Wpis z mikrobloga

„#!$%@?”, najbardziej polskie, arcypolskie słowo. Mrożek dziwił się kiedyś, że nie występuje ani razu w naszej konstytucji.

Skąd się wzięło? Aleksander Brückner w przedwojennym słowniku etymologicznym pisze tylko, że występuje wszędzie u Słowian poza Rosją, gdzie mówi się „bladź”. Klasyczna rosyjska czastuszka uczy:

Po giermanski alte Hure,
a po russki stara blad',
po giermanski ficken machen
a po russki #!$%@?'.

Brückner umieścił słowo „#!$%@?” dopiero pod sam koniec słownika, w „Uzupełnieniach” występujących po „Dodatku”. Na temat jego pochodzenia napisał tylko: „Wywody niepewne, więc je pomijam”.

Powojenny słownik etymologiczny Franciszka Sławskiego, wydawany przez 30 lat i nigdy nie ukończony, dojechał jednak do litery „Ł”, a więc „#!$%@?ę” objął. Sławski zauważył, że słowo pojawia się w zabytkach języka polskiego od roku 1415, odnotował, że w innych językach występuje wszędzie u Słowian, a oprócz tego także u Węgrów i Litwinów jako zapożyczenie z języków słowiańskich, ale na temat jego pochodzenia przedstawił dość dziecinną hipotezę, że to niby od „kury”. Powtarzają to za nim niektórzy późniejsi autorzy.

Żeby znaleźć prawdziwe pochodzenie słowa „#!$%@?”, trzeba się cofnąć znacznie dawniej, do mykeńskiej Grecji, mniej więcej do XVI-XIV wieku przed naszą erą. Mykeńczycy spisywali teksty - nie żadną poezję ani mity, tylko inwentarze rozmaitych dóbr - na glinianych tabliczkach, używając pisma sylabicznego odziedziczonego po poprzedniej kreteńskiej cywilizacji, która posługiwała się jakimś nieodczytanym do tej pory językiem nieindoeuropejskim. Na początku lat 50. angielski architekt i samorodny geniusz językowy Michael Ventris (syn pułkownika armii brytyjskiej w Indiach Edwarda Ventrisa i urodzonej w Anglii, ale wywodzącej się z rodziny warszawskich Żydów Anny Doroty Janasz) odszyfrował pismo mykeńskie, tzw. pismo linearne B, i stwierdził ku zdumieniu całego świata naukowego, że była to archaiczna forma greki.

Sylabariusz, czyli osobne znaki dla kilkudziesięciu sylab, nie nadawał się do zapisu greki tak dobrze jak pismo alfabetyczne, ale alfabet Grecy pożyczyli od Fenicjan znacznie później, dopiero w VIII wieku p.n.e. Na razie, w XVI-XIV wieku, sylabizowali na swoich tabliczkach takie słowa jak ti-ri-po (tripos - trójnóg), e-ra-wa (elaiwa - oliwa), ku-mi-no (kyminos - kmin) albo sa-sa-ma (sasama - sezam). To, że w słowie „elaiwa” występuje „w”, jest ważne, bo w klasycznej grece ta głoska zniknęła. Ze względu na formę zapisu w archaicznym alfabecie greckim nazywa się ją „digamma”. Wymawiało się ją jak angielskie „w” albo jak nasze „ł”. Czyli „elajła” - oliwa.
Na mykeńskich tabliczkach występuje też słowo ko-wo, które odczytuje się „korwos”. Znaczy „młodzieniec”. W klasycznej grece gubi „w” i występuje w formie „κοῦρος”, „kouros”.
Ma ono swój odpowiednik żeński, na tabliczkach mykeńskich ko-wa.
Ko-wa, czyli „korwa” (czytane „korła”). „Dziewczyna”, „panna”, „niezamężna kobieta”. W klasycznej grece „κόρη”, „kore”.
Są dziesiątki posągów kurosów i kor, przeważnie z VI wieku p.n.e. Kurosi są zawsze nadzy, a kory zawsze ubrane w długą szatę. Na ustach półuśmiech, który historycy sztuki nazywają „zagadkowym”. Trochę jak Mona Liza, trochę jak Budda na posągach. Ten uśmiech później znika z greckiej rzeźby.

O tych „korwosach” i „korwach” przeczytałem w książce Johna Chadwicka „Odczytanie pisma linearnego B”, która po polsku wyszła w roku 1964 w serii „Omega”, a ja ją przeczytałem w roku 1986 szykując się na pierwszym roku studiów do egzaminu z historii starożytnej u profesora Benedetto Bravo, ojca Pawła Bravo, mojego kolegi, redaktora „Tygodnika Powszechnego”.

I od razu wiedziałem, że to jest to. Fonetycznie ma sens, semantycznie ma sens. To jest to samo, co z „dziewką” i „dziwką”, tylko na znacznie starszym substracie językowym.

Ciekawe: to, że w rozmaitych językach indoeuropejskich na określenie prostytutki występują różne wyrazy, świadczy, że w czasach indoeuropejskiej wspólnoty językowej, czyli w ciemnej pradawnej epoce w rodzaju XXV-XX wieku p.n.e. nasza cywilizacja nie znała prostytucji. To w sumie zrozumiałe, bo do powstania prostytucji potrzebne jest istnienie miast z ich pieniądzem i anonimowością. Cytowana już niemiecka „Hure” oraz angielska „whore” pochodzą od germańskiego słowa „huor” oznaczającego „seks pozamałżeński, zdradę małżeńską”, a to pochodzi podobno od praindoeuropejskiego rdzenia, z którego wywodzi się też łacińskie słowo „carus” - „kochany, drogi”.

W roku 2000 wyszedł kolejny polski słownik etymologiczny, autorstwa Andrzeja Bańkowskiego. Też niedokończony, zatrzymał się na „P”. Ale hasło „#!$%@?” jest. Czytamy: „słowo obelżywe (...), toteż jego użycie w staropolskich kodeksach prawnych obłożone sankcjami (>gdyby mać jego #!$%@?ą mianował, w takąż winę skazujemy ji być upadłym<), starsza postać >#!$%@?< zachowana reliktowo w najczęściej używanym wyrażeniu >#!$%@? macierze syn<”. I dalej mamy to: „*kour-u-s >kobieta niezamężna<, porównaj greckie >koura<, >koure<, >kora<, >kore< (...). Sens pejoratywny rozwinął się w słowiańskim właśnie z wyrażenia >kurve matere syn<, >syn niezamężnej matki<, >syn nieznanego ojca, bękart, wyrzutek, nie należący do rodu<. W XVI wieku polskie >#!$%@?< już zwykłą nazwą zawodowej prostytutki, z licznymi derywatami: zdrobniale >#!$%@?< 1564, >#!$%@?<, rozpustnik, stręczyciel 1540, przymiotnik >#!$%@?< 1521, >#!$%@?<, rozpusta, nierząd, stręczycielstwo 1540 (...) >#!$%@?ć< 1471, >#!$%@?ć się< 1540 (...), >#!$%@?< I poł. XVI w.”.

Na zakończenie hasła Bańkowski pisze: „W polskiej mowie potocznej dziś już nic nie znaczy, używane jako partykuła emfatyczna (bezpośrednio po wyrazie, który mówca chce podkreślić)”.

Nic nie znaczy? Moim zdaniem to jedyny wyraz polski, który znaczy, #!$%@?, wszystko.

#ciekawostki #jezykpolski ##!$%@? #wartosciowetresciznocnej #heheszki
  • 44
@czysta: tak na marginesie to sa jakies gownodociekania, a nie analiza etymologiczna. Slowo z XV w. p.n.e przenika do jezyka praslowianskiego, ale w zadnym z slowianskich jezykow wspolczesnych nie ma swojej kontynuanty. Ktos kto to pisal to mial fantazje
@sielkunczik

Slowo z XV w. p.n.e przenika do jezyka praslowianskiego


Gdzie w tym tekście masz taką sugestię? Za to jest odwołanie do późniejszej greki, a "sens pejoratywny rozwinął się w słowiańskim właśnie z wyrażenia >kurve matere(...)". Jest to tylko nawiązanie do najdawniejszych udokumentowanych korzeni współczesnego słowa,które i tak do naszego języka dotarło inną drogą. Poza tym, nikt o zdrowych zmysłach nie pisałby o jakichś językach prasłowiańskich/prasłowianach w epoce brązu.
@czysta: a tu jeszcze na dokładkę artykuł z Racjonalisty, sprzed ok. 2 lat :)

Minęła 600. rocznica jednego z najdonioślejszych wynalazków lingwistycznych Polski - słowa "#!$%@?", bez którego spora część naszego narodu nie miałaby jak wyrażać swoich emocji. Słowo pojawiło się u nas po raz pierwszy w 1415, czyli wtedy gdy całkowicie zgasło w Polsce Słońce. Musiała to zatem być całkiem naturalna i mimowolna reakcja na wyłączenie centralnego oświetlenia.

Opis ma
które i tak do naszego języka dotarło inną drogą.


@michelney: w jaki sposób? I dlaczego akurat do naszego, a do innych słowiańskich nie?

Poza tym, nikt o zdrowych zmysłach nie pisałby o jakichś językach prasłowiańskich/prasłowianach w epoce brązu.


@michelney: owszem, nikt o zdrowych zmysłach nie. Ale jacyś miłośnicy turbosłowianów już tak. Gotowi są udowadniać, że "Imperium Lechickie" było kontynuatorem starożytnej Grecji za pomocą takich gównianych teorii.