Wpis z mikrobloga

STRZELANINA W MAGDALENCE, CZYLI NOC W ZAŚNIEŻONYM PIEKLE

W nocy z 5 na 6 marca 2003 roku do zaśnieżonej wsi Magdalenka przybyły dwa oddziały antyterrorystyczne. Akcja miała być tylko formalnością. W jednym z domów znajdowali się dwaj mężczyźni poszukiwani listami gończymi. Białorusin Igor Pikus (znany również jako Aleksander Wołodin) oraz Igor Cieślak (pseud. „Cieluś”) spali twardym snem. Tak się przynajmniej policjantom wydawało…

Około czterdzieści minut po północy pierwszy oddział AT znalazł się na posesji. W tym samym czasie drugi staranował bramę wjazdową i znalazł się w miejscu gdzie powinny znajdować się boczne drzwi do domu. Policjantów przywitała jednak tylko ściana. Oczekiwanych drzwi nie było. Plan szturmu nie powiódł się. Trzeba było improwizować. Oba oddziały zajęły pozycję przed głównym wejściem. Kilka sekund dzieliło ich od wdarcia się do domu śpiących gangsterów. Nikt nie wiedział, że bandyci tylko czekali na ten moment…

Nagła eksplozja zaminowanego wejścia powaliła antyterrorystów. Podkom. Dariusz Marciniak stał najbliżej bomby. Z powodu odniesionych ran (został trafiony odłamkiem w głowę) zmarł kilka minut po wybuchu. Drugi najciężej ranny, nadkom. Marian Szczucki, był nieprzytomny (zmarł tydzień później w szpitalu). Odłamki ręcznie robionych min-pułapek raniły kolejnych siedemnastu funkcjonariuszy. To był jednak dopiero początek dramatu. W oknach pojawili się uzbrojeni przestępcy i od razu rozpoczęli ostrzał. Wbrew przypuszczeniom policji wcale nie spali. Uzbrojeni „po zęby”, cierpliwie czekali na antyterrorystów i nie mieli zamiaru pozwolić wziąć się żywcem. Skąd wiedzieli o planowanej w tajemnicy akcji? Dlaczego nikt wcześniej nie wiedział, że bandyci gotowi są na śmierć? Takich pytań wkrótce pojawiło się więcej.

Pikus i Cieślak dysponowali ogromnym arsenałem. 29 sztuk broni maszynowej ułożonej na stolikach przy każdym oknie zapewniło im możliwość ciągłego prowadzenia ostrzału bez konieczności przeładowywania oraz udawania się po nią w inne miejsce. Dodatkowo w ich posiadaniu znajdowały się granaty, których bandyci nie wahali się użyć.

Po długiej wymianie ognia gangsterzy zostali znalezieni martwi. Nie zginęli jednak od policyjnych kul. Zatruli się tlenkiem węgla w wyniku pożaru, jaki wybuchł w domu. Relacje policjantów po zakończonej akcji nie pozostawiały złudzeń. W trakcie operacji panował totalny chaos i dezinformacja. Brak karetek pogotowia, błędne plany budynku, brak zgody przełożonych na użycie broni snajperskiej i szturmowej oraz „ktoś”, kto doniósł gangsterom o planowanej akcji – to wszystko doprowadziło do wywołania prawdziwej politycznej burzy.

Szybkie wkroczenie na teren posesji, zaskoczenie bandytów i natychmiastowe aresztowania – taki scenariusz antyterroryści przerabiali już setki razy. Tym razem coś poszło nie tak. Zawiodło wszystko, co mogło zawieść, a brawurowa policyjna akcja zakończyła się wielkim dramatem. Dwóch zabitych funkcjonariuszy i 17 rannych. Akcja w Magdalence pokazała, że nie wystarczy odwaga dzielnych stróżów prawa, jeśli brakuje odpowiedniego wyposażenia i przygotowania.

Po strzelaninie w Magdalence zmieniono, co prawda, przepisy dotyczące organizowania podobnych akcji i dozbrojono antyterrorystów w znaczny sposób, jednak winnym tej tragedii nigdy nie postawiono żadnych zarzutów. Mimo rozpoczęcia kilku „medialnych” procesów, wszystkich oskarżonych o nie dopełnienie obowiązków służbowych uniewinniono. Osoba odpowiedzialna za poinformowanie gangsterów o wymierzonej przeciwko nim akcji rozpłynęła się we mgle…

Na zdjęciu:
Dom, w którym schronili się bandyci. Fotografia wykonana następnego dnia po dramatycznej akcji antyterrorystów. Czerwoną strzałką zaznaczone zostało miejsce wybuchu ukrytej przez gangsterów bomby.

Przeczytaj także: Rambo z Wołomina

#wmrokuhistorii #historia #polska #ciekawostki #kryminalnahistoriamiasta #policja #gruparatowaniapoziomu #mafia
w-mroku-historii - STRZELANINA W MAGDALENCE, CZYLI NOC W ZAŚNIEŻONYM PIEKLE

W nocy...

źródło: comment_qTbKHoeuN03PDkaX2UVuVGtcohxVTo5j.jpg

Pobierz
  • 22
  • Odpowiedz
  • 102
@w-mroku-historii Całkiem szkoda że w serialu Pitbull trochę inaczej pokazano te historię. Dom w którym była akcja wyglądał na parę razy większy itd.
Swoją drogą to ładne tam musiały lewary pracować żeby nie zrobić prawdziwej obserwacji tylko posługiwać się jakimś planem budynku. Osoba która takie plany dostarczyła powinna być pierwszym skazanym.
  • Odpowiedz
@Prosument: swego czasu przeczytałem i oglądałem dosc dużo o tej akcji i obserwacja napewno była, nie pamietam dokładnie skad się wzięła pomyłka z drzwiami, ale w którychś dokumentów było to poruszane. Na pewno nie było tak ze pracowali tylko a podstawie planow
  • Odpowiedz
@w-mroku-historii: Jedna z pan, ktore byly odpowiedzialne za przygotowanie akcji i byly potem sadzone, siedzi sobie teraz w zarzadzie agencji detektywistycznej Lampart. Tak, ten Lampart od Iwony Wieczorek i Magdy Zuk.
W Internecie mozna bylo znalezc ckliwy artykul z Gazety Wyborczej, jak bardzo pokrzywdzona byla ta pani, ze ja oskarzono i sadzono.
  • Odpowiedz
@wilku88: @w-mroku-historii:
Słuchajcie to nie jest tak że dowódcy akcji nie dostali zarzutów. Dostali i to bardzo ostre.
Nie wychodzili z sądu przez 12 lat - cały czas jako oskarżeni, dopiero potem wygrali. I dobrze.

To nie jest wina policjantów ani zarządzających akcją, że na tysiąc (!) interwencji AT rocznie x 10 lat, w końcu jeden raz się zdarzą jacyś wariaci którzy założą do około domu improwizowane ładunki wybuchowe.
Tak,
  • Odpowiedz
@alfokloda0: Oczywiście nie ma co dyskutować na temat zastosowanej strategii, podjętych decyzji o nieużyciu snajperów itp. zostawiając to w gestii policji. No ale brak karetek (!) to jest straszne zaniedbanie.
  • Odpowiedz
@Piotrek00: od tamtego czasu je wprowadzili obowiązkowo. Lekcja wyciągnięta, jedziemy dalej.

Poza tym - pewnie oznacza to setki godzin miesięcznie i tysiące rocznie - pracy karetek które mogłyby być wykorzystane gdzieś indziej do ratowania życia.
  • Odpowiedz
@alfokloda0: Na tym polega życie. Nie przewidzisz wszystkiego, nie uratujesz wszystkich, nie zoptymalizujesz świata w stu procentach. Tak samo karetki (Twoim zdaniem) "marnują się" na wszelkiego rodzaju imprezach masowych, bo są tam w razie czego, a mogłyby może komuś uratować w tym czasie życie. Równie dobrze możnaby nie wysyłać karetek do ludzi starych, bo może ktoś młody będzie w tym czasie potrzebował. Według mnie strasznie dziwne myślenie.

Inna sprawa, skoro takich
  • Odpowiedz