Wpis z mikrobloga

@selenita66: Jestem przerażony, ja rozumiem że to jest jakieś absurdalne wydawnictwo gdzie wybierasz na stronie szablon, rodzaj okładki, wrzucasz tekst w wordzie a oni to drukują, oprawiają i w 10 dni masz książkę, ale kto wpadł na pomysł, żeby tym "dziełom" nadawać ISBN? Przecież nikt nie chciał tego raczej w księgarni sprzedawać, a jedyny efekt jest taki, że BN musi trzymać obowiązkowy egzemplarz tego czegoś... :) Cóż, dzieciak przynajmniej będzie
  • Odpowiedz
@kyaroru: Może jakaś januszowa oszczędność związana z optymalizacją podatkową? Pozycje z nadanym ISBN-em łapią się chyba pod inną stawkę VAT. Nie wiem tylko czy ma to znaczenie przy ich produkcji, czy tylko przy samej sprzedaży (a zakładam, że sprzedaż tego konkretnego dzieła raczej nie była zbyt duża).
  • Odpowiedz
@Clermont: gdyby było to tylko w domu, dla rodziny - spoko. Nieco oryginalne, ale ciekawe.Zwłaszcza, że ten Wojtus slodziak.

Ale ze w bibliotece..? Dziwne...
  • Odpowiedz
@agaja: Do BN egzemplarz obowiązkowy musi wysłać wydawca, więc to pewnie nie tak, że ci Lewińscy pomyśleli "rozsyłamy zdjęcia gówniaka jak najdalej, niech widzą, jacy jesteśmy szczęśliwi!". No ale musieli się liczyć z tym, że taka jest droga książki ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz