Wpis z mikrobloga

Powiem wam mircy, że taryfiarze to są wszędzie takie same złotówy, nieważne gdzie na świecie. Ostatnio dzwoni kumpel do mnie (mieszkamy w Chinach) i mówi, że kupił pralkę, czy mu nie pomogę. Jasne. Spotykamy się pod domem sprzedającgo, znosimy na dół, łapiemy takse. Jest, zatrzymał się jeden, próbujemy do bagażnika, nie da rady, no to na tylne siedzenie, zmieściła się. Na to taksiarz bierze się pod boki i coś zaczyna cmokać. Panowie, z takim gabarytem co mi jeszcze pobrudzi siedzenie to będzie 4 dychy (normalny kurs kosztowałby maks 20). Pralka już załadowana, nie chce nam się z nią znowu szarpać to jedziemy do domu.

Wypakowujemy, a kumpel wpadł na trochę cebulasty pomysł w sumie i pyta taryfiarza czy by nie chciał jego starej pralki (działającej poniekąd) w zamian za darmowy kurs. Na co ten skwapliwie przystał dobra dobra, chcę. Wnosimy nową pralkę, znosimy starą, załadowalismy na siedzenie. Taksiarz z poświęceniem wpełzł sam do auta i ją wciągnął do środka. No to idziemy, machamy na do widzenia na co on, ej czekajcie, a kto ze mną jedzie, bo wy ją gdzieś tam odwozicie. No to jeszcze raz mu tłumaczymy, że ma sobie zabrać ( ͡° ͜ʖ ͡°) -nie chcę.

No to wyciągamy #!$%@? znowu i kładziemy koło śmietnika. Wracamy do domu i widzimy z góry, że ten dopiero odjeżdża. A zdążyliśmy poczekać na windę i wjechać na 30 piętro w międzyczasie. Drugi kumpel zjeżdża na dół, a tam jeb, nie ma już pralki, pojechała jednak z panem Januszem taryfiarzem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#chiny #coolstory #truestory
  • 5
  • Odpowiedz