Wpis z mikrobloga

@Trollosiewicz: Święta to nie tylko czas radości i kontemplacji. W mojej rodzinie zdarzały się i historie makabryczne. Jedną z nich jest opowieść o wuju Samuelu Bartnickim, tak tak, chodzi o słynnego "Wampira z Murzinowa" jak nazwała go prasa w latach 70-tych. Jak to często w takich sytuacjach bywało nikt nie podejrzewał właśnie wuja o to, że to on jest seryjnym mordercą. Do dziś można znaleźć wzmianki o całej historii w prasie z tamtych lat. Informacje tam zawarte nie odbiegały zbytnio od relacji o wuju jakie przekazywali nam członkowie naszej rodziny. Mianowicie Samuel mieszkał od lat sam, rodzice jego Barnaba i Zofia zmarli na łupież na płucach który przetrzebił dużą część populacji Murzinowa w latach 50-tych. Był jedynakiem, a pieniądze zarabiał obrabiając małe gospodarstwo. Trudnił się również pędzeniem siwuchy, a co ciekawe szło mu to o tyle dobrze, bo był jedynym producentem w okolicy który był abstynentem. Natomiast jeśli chodzi o kobiety, to nikt nigdy nic nie widział, nie słyszał na ten temat. Podejrzewano go nawet o sodomię, ale sądzili, że brak baby wynika raczej z wrodzonej nieśmiałości Samuela.

Ale do rzeczy. Jak to bywa na świecie, ludzie giną, a gdy giną młode kobiety, a w dodatku ładne, to już sprawa robi się medialna. Tak też stało się i wtedy. Kobiety ginęły, między 1973, a 1976 rokiem zaginęło ok. 40 kobiet. Przepadły bez śladu, wtedy to młody porucznik MO Sławomir Zborewicz za punkt honoru postawił sobie wyjaśnienie tej sprawy, uważał, że te zbrodnie to sprawka tej samej osoby, bądź grupy osób. Jako, że porucznik był w MO, to nie miał honoru i sprawy nie rozwiązał, ale za karę przydzielono tę sprawę porucznikowi Mieczysławowi Golibródce który zabrał się do roboty. Zadbał o wszystko, w zadymionym od papierosów pokoju stosy akt przewalały się po podłodze, miał mapę okolicy, gdzie wetknięta szpilka symbolizowała ofiarę zaginięcia. Co ciekawe przez kilka lat działalności "Wampira" nie zlokalizowano ani jednego ciała, ale patrząc na mapę jedna rzecz rzucała się w oczy. Miejsca zaginięć utworzyły niemal idealny okręg, a w jego środku była jedna miejscowość - Murzinowo. Golibródka przeczesał całą wieś w poszukiwaniu kogoś podejrzanego, właściwie akurat w tej wsi nie znalazł nikogo niepodejrzanego. Drążył dalej, bez skutku. We wsi zawrzało, wszyscy wiedzieli już o obecności milicji, gazety również pisały już o "Wampirze z Murzinowa", a zaginięcia nie ustawały.

Profil ofiar prezentował się tak, ginęły kobiety w wieku 17-30 lat, niezbyt krępej budowy ciała, wręcz z przewagą bardzo szczupłych, przeważnie były ładne i to na co zwrócił uwagę porucznik Mieczysław, wszystkie miały piękne, długie włosy, ale nie było zasady co do koloru czy rodzaju fryzury. Znikały z taką samą częstotliwością brunetki, rude, blondynki i szatynki, z prostymi czy kręconymi włosami, jeden wspólny mianownik - włosy były długie. Golibródka sprawdził więc fryzjera, jednak 92 letni Mandziejewicz, mimo, że trzymał się nieźle, odpadł z grona podejrzanych. Porucznik więc zaczął prześwietlać mieszkańców którzy mieli problemy z prawem. Było tego bardzo wiele, więc ograniczył się do ostatnich pięciu lat. Szukał czegoś, choć sam nie wiedział czego. Lubomir Budka został zatrzymany za pojenie gęsi bimbrem, Adam Torczyński trafił na wytrzeźwiałkę za pływanie kajakiem po drodze gruntowej, Miłosz Bączyński nachodził matkę nocami przebrany za zmarłego ojca i wymuszał od niej tak pieniądze na alpagi, Jan Marek Matusz obnażał się na pomoście wykrzykując coś po niemiecku, było tego bardzo wiele... Ale coś tknęło porucznika w jednej sprawie, w Ełku jeden mężczyzna chciał ukraść spod sklepu manekina, personel wszczął alarm gdy zobaczył mężczyznę który oddalał się ze sztuczną kobietą pod pachą - mężczyzną tym był nie kto inny jak wuj Samuel. Golibródka sprawdził podejrzanego, samotny mężczyzna, mieszkający sam bardzo pasował do profilu podejrzanego. Milicja zrobiła nalot, nie znaleziono żadnej z ofiar, ale w piwnicy było coś bardzo dziwnego. "Salon fryzjerski", manekiny kobiet siedzące przy stołach z prasa kobiecą, manekiny przed lustrem i każda z nich miała na głowie piękną perukę z długimi włosami... Przyciskany ogniem pytań milicjanta Samuel zmiękł i przyznał się do 56 morderstw. O to oryginalny zapis zeznań Samuela:

"[...] oglądałem kryminały dlatego wiedziałem, że muszę działać poza miejscowością w której mieszkam. Jeździłem więc PKS-em 100 km od domu, zawsze w inną stronę, miałbym problem by dowieźć kobietę do domu, więc po zabiciu jej obcinałem włosy na miejscu odpowiednio je chowając. Ciała przenosiłem na cmentarz, widząc wykopany grób pogłębiałem go, wrzucałem ciało i przykrywałem ziemią, resztę za mnie robili grabarze. Ze strzyżonych włosów robiłem w domu peruki. Bardzo chciałem zostać fryzjerem, ale rodzice zmusili mnie do bycia rolnikiem, gdy zmarli mogłem zostać fryzjerem, ale wstydzę się ludzi i kobiet, więc nie miałem śmiałości. Zrobiłem sobie właśnie dlatego salon fryzjerski w piwnicy, dzięki czemu mogłem sobie godzinami wieść życie fryzjera bez stresu. Jednak po zabiegach peruki mi się zużywały, więc musiałem zabijać kolejne kobiety by pozyskać włosy na nowe peruki".

Podczas sprawy w sądzie sędzia zapytał:
- Dlaczego więc w takim razie nie kupił oskarżony peruk w sklepie tylko mordował w tym celu kobiety?
- Aaa... Nie wpadłem na to - odpowiedział wuj.

#pasta #jaskiniatrolli #wampir #seryjnimordercy
  • 2