Wpis z mikrobloga

#narkotykizawszespoko #lsd #grzyby #tripreport

Pierwszy trip na grzybach (2,5g Golden Teacherów, 0,5 meixcanów i 45ug kartona) oceniam na bardzo dobrze. Setting: środek lasu razem z moim przyjacielem. Grzyby jedzone na pusty zoladek, godzinę przed zapite litrem soku z czarnej porzeczki.

W smaku były bardzo dobre, ale niestety dosyć nieprzyjemny ból brzucha w trakcie bodyloadu, który trwał ~45 minut.

Pierwsze efekty trwały około 15 min. Łącznie po godzinie zaczęła się jazda bez trzymanki.
Skomplikowane OEVy, np. trzeci plan (dalsze wzgórza, 50m) zapadały się pod powierzchnię ziemi albo wznosiły się ponad niebo. Skomplikowane wzory geometryczne na roślinach i wszechobecny ruch. Kolory drzew czy mchu zmieniały się co kilkanaście sekund. Całkowity zanik odczuwania czasu do następnego dnia.

Mentalnie świetnie, ale natłok myśli, zarazem wizuali zdecydowanie utrudniał komunikację - kompletnie inne myślenie, niż na kartonach.

Władza nad ciałem przez jakąś część peaku została drastycznie zachwiana, przejście do pozycji siedzącej czy skręcenie papierosa było mocno utrudnione.
Sam peak trwał około dwie godziny, ale skończył się jednym momencie, a nie stopniowo. Po tym czasie byliśmy zmuszeni do powrotu na imprezę nad jeziorem. Zdecydowanie nie polecam settingu imprezowego. Po peaku przypalane MJ.

Według mnie grzyby pod względem jakości tripa znacząco przebijają LSD, lecz długość samego doświadczenia mogła być dłuższa.
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@starypiernyk: bardzo dużo chaosu w tym tripie. Jakieś miksowanie, chodzenie, impreza... Ryzykowna zabawa z takim nastawieniem.

Ostatnio tripowałem w zupełnie innej koncepcji: zero muzyki, zero bodźców, żadnej komunikacji. Siedzisz jedynie w swojej własnej głowie. Baaaardzo polecam.
  • Odpowiedz
  • 0
@chilling Wiesz, mix był w pełni zamierzony. Impreza była stricte psytrancowa, złożona tylko i wyłącznie z moich bliskich znajomych.

Źle się tam czułem tylko dlatego, że było tam zdecydowanie za dużo bodźców. Nastawienie, czyt. set, był najlepszy, jeśli patrząc przez pryzmat moich poprzednich przeżyć z sajko. Bylem na tego tripa w pełni przygotowany, zarówno mentalnie jak i fizycznie.
Pewnie słyszałeś o wzięciu 5g grzybów i zamknięciu się samemu w ciemnym pokoju
  • Odpowiedz
@starypiernyk mój każdy psychodeliczny lot był wspaniały, aż do momentu kiedy to nie wybrałam się na imprezę psytrance z przyjaciółmi. Za słabą głowę mam do tego, ilość bodźców zryła mi banie tak mocno, że urwał mi się film na 4h, dopiero po tym czasie zaczęłam ogarniać co się działo, wszystko wydawało mi się snem. Szłam 13km na piechotę do domu i pod drzwiami ogarnęłam, że to się wszystko stało na prawdę.
  • Odpowiedz