Wpis z mikrobloga

Już nie daję rady. Jestem tak brzydka, że kolejny facet prosto z mostu obwieszcza mi, że nie jestem w jego lidze. Mam problem z zaakceptowaniem samej siebie, ale tylko twarzy. Kasy na chirurgów nie mam, a na nfz nie ma takiej możliwości. Życie marnuję przed tym cholernym komputerem. Sama obliczyłam, że jakbym miała wyjść na ludzi, to koszt takich operacji wyniósłby ponad 70 tys zł. Przeszczepy, korekcje, podniesienie. To wszystko w polu samej twarzy. Mam już dosyć tego, że urodziłam się w bidulowie, pracuję, sama mieszkam, starczy od 1 do 1, ale na kredyt to już "Pani ma za niskie przychody". Moja rodzina uznaje to za fanaberie, te wszystkie operacje, wydziwiam wg nich. Ale co mam powiedzieć, kiedy 27 lat na liczniku. Przecież ludzie wprost walą określeniami, że "nieee, nie jesteś ładna". Co mam w takim wypadku zrobić? Człowiek usycha w pewnym momencie bez uczucia. I najlepsze docinki koleżanek, że ja to pewnie ukryta lesbijka jestem albo, że "każda potwora..." Nie chcę być już potworą, chcę być kobietą...
To nie życie, to:

  • 64
@Embarrassed: no to masz dokładnie taki problem, jak 90% kolesi z tagu #przegryw - chociaż ja stawiam, że to bait. Ale jak nie bait... no cóż, po prostu powiększaj swoje grono znajomych. W końcu znajdzie się ktoś, kto ma w dupie twarz, za 20 lat wszyscy będziemy równie brzydcy, a trzeba będzie jeszcze 40 lat spędzić z wybraną osobą. Mając odpowiednio mocne inne atuty, w końcu trafisz na kogoś, kto albo
(a, zdradzę wam sekret, wypoki, kiedyś chodziłem z naprawdę brzydką dziewczyną - znajomi mówili, że wygląda jak Kapral z Kajka i Kokosza. Uroda jak uroda, jej inteligencja i inne cechy to przebiły. Problem w tym, że była totalnie zakompleksiona, na dodatek byłem jej pierwszym facetem, przez co zaczęła zachowywać się jak laska z gimnazjum, a miała 30 lat. Efekt - spierdzieliła wszystko koncertowo, do tego stopnia, że wspólni znajomi odwrócili się od