Wpis z mikrobloga

Tajemnicze zaginięcie i śmierć Lisanne Froon i Kris Kremers

Sprawa dwóch Holenderek, które w 2014 roku zaginęły i zmarły w Panamie do dziś jest pełna kontrowersji. Nie wiadomo dlaczego zniknęły i jaka była przyczyna śmierci, jest za to mnóstwo niewiadomych i niepasujących do siebie elementów.

Lisanne i Kris były studentkami, współlokatorkami i najlepszymi przyjaciółkami. Chciały zrobić coś dobrego dla świata, a więc postanowiły polecieć do Panamy, żeby uczyć tamtejsze dzieci. Dziewczyny zamieszkały u lokalnej rodziny w Boquete, miejscowości ze sporą liczbą obcokrajowców.

Na miejscu okazało się, że mogą stawić się do pracy w szkole językowej dopiero po tygodniu. Nie były tym faktem zachwycone, ale postanowiły spędzić ten czas na zwiedzaniu. Opłaciły nawet przewodnika, który miał zabrać je na szlak w dżungli 2 kwietnia.

Do dzisiaj nie wiadomo co takiego się stało, że 1 kwietnia Holenderki postanowiły jednak same udać się na ten szlak. Nie wiadomo również jak na niego dotarły, ponieważ nie można było dojść tam pieszo. Ktoś musiał je podwieźć, ale nie znaleziono żadnych świadków.

Mimo tego, że było bardzo wilgotno i upalnie, szlak nie należał do specjalnie trudnych. Dziewczęta dobrze się bawiły i robiły sobie masę zdjęć. Ostatnie z nich zostało zrobione pierwszego kwietnia około godziny 14.00 i to na nim widać je po raz ostatni żywe.

Jako pierwszy zaniepokoił się opłacony przewodnik, który 2 kwietnia przyszedł spotkać się z dziewczynami. Skontaktował się z rodziną, u której mieszkały, a ta powiedziała, że nie wróciły na noc. Poinformowano policję, która początkowo nie przejęła się tym zaginięciem. Oficjalnie przyjęto zgłoszenie dopiero o 21.00, ale z poszukiwaniami trzeba było poczekać do rana. Wtedy też zaangażowano nawet helikopter, który przeczesywał teren. W nocy 2/3 kwietnia szlak przeszukiwali natomiast okoliczni rolnicy, którzy bardzo dobrze go znali. Nie znaleziono jednak żadnych śladów.

8 kwietnia do Panamy przylecieli rodzice Lisanne i Kris, razem z holenderskimi policjantami i dwunastoma psami (psy niestety nie mogły pomóc, bo wszelkie ślady były już wtedy zadeptane przez ekipy poszukiwawcze). Już pierwszej nocy, 8/9 kwietnia, rodzice wraz z policją nawoływali dziewczyny przez megafony, puszczali race, oświetlali teren... Robili co w ich mocy, żeby wskazać studentkom kierunek, w którym mają podążać. Spędzili w dżungli pięć nocy z rzędu, ale na nic się to zdało.

Pierwszy ślad Holenderek znaleziono dopiero 14 czerwca (2,5 miesiąca po zaginięciu). Lokalni rolnicy znaleźli w górze rzeki plecak Lisanne (około 8 godzin drogi od miejsca ostatniego zdjęcia). Natychmiast przekazali go policji. W plecaku znajdowały się ładnie poukładane: pieniądze, okulary przeciwsłoneczne, dwa telefony, przekąski, aparat fotograficzny i dwa staniki.

Po jakimś czasie znaleziono też jeden but należący do Lisanne i jeden należący do Kris. W jednym z butów znajdowała się stopa. Odnaleziono również kawałek kości biodrowej ze skórą, fragment żeber i inne kawałki kości. Co ciekawe na podstawie jednego z kawałków kości nogi wywnioskowano, że któraś z dziewczyn miała stan zapalny mięśni. Inny fragment natomiast został wyczyszczony do białego za pomocą działania chemicznego. Żadna roślina ani zwierze żyjące na tym terenie nie było w stanie wytworzyć takiej reakcji chemicznej.

Śledczy przebadali znalezione telefony. Dziewczęta wielokrotnie próbowały połączyć się z numerem 112 i 911, ale w dżungli nie było zasięgu. Pierwsza próba nastąpiła już 1 kwietnia o godzinie 16:30, a jedyne udane połączenie trwało kilka sekund 2 kwietnia. Przez kolejne dni Holenderki co kilka godzin włączały swoje telefony i próbowały wybierać numer alarmowy. Niestety bezskutecznie. Ostatnia próba nastąpiła 11 kwietnia, a później baterie były już wyczerpane.

Przebadano także zdjęcia z aparatu fotograficznego. Były na nim zdjęcia z wycieczki (ostatnie zrobione 1 kwietnia o 14.00) oraz 80 zdjęć zrobionych w nocy 8/9 kwietnia między 1.00 a 4.00, a więc w pierwszą noc poszukiwań, w które byli zaangażowani rodzice. 77 zdjęć była kompletnie czarna, widać coś tylko na trzech fotografiach. Pierwsze zdjęcie pokazuje rude włosy Kris, drugie położony na skale patyczek z przywiązanymi czerwonymi kawałkami reklamówki, a na trzecim widać ziemię, roślinność i ciemność. Zaczęto spekulować co symbolizować miał patyczek z kawałkami reklamówki. Może był punktem orientacyjnym a może służył do odganiania komarów? Na trzecim zdjęciu niektórzy widzą leżącą postać, ale to tylko domysły.

To co najbardziej porusza w tej historii to powód zrobienia zdjęć. Najprawdopodobniej dziewczęta próbowały dać znać fleszem ekipie poszukiwawczej, która była mniej niż kilometr od nich. Przypuszczalnie któraś z nich była ranna (lub obie były ranne) i nie mogły ruszyć się z miejsca. Widziały znaki świetlne ekipy poszukiwawczej i być może słyszały nawet swoich rodziców nawołujących przez megafon, jednak nie mogły nic zrobić. Dżungla świetnie tłumi dźwięki, a więc krzyki też na niewiele się zdały...

W tej historii jest bardzo dużo niewiadomych. Począwszy od tego jak dziewczyny dojechały na szlak i dlaczego wybrały się tam dzień wcześniej niż zaplanowały, a skończywszy na tym co się właściwie stało oraz jak i kiedy zmarły. Dlaczego oprócz dzwonienia na numer alarmowy ani razu nie próbowały skontaktować się z rodziną? Dlaczego nie napisały żadnego listu pożegnalnego, gdy już wiedziały, że to koniec? Dlaczego nie zrobiły innych zdjęć, na przykład swojego obozu? Dlaczego w plecaku odnaleziono przekąski? Skoro telefony znaleziono w środku to zanim straciły plecak musiały przebywać w dżungli od co najmniej 11 dni... Co się stało z kością poddaną działaniu chemicznemu?

Jedna z teorii mówi o tym, że dziewczęta prawdopodobnie spadły z nasypu skalnego w pobliże rzeki. Na skutek upadku uszkodziły się tak, że nie mogły się przemieszczać, a później dodatkowo chorowały od bakterii, jeżeli piły wodę z rzeki. Pewnego dnia przypuszczalnie spadł duży deszcz i woda wezbrała tak mocno, że nurt porwał Holenderki, które się utopiły. Niestety pewnie nigdy się nie dowiemy jak było naprawdę.

Więcej na ten temat możecie zobaczyć na kanale Jaśmin

#historieriley (tag do obserwowania lub czarnolistowania) #ciekawostki #kryminalne #gruparatowaniapoziomu
riley24 - Tajemnicze zaginięcie i śmierć Lisanne Froon i Kris Kremers

Sprawa dwóch...

źródło: comment_Fc9IvXLhA6MPs8x4nvUMPw2ONWb7iRjc.jpg

Pobierz
  • 63
  • Odpowiedz
@riley24: jakie trzeba mieć pstro w głowie, żeby coś takiego zrobić. Już sam ten pomysł zasługiwał na mini nagrodę Darwina


@desensitization: Wiedziałem, że taki komentarz się pojawi. Nawet nie wiesz, jak ten szlak wygląda, jaką ma trudność, ale trzeba kogoś zwyzywać, bo zrobił coś innego w życiu, co tobie się nie mieści w głowie. Bo wiadomo, przecież zawsze wyprawy w puszczę kończą się dziwnym zaginięciem i zdjęciami. xD
  • Odpowiedz
Pewna część szlaku została zidentyfikowana oddzielnie przez kilku dochodzeniowców jako potencjalne miejsce gdzie ktoś mógł spaść w dół wąwozu do jednego z dopływów rzeki Culera (rzeki w której w róznych miejscach znaleziono kości, ubrania oraz plecak zaginionych). Punkt w którym ofiara upadku mogła wylądować został niezależnie zidentyfikowany przez tubylca doskonale znającego ten teren jako miejsce w którym zostały zrobione nocne zdjęcia z aparatu.

Ktoś kto ześlizgnął by sie ze szlaku w tym
  • Odpowiedz
Tylko ta poddana chemicznej obróbce kość

@ruok: @riley24:

Mnie też bardzo zastanawiał ten aspekt, ale tu podobno chodziło o "sun bleached", czy kość była wystawiona na słońce i tyle. Polecam dokument "The Missing Girls of Panama " na YT. Tam też eksperci uważają, że takie wybielenie miało prawo zajść w naturalnych warunkach, bez udziału osób trzecich.
  • Odpowiedz
@riley24: może jak dotarło to było za późno, nie wykorzystały czasem całej baterii na błyskanie?

to jest chyba najgorsza rzecz w tej całej opowieści, że prawdopodobnie widziały akcję ratunkową, próbowały zwrócić uwagę błyskami i patrzały bezradne jak ostatnia ich szansa odchodzi
  • Odpowiedz
jakie trzeba mieć pstro w głowie, żeby coś takiego zrobić. Już sam ten pomysł zasługiwał na mini nagrodę Darwina


@desensitization dlaczego? Z tego co widzę szlak, na który prawdopodobnie poszły dziewczyny (Cerro El Pianista, Panamá) jest łatwą kilkugodzinną wycieczką. Komentarz z wikilocka:
"Easy hike, really no guide required".
  • Odpowiedz
@NieRozumiemIronii: Jest to łatwy szlak, ale tylko do wierzchołka. Dziewczyny prawdopodobnie myśląc, że wracają do miasta zeszły po złej stronie zbocza, po stronie po której nie było już szlaków dla turystów, tylko dzicz. Myślały, że schodząc w dół dojdą w końcu do miasta, a tylko bardziej się oddalały.
  • Odpowiedz
@NieRozumiemIronii byłem z żoną 2msc temu w Panamie, w tym w Boquete. Zrobiliśmy kilka trekow, sami bez przewodnika. Trasy stosunkowo łatwe, dobrze oznakowane. Ogólnie jak to w górach, czy nawet lesie, zawsze zdarzają się miejsca, gdzie przechodzisz przy skarpie i myślisz, ale byłoby ch*o spaść w dół. Laski musiały mieć dużego pecha. Trasy pianisty nie robiliśmy, aczkolwiek ją rozwazalismy. Zdecydowaliśmy się jednak, że cisniemy chillowac na wyspy Bocas del Toro (
  • Odpowiedz
@desensitization Znam gości co #!$%@? podobną akcję na górze w chyba w Azerbejdżanie. Schodzili po nocy korytem rzeki aż jeden #!$%@?ł się z wodospadu. Dobrze ze drugi się nie #!$%@?ł i jakimś cudem dotarł do ludzi i sprowadził pomoc. Niewiele brakowało a mielibyśmy podobną historię z dwoma Polakami.
  • Odpowiedz