Wpis z mikrobloga

Kolejne męki w #korpo #pracbaza i ##!$%@?. Tym razem akty dwa.

Akt pierwszy
Z zeszłego tygodnia. Klient przywiózł serwer do odratowania. W skrócie ichniejszy technik miał dołożyć pamięci, złamał gniazdo, a cofając rękę wyciągnął kontroler RAID z gniazda i macierz na 320 dysków szlag trafił. Niestety próbowali sami naprawiać, więc mam dwa razy więcej pracy. Rozkładam to ustrojstwo, rozkładam, aż dociera do mnie, że nie rozłożę, bo fizycznie nie mam gdzie. Idę więc do dyrektora i mówię - potrzebuję stół. Albo duże biurko. Mamy puste pomieszczenia, wstawię się tam, więc albo się kupi, albo pożyczy, albo - zrobi. Pan Dyrektor mówi mi wprost - nie. Nie ma pieniędzy.
Ale moment, przecież klient dał nam budżet - narzędzia do pracy jak najbardziej mieszczą się w tym, co możemy wbić na fakturę.
"Nie, nie ma budżetu."
"Chwila, stop. To co ja mam robić - będzie przecież potrzebny sprzęt - nowe dyski, kontroler, multipleksery PCIe..."
"Wykorzystaj co masz. Jak chcesz, to możesz się rozłożyć na podłodze w magazynie."
"To tak właściwie na co te pieniążki z budżetu pójdą...?"
"Na budowanie relacji z klientem."
Powiedział to, patrząc mi prosto w oczy, nie drgnęła mu powieka. Dla wyjaśnienia - to znaczy, że on i dwóch vice, plus jego odpowiednik ze strony klienta pojadą na weekend opić dobrze wykonane zlecenie, a wrócą #!$%@? jak szpadle.
"Ach, rozumiem. Dziękuję, Panie Dyrektorze. Oświecił mnie Pan! Tak, na pewno tak zrobię!"

Godzina 15:59, Pan Dyrektor wsiada do swojego autka i jedzie do kochającej żony. Godzina 16:01, Tsumugi i dwóch kolegów wynosi mahoniowe biurko Pana Dyrektora o wymiarach 5x1,5m, przenosimy do magazynu, przykrywamy grubą ceratą, żeby jednak nie zniszczyć blatu i spokojnie rozkładam sprzęt.

Dzień następny, godzina 09:01. Pan Dyrektor złości się. Znaczy się, drze ryja. Chwytam go za krawat, zaciągam do magazynku i z dumą pokazuję jego biurko z rozłożonym na nim serwerem.
"Wykorzystałam, co miałam pod ręką! Bardzo dziękuję za inspirację!"
PN - karpik. "A co ja...?"
Wydałam z siebie najsłodszy, polany miodem i ambrozją głosik w moim życiu
"A Pan Dyrektor może się rozłożyć na podłodze w gabinecie :)"

Godzinę później przyjechała firma zamontować nowe, piękne biurko z blatem ESD, szafki zamykane na klucz, oraz odpowiednią instalację elektryczno-sieciową. Klient zapłaci. Koszt w końcu do drobne, w porównaniu do... budowania relacji.

Akt drugi.
Jakiś czas temu miałam akcję z [podstawką pod monitor](https://www.wykop.pl/wpis/25524963/#!$%@?-w-czwartek-odebralam-z-przesylek-now/). No więc, uwaga "ugryzło mnie to w dupę". Otóż dzisiaj na wylocie z pracy podeszły do mnie trzy panny, stanęły w takim charakterystycznym kółeczku, żebym nie miała dokąd uciec, po czym zaczęły mnie popychać i wyzywać. Według nich "wychodzę przed siebie", "łamię kobiecą solidarność", a do tego jestem straszną dupolizą do kolegów, bo mnie... podziwiają za zaradność. A mają służyć, sami robić i się wdzięczyć. Na koniec stwierdziły, że jak tak dalej... to pożałuję. Popchnęły mnie, żebym się przewróciła, no i poszły sobie.

Troszkę mi się śmiesznie zrobiło, ale zaraz potem się poryczałam. Z żalu - że pracuję z kretynkami i nic z tym nie mogę zrobić. Mam iść do kogoś i powiedzieć o tym? Do dyrektora, kadr... i co im powiem? Wyjdę na większą idiotkę, niż one... Do tego mam takie wrażenie, że jeśli spróbuję się odegrać, w jakiś niski sposób, to będę gorsza, a jeśli coś szczwanego wymyślę, to one nie zrozumieją dowcipu. No i przez te trzy jędze kolejny wieczór z winem i jutro do roboty pójdę na kacu... ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • 20
@Puddings: No raczej, #!$%@?, nie inaczej. Wiesz, bycie babą COŚ jednak daje - facetowi nie wypada być słodkim i niewinnym (tylko po to, by zaraz #!$%@?ć z grubej rury i pozbierać loot z tego co zostanie).

Czasem patrząc na ludzi mam ochotę napisać jakąś pastę, ale zmyślone mi słabo wychodzą :( I bym tagowała odpowiednio.

@a231: Mam cichą nadzieję, że z takiej kątowni, że kiedyś ją znajdę i wysadzę.
@Tsumugi: jak czytam albo słyszę takie historie, jakich współpracowników można mieć, to doceniam moją robotę. Bo to co piszesz brzmi nieprawdopodobnie (jakieś groźby, popychanie). Tak samo mamy kolejki do takich rzeczy jak dodatkowy monitor, dysk do kompa bo brakuje, ale nikt nie robi z tego powodu dramatów.
@Esthe: U mnie w pracy każdy robi na swoje konto. Współzawodnictwo jest czasem chore, chęć pomocy zerowa, pominąwszy grupę ludzi, która po prostu ma dystans do siebie, świata i roboty. Patologie są okrutne. Do tego firma nie jest duża, ale jest już na wskroś przesiąknięta korpo-kulturą, w tym bezwładem w zarządaniu.

Zlecenie do wykonania na za tydzień, potrzebny na gwałt sprzęt, którego nie ma. Reakcja ostateczna: zamów na następny kwartał. A
@Vincenzo: nie jestem złośliwa. Mściwa... czasem. Ale takie zachowanie... nie odbiega aż tak bardzo od tego co na co dzień jest. Szczerze, jeszcze się waham, czy robić z tego jakąś gównoburzę.

@ZjadamChmury: Bardziej firma z aspiracjami do korpo... ale cała patologia systemowa jest.

@Hipokryta: Robota ok, a wszędzie się trafi kretyn. Jakbym chciała ograczniyć moje kontakty z amebami umysłowymi, musiałabym polecieć z pierwszym transportem Muska na Marsa.
@Hipokryta: zjem chilli, będzie lepsza atmosfera.

Siostra się mnie spytała, czemu tak lubię pracować w serwerowni, gdzie głośno i w ogóle.
"Można bezkarnie urządzać DIY komorę gazową!"
Pokiwała ze zrozumieniem (i widoczną zazdrością) głową.