś mnie naszło żeby kupić sobie nowe spodenki na lato. Ponieważ ewidentnie czułem, że alkomat pokaże czerwone światełko, postanowiłem karnąć się komunikacją miejską. Pojechałem kupiłem zapłaciłem i wracam. Na Naramki spod Avenidy najłatwiej dojechać 51. Czekam sobie grzecznie aż tu nagle jeb - skończyła się faza. To już ewidentnie przestało być pół #!$%@? tylko zaczął się kac. Zacząłem się pocić, brzuch wydęło mi jakbym był grubym Januszem 120kg+. Wsiadam. Brzuch mnie #!$%@? tak, że nie wiem czy zaraz się zesram czy zrzygam. Podświadomie przypomina mi się wczorajsza mieszanka wybuchowa złożona z Kustosza poprawionego jagerkiem i malibu. Myślę - to jebnie, ale dowiozę i dotrzymam. Obok mnie niedaleko siedzi typiara i #!$%@? KFC - tak #!$%@? bo inaczej tego się nie da nazwać. Żre jak #!$%@? ziomek na wrocławskiej kebsa. Garściami. Papier szeleści ona mlaska. W całym busie unosi się zapach frytek i wrapa. Nie wiem czy wytrwam.

Kolejny przystanek. Ona przestała żreć, myślę uff dam radę. Autobusem trzęsie jak papieżem, kiedy dowiedział się o oskarżeniach o gwałt. Drzwi się otwierają wpada świeże powietrze. #!$%@?, tuż przed odjazdem #!$%@? się żul. Jeszcze nie wywiało frytek a tu już #!$%@? jak na wyprzedaży w Sephorze. Paw już smyra moje gardło.

Żul zasnął, więc nie ma szans, żeby szybko wyszedł. Brzuch mnie #!$%@? jak Joe Jackson kablem małego Michaela. Autobusem rzuca jakby jechał na rajdzie Dakar a nie przez Poznań. Nagle poczułem, że ujście może być jednak dołem a nie górą. Myślę, #!$%@? zaryzykuje może przestanie mnie #!$%@?ć brzuch. Uniosłem lekko prawy pośladek i przygotowałem się do jebnięcia cichego zabójcy. Ninja już był w gotowości. Nagle jak nie #!$%@? autobus w dziure, aż z wrażenia żul przewrócił się na drugi bok. Ninja był w tym czasie w trakcie wychodzenia i zabrał ze sobą kolegów - ewidentnie poszło z gruzem.

#!$%@? teraz w całym busie: typiara od KFC, ja i żul. Tercet kosmetyczny jak #!$%@?. Myślę, dobra byle szybko dojechać. Poznań zakorkowany jak czerwone Bordeaux rocznik '43. Wsiadają matki z dziećmi. 3-letnia dziewczynka widzi koło mnie dwa puste miejsca dla siebie i jej mamy. Kobita patrzy na mnie i czuje pismo nosem. Dziewczynka uśmiechnięta bo poczuła znajomy zapach z czasów pieluch i ewidentnie chce usiąść. Matka w ostatniej chwili szarpnęła ją za rękę i zabrała na drugi koniec busa jakby zobaczyła pedofila. Drugie dziecko wiele mniejsze w wózku nie wytrzymało napięcia. Gówniak #!$%@?ł takkiego bełta jakby malował podwójną ciągłą przez cały autobus.

Szambo #!$%@?ło. Paw już był w gardle. Wszyscy podziwiają dzieło Brajanka a ja nie wiem co robić bo zaraz rzygi pociekną mi nosem. Myślę #!$%@? nikt nie patrzy bo lampią się na Brajanka, to wziąłem torbę z zakupami, na które #!$%@?łem pół wypłaty i zbełtałem się do środka. Nikt się nie skapnął, honor uratowany. Siatkę zawiązałem na supeł więc woń została w środku razem z moimi nowymi i obrzyganymi spodenkami. Nagle słyszę zbawienny głos lektora - Naramowice. #!$%@?łem z autobusu szybciej niż Bolt na 100 metrów. Obejrzałem się za siebie i widziałem jak z drzwi niczym na kreskówkach ulatuje zielony gaz. Skażenie dawno przekroczyło Czarnobyl. Nigdy nie róbcie zakupów na kacu.

#pasta #alkohol #inba #poznan #luta
  • 11