Wpis z mikrobloga

Sporo ostatnio czytałem na temat wydechów a dokładniej poziomu głośności emitowanego przez owe wynalazki. Obie strony maja sporo zwolenników,każda strona ma sensowne argumenty: jedni twierdzą ze wydech musi byc cichy,spełniać normy bo uszkodzenie słuchu,bo wszyscy powinni iść ta droga a najlepiej to zeby wszystko było elektryczne. Drudzy wyznają zasadę „loud pipes save lifes”. Osobiście zawsze uważałem ze motocykl musi brzmieć bo miedzy innymi po to go mamy a seryjny wydech to pierwsza rzecz do zmiany tuż po wymianie oleju.U siebie posiadam wydech „nieoryginalny” ale jeździłem z dbkillerem, ot co motocykl sobie poprostu ładnie mruczał gdzies tam delikatnie.Przed mała wycieczka stwierdziłem ze wypróbuje druga opcje - wyjąłem dB killer,powstał pełny przelot (nie posiadam katalizatora). Po odpaleniu maszyny usłyszałem porządny,rasowy bas.Wiec jazda w trase. Nagle wszyscy zaczęli mi zjeżdżać,czy to w korku czy na trasie.Nikt nie ładował mi sie na pas,czułem sie jak Mojżesz przechodzący przez Morze Czerwone. Dźwięk z wydechu nie był dla mnie irytujący,wręcz podobało mi sie to ze ludzie sie oglądają.Po powrocie schowałem dB killer do szafy.Loud pipes save lifes!! Proszę to jednak potraktować z umiarem. #motocykle #motowarszawa
  • 1