Wpis z mikrobloga

Kochani,

bardzo długo milczałam, jednak przez cały ten czas miałam Was w głowie, w najcieplejszej myśli. Doświadczenie choroby okazało się może nie tyle trudniejsze niż się spodziewałam, co po prostu bardziej wymagające. Mówiłam ciągle (niemal automatycznie), że choroba ta jest "nasza", gdyż, po pierwsze, współodczuwałam i, po drugie, czego nie mówiłam wcześniej, jednocześnie sama nieprzerwanie niosłam i niosę swoją słabość, którą od sześciu lat jest depresja. Nie zagłębiając się w naukowe terminy, książki czy inne przypadki - choroba ta ma okresy "wyżowe" i "niżowe". Moje okresy niżowe wiążą się z milknięciem i odsunięciem od ludzi - "przodem do ściany, tyłem do świata". Gdy Tato zachorował, trzeba było mi zatem założyć drugą bokserską rękawicę i uderzać już nie w jedno, a w dwa miejsca - co nie pozostawiało ręki wolnej, nawet na, choćby, pisanie do Was (czego, nie ukrywam, bardzo mi brakowało) - a jeszcze, poza bezustannym uderzaniem, w tych rękawicach trzeba było rozgarniać brzemiona mroku. Poskutkowało to zatem także wzięciem przeze mnie urlopu dziekańskiego na studiach.

Tato prawie dwa miesiące temu rozpoczął leczenie w Centrum Onkologii w Gliwicach, które, jeżeli wszystko pójdzie pomyślnie (a tak będzie!), zakończy w najbliższy poniedziałek. Walkę Tata znosi bardzo dzielnie, leczenie i jego skutki uboczne są standardowe, dlatego pozwolę sobie ich nie opisywać, z szacunku dla Taty - nie wiem, którymi informacjami chciałby się dzielić. Z polekowym brakiem apetytu Tato walczył razem z rodziną - gdy stwierdził, że "może dałby radę zjeść bób", tego samego dnia ów bób został dostarczony do szpitala przez brata Ojca. Doświadczenie szpitala (jeszcze w Nowym Sączu) było wyjątkowo trudne - przyznaję, że "silnej mnie" zdarzało się wychodzić co piętnaście minut pod budynek, by popłakać. Głównie to ludzkie "dlaczego oni", "dlaczego nie oni", "dlaczego nie ja". Ludzie w każdym wieku, bardzo różne przypadki. I gorzka refleksja (a, z racji mojej choroby, powiązana z wyrzutami sumienia): tutaj, po drugiej stronie, mamy całe niebo - dlaczego więc nie całujemy z wdzięcznością każdego najmniejszego wycinka? (…) Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze co przed nami (zresztą, czy kiedykolwiek wiemy?); Tato wchodził w ten nowy świat zupełnie po omacku. Jestem z niego bardzo dumna, bo poradził sobie wyjątkowo dobrze - szczęściem w nieszczęściu w zbliżonym czasie zachorował także Znajomy Taty, leczenie rozpoczęli więc jednocześnie, w tym samym szpitalu. Ze szpitala i personelu Rodzice są bardzo zadowoleni i myślę, że polecaliby go dalej. Trzy piętra poniżej oddziału Taty leczyła, a może nadal się leczy, pewna bardzo znana polska piosenkarka.

Nie czuję się upoważniona by mówić, iż każda choroba zmienia każdego człowieka, ale my na pewno będziemy dzielić czas na "przed" i "po". Już zmieniło się ogromnie dużo, a czuję, że jeszcze więcej nadchodzi. Ojciec mi odmłodniał (Mamo, strzeż się): dzwoni do mnie i prosi o wyszukanie jakichś "fajnych szczudeł", żeby prościej mu było przycinać drzewka w ogrodzie, ale, przede wszystkim, jest w trakcie poszukiwań… kampera, którym chce z Mamą pozwiedzać świat. Sama już na tyle wrosłam w to nasze słodkie "szaleństwo" (mrużę oko), że już łapię wszystkie "lepsze" marki, wiem ile mniej-więcej takie kamperzysko spala i ile kosztuje roczne OC (…). Co więcej, Tato w przyszłym roku będzie obchodził pięćdziesiąte urodziny i stwierdził, że tym razem to nie goście przyjadą do niego, ale on pojedzie do każdego po kolei, a trasę skończy w dniu sześćdziesiątych urodzin. Ja, trochę zarażona przez Ojca, a trochę mająca ciągle w głowie, że wszystko dokoła jest moru najmitą - postanowiłam wyjechać, w ramach wolontariatu, prawdopodobnie do Nepalu, gdy tylko "nacieszymy" się trochę rodziną w komplecie i gdy podreperuję swoje zdrowie.

Tato, za pośrednictwem poczty, dostał od Was dewocjonalia, harmonijkę, koszulkę, listy (list z liskiem niestety dotarł bez liska 9, przesyłka kurierska była naderwana) - wszystko ma ze sobą w Gliwicach. Nie wspominam już o filmikach, które pewnie zna na pamięć, w odpowiedniej kolejności. Kontaktował się z nami także TVN, który chciał przedstawić w "Dzień Dobry TVN" historię Taty i Waszych filmików (reportaż miał być nakręcony jeszcze przed pójściem Taty do szpitala - w domu rodzinnym), niestety Tato ostatecznie podjął decyzję, iż nie wystąpi, bo nie chciałby "promować się" na chorobie - wszyscy jego decyzję uszanowaliśmy.

Opowiem Wam jeszcze na koniec krótką historię o tym, jak istotna jest komunikacja z chorym i co może nasz głupi strach nawywijać. Ksiądz Kaczkowski kiedyś wspominał: "(…) Zdarzało się, że ich bliscy prosili mnie, abym nie mówił, że jestem z hospicjum. Czyli miało to wyglądać tak, że oto przypadkiem przejeżdżm w pobliżu z Najświętszym Sakramentem i olejami do namaszczenia chorych i coś mnie tknęło, żeby wstąpić do domu Państwa Kowalskich. Pukam i mówię: <>. A oni na to: <<Świetnie, bo tak się składa, że tata jest chory na raka, może ksiądz mógłby z nim porozmawiać (…)?>>. Przecież to naiwne (…). Zazwyczaj wyglądało to mniej więcej tak: przyjeżdżam z wizytą do chorej, jej córka bierze mnie na stronę i szepcze: <>. Idę do chorej, a ona w pewnym momencie prosi, żebym przymknął drzwi jej pokoju i ściszając głos, szepcze: <>" (1).

W naszej rodzinnej miejscowości walczył z ciężką chorobą Znajomy Taty, i, niestety, zmarł po latach zmagań. Idąc naszym ludzkim tokiem myślenia, albo nie-myśląc, wszyscy ten fakt przed Ojcem ukrywali. Któregoś dnia podenerwowany Tata zadzwonił do domu z pytaniem: "Dlaczego nikt mi nie powiedział?!",
"A skąd się dowiedziałeś?";
"Zadzwonił do mnie S. mówiąc, żebym się <>". S. to nie w pełni sprawny intelektualnie Pan z naszej rodzinnej miejscowości.

Także: my się, "kurde, trzymamy" - dzięki Wam, dzięki Rodzinie, Przyjaciołom, Znajomym, Personelowi oraz wszystkim życzliwym osobom; Rodzice także dzięki modlitwie, która naprawdę wiele im daje. Do końca życia Wam będę wdzięczna i nigdy, nigdy nie zapomnę. Gdyby ktoś chciał porozmawiać, można mnie złapać pod marla.terhoven@gmail.com. Ściskam najmocniej i ślę pozytywne fluidy.

(1) Cytat pochodzi z książki "Szału nie ma, jest rak" autorstwa księdza Jana Kaczkowskiego. Strony 50-51.
(2) Zdjęcie pochodzi z http://allegro.pl/wyprawowy-kamper-land-rover-defender-110-2002r-i7373998030.html#thumb/10.

#rak #choroba #nowotwor #joszuawygrywa #pdk
vitreux - Kochani,

bardzo długo milczałam, jednak przez cały ten czas miałam Was w...

źródło: comment_paryTTFfw7zEPiocIT3GPqcRfVxLjkvq.jpg

Pobierz
  • 110
  • Odpowiedz
Wołam przez MirkoListy wykopujących to znalezisko (2172)

Dodatek wspierany przez Cebula.Online

Nie chcesz być wołany/a jako plusujący/a? Włącz blokadę na https://mirkolisty.pvu.pl/call lub odezwij się do @IrvinTalvanen

Uważasz, że wołający nadużywa MirkoList? Daj znać @IrvinTalvanen

! @dwiesciedziewiecdziesiatpiec @Tevens @FairPlay @zbyasr @Iavolenus @dawid110d @VeronVB @fAzI @Etemerion @aloszkaniechbedzie @Jonek123 @MaxiimumR @pudeldogg @Jarek567 @Gorazd @mattpoz @TheGusti @grabek992 @nawykopienickipozajmowanesmuteczek @bbackbone @Sakad @terion @sebeq77 @neuromancer @v0yt33 @TomexD @Igranie @arczer @Dzolo @invisiblefingers @oizo @Franklin24 @Danmat @simperium @
  • Odpowiedz