Wpis z mikrobloga

Chyba jednak Wigilia Paschalna byłaby lepszym wyborem. Dostaliśmy specjalność zakładu, którą widzimy tej wiosny już po raz trzeci. Gdybym wiedział, że to dalej będzie wyglądać tak samo, być może nawet odpuściłbym ten mecz, co właściwie w ogóle mi się nie zdarza. A teraz, w kontekście tego sezonu, negatywne myśli krążą tak intensywnie jak rzadko kiedy.

Pół roku temu Jozak „stracił szatnię”. Miało to miejsce po najdotkliwszej porażce w sezonie, tąpnięciu w drużynie (jeśli tak możemy nazwać wypowiedzi Chorwata po meczu) i spotkaniu na parkingu. Potem była przerwa reprezentacyjna i… pięć kolejnych zwycięstw, a łącznie z Pucharem Polski nawet sześć. Bardzo chciałem, aby teraz efekt był podobny. Znów zagraliśmy jeden z gorszych meczów w całych rozgrywkach, w szatni atmosfera znów napięta do granic możliwości, znów przerwa na kadrę, a po niej (to już naciągane) też mecz z zespołem z Trójmiasta. Już wiadomo, że tak samo nie będzie, ale nawet seria pięciu zwycięstw to mogło by być za mało. Piszę tak dlatego, że na 34. kolejkę przypadałby mecz z Lechem, a na 35. – z Jagiellonią. Teraz jednak nie można wykluczać tego, że i to się zmieni, bo możemy nawet spaść na trzecie miejsce i układ gier będzie wyglądał jeszcze inaczej.

W tym sezonie mamy bardzo kiepską prasę i nie mam o to pretensji do mediów, bo być może na ich miejscu też bym wykorzystywał sytuację – tak to niestety działa. Natomiast większość pretekstów do tak negatywnego odbioru dajemy sami, jako Legia. Może to być sezon, w którym zostaniemy z niczym i nie zapamiętamy go z niczego pozytywnego. Puchary przegraliśmy w sierpniu, a do przegrania jest jeszcze liga i Puchar Polski. Już wcześniej, po porażce z Jagiellonią, czy tym bardziej z Wisłą, każdy mecz to wóz albo przewóz. Każda wygrana podtrzymuje nas przy życiu, ale każdy niewygrany mecz to może być ta strata punktów, która przeważy o braku mistrzostwa. Nie ma tu sytuacji szarych, a tylko czarno-białe: każda taka porażka to kompromitacja.

Marzy mi się, aby kiedyś Legia rozegrała idealny sezon, taki w którym nie dałoby się do niczego doczepić. Wiem jednak, że to niemożliwe z dwóch powodów. Po pierwsze, Legia nie jest na tyle mocna, żeby wygrać wszystko, bo choćby z europejskich pucharów zawsze gdzieś odpadnie, a na finał LM czy LE rzecz jasna bym nie liczył. Zresztą nawet 3. miejsce w fazie grupowej LM miało być „ośmieszeniem się na całą Europę” i tu przechodzę do drugiego powodu. Jeśli ktoś będzie chciał, to i tak się czegoś doczepi. Przecież z takim budżetem powinno być 111 punktów w sezonie i +200 w bramkach, a nawet jakby wyniki się zgadzały, to przecież jeszcze trzeba rozklepywać każdego jak Barcelona, a gole po stałych fragmentach i z dystansu się nie liczą. Generalnie nie należy się tym przejmować i takie powinno być właściwe podejście. Tylko łatwiej to znosić, gdy jednak argumenty są po naszej stronie. Obecnie zawodnicy nie dają nam nic na swoją obronę, bo kompletnie nie radzą sobie na boisku. Inną sprawą jest, że powtarzane są idiotyczne frazesy o odjeżdżaniu za hajs z Ligi Mistrzów, które to właśnie w mediach zostały wykreowane. Myślałem jednak, że ludzi w ich złośliwości stać na więcej, a to zrobiło się już trochę nudne.

Od meczu z Wisłą do wyrzucenia Kucharczyka do rezerw minęło sześć dni. Ale jeszcze w piątek były roztrząsane: słaba gra z Wisłą, złe transfery, wysoka średnia wieku… wszystko. Piszę o tym dlatego, że na mnie takie teksty działałaby dodatkowo motywująco. Chciałbym w następnych meczach zrobić wszystko, żeby pokazać, że jednak ludzie się mylili. Nie mogłem jednak być tak naiwny, aby oczekiwać, że zawodnicy Legii zareagują właśnie w taki sposób. W większości ich to ominęło, a nawet gdyby to do nich trafiło, to niespecjalnie musiało ich to zainteresować. Potwierdził to mecz z Arką. Zupełnie nic się nie zmieniło w ich podejściu, Arka była kolejnym rywalem, który nas zabiegał i zamęczył. Nie podjęliśmy walki i przegraliśmy mecz już w pierwszej połowie. W drugiej Arka świadomie odpuściła… ręce opadają, przecież to wszystko już pisałem dwa tygodnie temu po Wiśle Kraków. Legia przy cofniętym przeciwniku i większej swobodzie nawet w środku boiska nie potrafiła nic z tym zrobić, a jedynie podać do boku lub do tyłu. Jakby próbowali wejść z piłką do bramki, w czym zafiksowali się tak bardzo, że przez ostatnie pół godziny nie było żadnego strzału…

Dlatego tutaj nie pomoże ani Kucharczyk, ani Antolić z Philippsem, ani Hamalainen. Zawodnikiem, którego bardzo brakuje, jest obecnie Niezgoda, i bardzo szkoda, że zdecydowano się forsować jego występ z Wisłą. Natomiast personalia NIE SĄ tutaj problemem. Kto by nie grał, wygląda to tak samo. Oni w dalszym ciągu nie tworzą drużyny i dopóki to się nie zmieni, nie będziemy mogli liczyć na nic.

Na ogół sam jestem ostatni do bronienia piłkarzy i do większości jestem w stanie znaleźć coś, aby ich skrytykować. W ogóle nie przywiązuję się do nich specjalnie. Natomiast coś naiwnego może być w mojej dość konsekwentnej obronie trenerów pracujących w Legii. Choć w ostatnich latach każdy z nich coś z nią osiągnął, prawie każdy był odsądzany od czci i wiary i kończył jako nieudacznik. Wyjątkiem jest Czerczesow, który odszedł bezpośrednio po sukcesie. Natomiast już od dawna ciągnie się taki temat, że piłkarzom Legii dość często się ci trenerzy nudzą i gdy ma to miejsce, wówczas następuje konflikt ze szkoleniowcem i coraz słabsza gra, co kończy się w wiadomy sposób. Dlatego choć raz chciałbym, aby to trener był górą i zawodnicy przekonali się, że to nie oni mogą w tym klubie wszystko.

Problem jest jednak taki, że w tym celu trzeba postawić na właściwą osobę na tym stanowisku. A czy tak jest, to można mieć coraz mniejsze przekonanie. Nie wiem, w jaki sposób Jozak opanował sytuację jesienią, ale efekt boiskowy był bardzo przyzwoity. I tak jednak czuliśmy, że trzeba ten okres do końca roku przecierpieć, a wiosną może być tylko lepiej. Tymczasem trener dostał zawodników jakich chciał (i to niektórych bardzo szybko), dostał czas (choć zimą te przygotowania były nieco zaburzone), a mecze ma co tydzień, a nie co trzy dni. Pierwsze mecze dały nadzieję, że zostało to jakoś poukładane, nawet spotkanie z Zagłębiem, mimo że cudem wygrane, to jednak oceniam wysoko. Potem już jednak w ogóle nie było nawiązania do tamtej gry. Było kilka fajnych akcji z Cracovią i wypunktowanie Lechii, ale od tamtej pory częściej wyglądało to tak, jak z Jagą, Wisłą K. czy Arką. Dwutygodniowa przerwa nic nie zmieniła. Wiem, że po takiej rewolucji nie można się spodziewać efektów od razu, ale nawet jak na naszą Ekstraklasę gramy tragicznie. Wygrywamy tylko z kompletnymi kasztanami, a teraz kto tylko dołoży trochę więcej determinacji, ten jest w stanie nas pokonać.

Mimo wszystko liga jest na tyle słaba, że możemy ją jeszcze wygrać. Nie wykluczam tego, że Jaga i Lech mogą spękać i też tracić punkty. Ale tygodnie uciekają, a postępu nie ma. Z każdą kolejną taką porażką trzeba coraz mocniej brać pod uwagę ewentualność braku mistrzostwa. Co wtedy? Przede wszystkim Puchar Polski. Tu zostało nie osiem, a tylko trzy mecze. Wystarczy zagrać dobrze choćby dwa, a jest trofeum, uratowany start w pucharach, i to od późniejszej rundy. W rozgrywkach ligowych już na tyle skomplikowaliśmy sobie sytuację, że 2. czy 3. miejsce nie będzie niespodzianką (mimo wszystko każde niższe już tak). W pucharze wygląda to trochę inaczej, ale do tego jeszcze nawiążę pod koniec wpisu.

Odnośnie samego meczu nie bardzo chce mi się cokolwiek pisać, bo to znowu będzie to samo co zwykle. Trochę nienormalne jest, gdy zawodnikiem podejmującym największe ryzyko w rozegraniu jest środkowy obrońca. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że Remy to obecnie nasz najbardziej kreatywny zawodnik. On bardzo często nie ma komu podać, ale potrafi zrobić przewagę dryblingiem lub wykorzystaniem siły fizycznej. Takich zawodników nam trzeba – wciąż będę podkreślał, że świetna gra Odjidji w zeszłym sezonie w dużej mierze wynikała nie tylko z jego umiejętności, ale i możliwości fizycznych. Teraz to nawet taki Jodłowiec, który w Piaście lekko odżył, byłby dla nas zbawienny ze swoimi predyspozycjami. W ogóle mam wrażenie, że wyjątkowo łatwo marnujemy zawodników – Jodła i Czerwiński odpaleni, dają radę w Piaście, podobnie Dąbrowski w Zagłębiu. Nieodżałowana jest dla mnie strata Nagya, do którego nikt nie potrafił dotrzeć, a moim zdaniem przejawiał duży potencjał. Teraz kisi się na ławce w Ferencvarosu. Piłkarzem, którego Legia w tym sezonie wykreowała, jest jedynie Niezgoda, i może trochę Szymański. To bardzo pozytywne przykłady. Ale cała reszta w tym sezonie zjeżdża w dół. Dziś stosunkowo dobre pół godziny zagrał Rado, bo jako jeden z niewielu potrafił utrzymać się przy piłce. Jednak kolejna kontuzja nie wróży nic dobrego. Niestety też dużo jest u niego gry w miejscu, nie dobiega już do piłek, które w przeszłości nie stanowiły dla niego problemu. Umiejętności ma, tak samo Eduardo, ale oni bardzo kiepsko się ruszają. A na stojąco niestety nie wygramy żadnego meczu.

Jak wspomniałem wyżej, wiele nie zmienił powrót Antolicia i Philippsa. Może wyglądało to delikatnie lepiej niż z Jagą czy Wisłą, ale nadal Arka była w stanie się przedostawać przez ich strefy. Sami zawodnicy nie dołożyli się też za bardzo do rozegrania, nawet jeśli byli ruchliwi i szukali gry. Ta układała się może i do 30. metra, ale potem już brakowało pomysłu. Vesović tradycyjnie próbował szarpać, ale kolejny raz nic z tego nie wynikło. Hamalainena zapamiętałem z dwóch nieudanych przyjęć w polu karnym Arki – być może to były nawet bardzo groźne sytuacje, ale nie było nam dane się o tym przekonać. Obecność Pasquato w składzie była dużym zaskoczeniem, ale jego wejścia z ławki w poprzednich meczach były stosunkowo niezłe. Tylko że to też nie jest zawodnik na taką walkę jak przeciwko Arce. On raczej unika kontaktu, dobrze się czuje, jak ma więcej miejsca. Potrafi strzelić z dystansu i wrzucić piłkę, ale do pierwszego rodzaju zagrań nie dochodził (dziś raptem raz), a w drugim przypadku nie bardzo było do kogo. Stałe fragmenty wyglądały jako tako, po jednym z nich była nasza najlepsza sytuacja w meczu, czyli zablokowany strzał Pazdana.

Ale podsumowując, nie mieliśmy ani zawodników nadających się do walki z Arką ani takich, którzy jednym podaniem byliby w stanie coś wykreować. Nie istniał pressing, który często może pomóc rozwiązać takie problemy, a w dwóch pierwszych meczach tego roku był elementem nieźle funkcjonującym. Katastrofalne trzymanie linii spalonego przez Eduardo i Jędrzejczyka, co zaprzepaściło nam dwie potencjalne bardzo dobre okazje. Nie wiem więc w takim razie, w jaki sposób zamierzaliśmy to wygrać. Pomysł, niezależnie od tego, jaki był, nie zadziałał.

Czy można powiedzieć, że chociaż było lepiej w defensywie. Niby tak, ale jednak nie do końca. Można by wspaniałomyślnie uznać, że gola straciliśmy pechowo, bo Arka sprytnie zrobiła wyłom w murze, a piłka poleciała w sposób bardzo niewygodny dla Malarza. Ale ta sytuacja wiele nie zmienia w ogólnej ocenie. Arka tworzyła też inne sytuacje, po których w naszym polu karnym się wręcz paliło. Zdecydowanie za często jej zawodnicy znajdowali się bez krycia, a my byliśmy do nich spóźnieni. Nagminne są też błędy w ustawieniu, przez co przeciwnicy unikają spalonych – przoduje w tym zwłaszcza Vesović, gdy gra z tyłu.

Dlatego rozumiem tych, którzy walą głównie w Jozaka – taktyki nie ma, atmosfera w szatni nieogarnięta, a do tego znowu zabrakło analizy przeciwnika. Dla mnie w XXI w. to jest nie do pomyślenia – to samo pisałem o przygotowaniu fizycznym, ale tak samo trzeba pisać o innych elementarnych sprawach. Jeżeli te pogłoski to prawda, wówczas taki Henning Berg bije Jozaka na głowę pod względem taktycznym. Nie wiem nawet, czy u Czerczesowa nie wyglądało to bardziej profesjonalnie. A jeżeli taką amatorszczyznę wykorzystują drużyny ligowe z Ekstraklasy, to jak to się skończy w europejskich pucharach? Wystarczyły mi już Astana i Sheriff, za więcej podziękuję, ale teraz my gramy chyba nawet gorzej niż wtedy.

No i cóż, już we wtorek mamy Górnika Zabrze w PP. Z góry trzeba powiedzieć, że porażka będzie kolejną kompromitacją. Tam nie ma ławki, a dziś wypadli z gry kolejni zawodnicy – Wolsztyński i Koj. Ostatnio remisują mecz za meczem, i to wciąż po 2:2. Taki wynik chyba nie byłby zły, ale wygląda to słabo, jeśli teraz musimy się obawiać praktycznie każdego w tej lidze. Pokazaliśmy już, że możemy przegrać z każdym. Dlatego oczywiście nie mam dobrych przeczuć. Byłoby świetnie, gdyby wrócił Niezgoda, ale to i tak będzie powrót po trzech tygodniach bez treningu, więc cudów bym się po nim nie spodziewał. Kontuzje trochę krzyżują nam plany, ale one nie mogą być usprawiedliwieniem, bo w innych klubach jest gorzej, choćby właśnie w takim Górniku. W sobotę mamy mecz z Pogonią i wówczas rozstrzygnie się, czy sezon zasadniczy zakończymy na 2. czy na 3. miejscu. Bo że nie będzie to pierwsze, to już jest to pewne. Oby tego samego nie trzeba było pisać na tydzień przed 37. kolejką…

#kimbalegia #legia
  • 37
Legia jest na etapie opanowywania szczebla międzynarodowego.


@Kilikrst: co w tym jest nieprawdą? Ja bym posunął się dalej i bym bez skrupułów stwierdził że opanowała szczebel międzynarodowy.
@peetee: no masz racje, ten jeden "udany" niczego nie zmienia.

FK Moskwa, Brondby Kopenhaga, Rosenborg Trondheim, Ajax Amsterdam 4:0, 1:0, FC Midtjylland, Club Brugge, Napoli 7:2, Sheriff Tyraspol Steaua Bukareszt Celtic FC Borussia Dortmund 14:4(!) Real 8:4 FK Astana

Duzo tych szczebli juz opanowala, legia na szczycie!
@Kilikrst: sory ale chyba se jaja robisz xD nie dość ze jesteś tendencyjny to ewidentnie nie rozumiesz co to znaczy opanować szczebel międzynarodowy.

Wg Twojego rozumowania to szczebel międzynarodowy opanowal co najwyżej może Real ale to też może nie do konca (vide kompromitacja 3:3 z Legią)
@Kilikrst: ale o co Ci chodzi, wejscie na regularny szczebel międzynarodowy to regularna gra w fazach grupowych - jedyna Polska drużyna od nie wiem, 20 lat ktora gra regularnie w pucharach, naprawdę tego nie rozumiesz?

Co do Twojego pytania to prosze bardzo: Spartak Moskwa, Sporting Lizbona, Trabzonspor - solidne Europejskie firmy które Legia odprawiała do domu. Dodajmy do tego sportowe #!$%@? Celtiku, remis z Realem Madryt i gra rowny z równym
@peetee no i właśnie dlatego sie z Ciebie smieje

8:4 z realem! Jest powod do dumy!
Rowny z rownym Ajax :D
Celtic - profesjonalny miedzynarodowy poziom - nie wiedziec kogo sie wpuszcza na boisko
Trabzon, spartak Sporting - no potęgi, same wysokie szczeble, no ale jak sie gra rowny z rownym z Ajaxem...

Jestescie zenujacym klubem jak na poziom naszej ekstraklasy. Majac takie zaplecze finansowe, kazdy szanujacy sie klub wciagalby polska lige
no i właśnie dlatego sie z Ciebie smieje


8:4 z realem! Jest powod do dumy!

Rowny z rownym Ajax :D

Celtic - profesjonalny miedzynarodowy poziom - nie wiedziec kogo sie wpuszcza na boisko

Trabzon, spartak Sporting - no potęgi, same wysokie szczeble, no ale jak sie gra rowny z rownym z Ajaxem...

Jestescie zenujacym klubem jak na poziom naszej ekstraklasy. Majac takie zaplecze finansowe, kazdy szanujacy sie klub wciagalby polska lige nosem.