Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#logikarozowychpaskow #niebieskiepaski #zdrada #zwiazki
TL;DR: Moja była przespała się z kolegą, który miał w tym czasie dziewczynę, a później zdradziła mnie z gościem, z którym była na weselu tego pierwszego kolegi, po czym napisała do nic nie wiedzącej żony tego pierwszego, z prośbą o zdjęcia z wesela, bo dobrze się bawiła ( _)

Mam pewną zagmatwaną sytuację i chciałbym zasięgnąć Waszej porady.
Otóż w na początku 2013 roku zacząłem spotykać się z #rozowypasek z którym fajnie się rozmawiało, była ewidentna chemia między nami i naturalną drogą rzeczy po jakimś czasie zostaliśmy jak się wydawało szczęśliwą parą. W okresie w którym zaczęliśmy być ze sobą rozmowa zeszła na temat naszych wcześniejszych doświadczeń seksualnych. Dla mnie to dosyć istotna sprawa, bo nie chciałbym po kilku latach dowiedzieć się, że miała np. 10 partnerów, co mogłoby wywołać lekki kryzys w związku, a rozowypasek też był ciekaw ile miałem dziewczyn.
Jako, że moim zdaniem związek należy budować na wzajemnym zaufaniu i szczerości, oraz na tym, że nie mam nic do ukrycia powiedziałem mojej drugiej połówce, że miałem dwie partnertnerki seksualne, z czego jedna była moją dziewczyną z którą byłem 2,5 roku.
Dziewczyna również sama i dobrowolnie (nie nalegałem i nie naciskałem na nią w żaden sposób) poinformowała mnie, że nigdy nie była w poważnym związku (za wyjątkiem krótkich relacji w gimnazjum-liceum gdzie na całowaniu się kończyło), nie ma żadnego doświadczenia seksualnego ( ͡° ͜ʖ ͡°) (w momencie rozmowy oboje mieliśmy po 22 lata, więc trafiło mi się złoto ( ͡° ͜ʖ ͡°)), za wyjątkiem jak to określiła "pewnego incydentu". Otóż ten incydent polegał na tym, że po przyjęciu się do pracy, będąc na 9 - miesięcznym szkoleniu na drugim końcu kraju (pracuje w mundurówce), gdzieś pod koniec szkolenia przespała się z kolegą będąc pod wpływem alkoholu.
No ok, myślę sobie, nic złego nie zrobiła i dla mnie nie miało to większego znaczenia, jednak kończąc ten temat coś mnie tknęło i zapytałem, czy kolega był wolny.
Dziewczyna się zmieszała, strzeliła buraka, głowa w bok i nie wiedziała co ma powiedzieć. Ja nie naciskając nic się nie odzywałem czekając na dalszy rozwój sytuacji. Po kilku sekundach przyznała, że miał dziewczynę, ALE słyszała, że miał z nią zerwać (jakby miało to ją usprawiedliwiać) no i byli trochę wstawieni. Powiedziała też śmiejąc się przy tym, że pół jej rocznika na szkoleniu huczało o tym, że coś kręcą ze sobą.
Trochę, to mną wstrząsnęło, bo jestem człowiekiem o prostym kręgosłupie moralnym. Na moje pytanie czy coś czuła do tego kolegi, stwierdziła, że tak, on do niej chyba też. Oznajmiła mi również, że dziewczyna swojego kolegi była bardzo zazdrosna o nią (o moją dziewczynę), bo w okresie przerw świątecznych zauważyła, że sporo pisali ze sobą. Na końcu powiedziała, że z tym kolegą nic nie wyszło, bo jego dziewczyna tutaj cytuję "złapała go na dziecko" i to definitywnie przekreśliło ich dalszą bliską relację. Ta dziewczyna oczywiście o niczym się nie dowiedziała...
Do tej całej sytuacji doszło około rok wcześniej przed naszą rozmową.
Będąc trochę wstrząśnięty tym co usłyszałem i starając poukładać sobie to wszystko w głowie stwierdziłem, że każdemu zdarzy się popełnić w życiu jakiś błąd, mniejszy lub większy i jeśli wysunęła z tego jakieś wnioski, to ok. Dla mnie temat był zamknięty i nie chciałem o nim więcej rozmawiać. Dziewczyna też była zadowolona, bo bała się potępienia z mojej strony.
Czas przyjemnie mijał, wspólne wakacje, wycieczki na weekend, spotkania rodzinne i ze znajomymi, snucie planów na przyszłość itd.
Byliśmy również na weselu jej koleżanki ze szkolenia i jak się okazało miał tam być jej kolega z kursu... Razem z żoną i małym dzieckiem. Podczas podróży na to wesele prosiła mnie, żebym się nie wygadał czasem, bo jego żona w dalszym ciągu o niczym nie wie, a gdyby się dowiedziała, to zostawiłaby go. No ok, obiecałem, że będę pamiętał.
Na weselu jak to na weselu. Państwo młodzi specjalnie usadowili nas obok jej kolegi i jego żony, bo skoro "trzymali się blisko siebie" na kursie, to będą mieć do pogadania ( ͡° ͜ʖ ͡°). Wesele jakoś zleciało, było dosyć normalnie, mimo, że czułem się nieswojo z racji sytuacji w jakiej się znalazłem. Bardzo było mi szkoda tej dziewczyny, swoją drogą bardzo miłej, ale nie wiedzącej o niczym. Zauważyłem też, że była trochę smutna jak moja rozmawiała z jej mężem... Tylko dlaczego skoro o niczym nie wiedziała? O tym wspomnę na końcu.
Pod koniec tego wesela jak już zbieraliśmy się do wyjścia, ten koleś zaproponował, żebyśmy przespali się u nich i jutro razem wpadniemy na poprawiny ( ͡° ͜ʖ ͡°). Ja siedzę cicho bez reakcji, moja również, jego żona też się nie odezwała. Doszło do niezręcznej ciszy i jakoś wybrnęliśmy wszyscy z tej krępującej sytuacji. Dodam tylko, że kolega nie wiedział, że wiem o tym "incydencie", bo formalnie tylko oni we dwoje wiedzieli.
Czas leciał dalej...
Wszystko było pięknie i fajne do czasu wesela jej brata, na którym się dosyć mocno wstawiła i zamiast ze mną się bawić, to polazła do kolegów (brat i koledzy pracują w tej samej formacji mundurowej). Nie żebym jej bronił napić się ze znajomymi i nie mam na myśli tego, że ma być przywiązana do mnie, jestem zdania, że jak najbardziej można i nawet trzeba się napić jak jest taka okazja, ale nawet jej drugi brat i siostra zauważyli i zwrócili jej uwagę, że trochę źle robi. Ona w płacz, bo ja jestem zdenerwowany siedzeniem jak słup soli i postanowiłem pójść do domu, bo stwierdziłem, że moja dalsza obecność jest bez sensu.
Minęło dwa dni zanim się do mnie odezwała, stwierdziła, że źle zrobiła i przeprosiła mnie za to. Ok, zdarza się, każdy popełnia błąd. Ale jak się później okazało był, to początek rozpadu naszego związku, bo przez dwa kolejne miesiące zaczynało się psuć między nami, czego efektem było poinformowanie mnie w grudniu przez SMS'a, że z nami koniec... Ja w panice, dzwonie i piszę, staram się pogadać a ona ma to wszystko w dupie. Wiem, że to subiektywna ocena, ale naprawdę mi zależało przez cały nas związek, starałem się ile mogłem, żeby była zadowolona, lecz po tym nieszczęsnym weselu coś z jej strony zaczęło być nie tak.
Sprawa zakończyła się w ten sposób, że po wielkich trudach i staraniach znowu byliśmy razem pod koniec grudnia.
Czas znowu leciał, aż do kolejnego kryzysu w okolicy lutego/marca 2014 roku, gdzie znowu zauważyłem brak zaangażowania z jej strony, była małomówna.
Zauważyłem coś jeszcze, a mianowicie to, że od pewnego czasu dziwnie spogląda na telefon.
Będąc u niej pod jej nieobecność postanowiłem sprawdzić jej telefon (wiem, że to nieładnie i godne potępienia, ale musiałem wiedzieć) i okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Okazało się, że sporo pisze z jakimś kolesiem, do którego na koniec rozmowy pisała "kolorowych snów" . Myślę sobie o co cholera chodzi? Do mnie tak nie pisze, a do jakiegoś typa tak! Może jestem przewrażliwiony, ale bardzo nie spodobało mi się to.
Wróciła do pokoju, pytam się co to za gość. Ona na to, że jak jej śmiałem zaglądnąć w telefon, jakim prawem, czyli standardowa gadka ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Pytam się jej spokojnie raz jeszcze, co to za facet, a ona na to, że kolega. Pytam, czy pracują razem, ona że nie. Zapytałem, więc po co tyle z nim pisze, to odpowiedziała, że jak do niej napisał, to wypada odpisać itd.
Skończyło się na tym, że dwa dni później spotkała się i poinformowała mnie, że nasz dalszy związek nie ma sensu, czy nie widzę, że do siebie nie pasujemy itd..
Ja oczywiście załamany, szukam błędu, który mogłem gdzieś popełnić, ale co najgorsze nie widzę nic złego w swoim zachowaniu (dodam skronie, że bardzo sporadycznie piję alkohol, jak już to piwo-dwa raz na kilka miesięcy, nie palę, nie przeklinam).
Piszę i dzwonię do niej, ona nic. Nie odbiera, nie odpisuje.
Stwierdziłem, że moje dalsze starania nie mają sensu, że jak nie jest ze mną szczęśliwa, to dam sobie spokój. Napisałem jej, że jest mi przykro, ale szczerze się starałem. Życzyłem jej wszystkiego najlepszego.
W międzyczasie spotkałem się ze swoim niedoszłym szwagrem i z jej siostrą. Bardzo fajni ludzie, ale nie byli mi w stanie pomóc. Powiedzieli, że raczej nikogo innego nie poznała, że jakby tak było, to powiedziałaby mi o tym i że szkoda, że tak wyszło.
No ok i tak w życiu bywa. Nic na siłę... Ale jak się okazało "nowy kolega" jednak z nią pracuje na jednej zmianie ( ͡° ͜ʖ ͡°) i dwa miesiące po naszym rozstaniu była z tym nowym "kolegą" na ślubie tego pierwszego kolegi o którym pisałem na początku (na ślubie kościelnym, cywilny wziął zaraz po zrobieniu dziecka). Okazało się równie, że pisała do żony tego kolegi z prośbą o przesłanie zdjęć ze ślubu, bo się świetnie bawiła ( ͡° ͜ʖ ͡°). Krew się we mnie zagotowała jak się o tym dowiedziałem. Jak można być tak bezczelnym w stosunku do tej dziewczyny? Jak można było mnie tak okłamać?
Wcześniej wspomniałem, że na tym pierwszym weselu, na którym był jej kolega z kursu razem z żoną i dzieckiem, ta żona siedziała smutna przez cały czas, mimo, ze była bardzo miła i starała się zachować pozory. Na tym weselu zaciekawiło mnie jeszcze jedno. Jak mnie przedstawiała temu koledze i jego żonie, to dlaczego była z nią na Ty mimo, że wcześniej się nie znały? To nie dawało mi spokoju.
Już po naszym rozstaniu dowiedziałem się od jej brata, że była taka sytuacja w której była jakaś zazdrosna dziewczyna o swojego chłopaka który jest na kursie i że nawet spotkały się, żeby sobie wyjaśnić sprawę. Brat dowiedział się tego od ich mamy, która śmiała się z tego. Córeczka powiedziała mamie, że idzie się spotkać z zazdrosną dziewczyną kolegi, ale zapomniało się jej powiedzieć, że przespała się z nim... Zresztą nie wiem, czy przespała się z nim wcześniej i kłamała tej dziewczynie, że miedzy jej chłopakiem, a nią niczego nie ma, czy była tak bezczelna i przespała się później po tej rozmowie...
O tym spotkaniu nie wiedziałem. Gdybym wiedział, to myślę, że miałoby to mocny wpływ na to, czy będziemy parą.
W okresie jak byliśmy razem doszło między nami do rozmowy na temat jej i kolegi z kursu. Powiedziałem jej, że na weselu, którym spotkaliśmy jego i jego żonę była bardzo egoistyczna, bo widziałem, jak cierpi ta jego żona, podczas, gdy ona stukała sobie z nim bajer. Nie miałem na myśli tego, że nie wolno jej z nim w ogóle rozmawiać. Rozumiem, że są koleżeństwem, że był ten "incydent" , że chcą sobie porozmawiać i nie mam nic przeciwko, bo wszystko rozumiem. Ale żebyście widzieli wtedy tą jego żonę... Powiedziałem jej, że powinna wziąć pod uwagę to co jej zrobiła i nie krzywdzić jej bardziej zlewając ją całkowicie wtedy na tym weselu a z nim bajerować jakby nikogo innego nie było w okół nich i do niczego wcześniej nie doszło. Skończyło się na tym, że moja była wpadła w płacz, rzuciła mi, że sprawiłem jej dużą przykrość, a ja jak ten frajer musiałem ją przeprosić, bo bałem się, że ze mną zerwie...
Po rozstaniu ze swoją byłą chciałem zadzwonić do tej dziewczyny, spotkać się z nią i powiedzieć jej o tym czego nie wie. Tym bardziej jak dowiedziałem się, że bezczelnie pisała do niej z prośbą o te zdjęcia z nowym fagasem...
Czas mijał, ja ciągle się wahałem. Minęło już 3,5 roku, ja o sprawie sporadycznie sobie przypominam, ale ostatnio doszły mnie bardzo nieprzyjemne słuchy na mój temat od znajomych którzy pracują z moją byłą na służbie. Informacje te są nieprawdziwe, bardzo krzywdzące mnie. I szlag mnie trafia, że rozsiewa nieprawdziwe plotki na mój temat. Co ja jej zrobiłem?!
Dlatego skłaniam się ku temu, żeby wziąć się w garść, dalej robić się w kulki za plecami nie dam.
Chciałem zadzwonić do tej dziewczyny, spotkać się z nią i opowiedzieć jej o wszystkim. Tylko pojawił się problem. Ma kolejne małe dziecko z tym gościem....
Co zrobilibyście na moim miejscu? Powiedzieć jej? Jak tak to jak namówić ją do spotkania? Powiedzieć przez telefon, że została wprowadzona w błąd co do niektórych spraw i że lepiej spotkać się, bo to nie rozmowa na telefon?
Niby minęło już kilka lat, ale temat ciągle siedzi we mnie. I czuję, że dalej będzie siedziało mi to w głowie dopóki nie powiem tej dziewczynie o wszystkim.

Tekst pisałem ponad trzy godziny, przepraszam za błędy, ale piszę to pod wpływem dużych emocji.
Swoją drogą cieszę się, że wyrzuciłem to z siebie, bo zrobiło mi się lżej na sercu.
Pozdrawiam i będę wdzięczny za każdą konstruktywną opinię.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling

Czy poinformować żonę kolegi mojej byłej, że między moją byłą, a tym kolegą doszło do zdrady?

  • Tak 78.0% (124)
  • Nie 22.0% (35)

Oddanych głosów: 159

  • 12
Przeczytałam! Zajęło mi to 10 minut, aby wszystko też zrozumieć. Powiedz jej. Możliwe jest, że ona wie o tym od niego, ale udaje że nie - wszysgko zalezy jak jej związek wygląda. A twoja była... Ja #!$%@? co za #!$%@? :p
Przeczytałam! Zajęło mi to 10 minut, aby wszystko też zrozumieć. Powiedz jej. Możliwe jest, że ona wie o tym od niego, ale udaje że nie - wszysgko zalezy jak jej związek wygląda. A twoja była... Ja #!$%@? co za #!$%@? :p
Różowy: Bardzo możliwe, że jego żona już dawno się tego domyślała, ale nie miała odwagi zapytać i ze względu na dziecko nie drąży sprawy albo jej w końcu o tym powiedział i tkwią w tym małżeństwie, bo drugie dziecko w drodze.
Daj sobie spokój z rozkminianiem tej sprawy. Dla Ciebie to tylko jacyś randomowi ludzie. To Twojej byłej sumienie nie powinno pozwalać normalnie funkcjonować. Ty trzymaj się od tego z daleka.