Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mam problem, z którym nikt mi nie potrafi pomóc.

Zaczęło się tak. W wieku trzech lat otrzymałem diagnozę "zespołu Aspergera" ze względu na problemy z odruchami typowe dla tej choroby. Jednak problemy zaczęły się dopiero w szkole - byłem prześladowany, przez większość podstawówki nie miałem kolegów.

W wieku około siedmiu lat pojawiły się nowe objawy - agresja i mimowolne tiki nerwowe. Zacząłem jeździć na jakieś terapie behawioralne dla autystów. Efekty terapii były takie, że zdecydowana większość kontaktów z innymi ludźmi poza rodziną była kontaktami z autystami. Oczywiście, zacząłem przejmować od nich pewne zachowania. Postawiło to diagnozę zespołu aspergera pod znakiem zapytania - prawidłowe zdolności adaptacyjne wykluczają diagnozę autyzmu, jednak objawy były typowe dla niego.

Lekarz uznał, że psychicznie jestem na krawędzi normy, a do tego mam tiki, które leczy się tymi samymi lekami co agresję w autyzmie, więc zaczął podawać leki. Niestety, efekty były odwrotne od zamierzonych - tiki się nasiliły do tego stopnia, że zacząłem się dusić od tiku chrząkania (na szczęście po utracie przytomności tiki ustępowały), a agresja się nasiliła z oczywistego powodu - leki pogarszały moje samopoczucie. Próbowałem wiele razy załatwić to pokojowo - nie dało się. Raz powiedziała nawet, że "przemawia przeze mnie choroba". Oczywiście faktu, że nazwała mnie chorobą, już nie wytrzymałem i uznałem to za akt czystej nienawiści, więc postanowiłem ją odwzajemnić. Stąd ta agresja. Zresztą nie była to tylko przemoc fizyczna. Robiłem wszystko, żeby jej zaszkodzić. Zabraniała mi grać na moim komputerze, to sformatowałem dysk w jej komputerze na dzień przed planowaną comiesięczną archiwizacją dokumentów księgowych. Marudziła, że zbyt gwałtownie wstaję od stołu i mogę połamać krzesło, to specjalnie rzucałem nim o podłogę. Powiedziała, że za dużo wydaję na gry komputerowe, a mógłbym sobie zaoszczędzić i kupić coś dobrego, to za następną grę zapłaciłem jej kartą kredytową.

W wieku 13tu lat trafiłem pierwszy raz na oddział zamknięty. Na izbie przyjęć powiedziałem, że matka tak mnie nienawidzi i spiskuje z lekarzami. Powiedzieli "o, urojenia prześladowcze" i mnie przyjęli z rozpoznaniem schizofrenii paranoidalnej. Tam pierwszy raz spotkałem się z określeniem, że jestem "inny". Pierwsza myśl - zdrowy. No i przyznaję, że w psychiatryku byłem dużo gorzej prześladowany niż w szkole. Do tego, pokryło się to z rozwodem rodziców. Przekonanie, że ojciec odszedł do innej kobiety na życzenie mamy, będzie mi towarzyszyć do końca życia, chyba że ktoś mi udowodni, że było inaczej. A to nie jest możliwe.

Jeszcze w tym czasie szukałem pomocy na wielu forach internetowych. Częstą odpowiedzią było, że mam ją szanować, bo to moja matka. Pffi, po co mam szanować swojego wroga. Tchórze. Jednak najczęściej od razu dostawałem permbana za "prowokację".

Wielokrotnie byłem w psychiatryku. Presja między mną a mamą się nasilała. Raz doszło do zamachu na życie. Leki znacznie osłabiły moje zdolności celowania siekierą, więc trafiłem w ucho zamiast w środek głowy. Blizna zostanie jej do końca życia i niech będzie przestrogą dla tych, którzy chcą nieodpowiedzialnie zawierać małżeństwa, szkodząc w ten sposób najbardziej dzieciom.


Pomyślałem sobie, nie może tak być. Postanowiłem coś z tym zrobić. Latałem od psychoterapeuty do psychoterapeuty - bezskutecznie. Problemem okazały się... oczywiście, leki. Po ich odstawieniu od razu odzyskałem zdolność do uczenia się na swoich błędach i oceniania swojego stanu psychicznego. Wcześniej było tylko "źle się czuję, tak o. Nic mi nie dolega, tylko źle się czuję. Powodu też żadnego nie ma. źle się czuję tak po prostu." Po odstawieniu leków zrozumiałem, że było to po prostu ich otumaniające działanie. Biada psychiatrom, którzy twierdzili, że otumanienie jest objawem schizofrenii. Byłoby im lepiej, gdyby sami byli pacjentami.

Biada też tej, co ciągle fałszowała dokumentację medyczną tylko po to, żeby sąd przyznał jej rację w sprawie o przymusowe leczenie. Byłoby jej lepiej w kryminale.

Po odstawieniu leków, gdy powrócił mi zdrowy tok myślowy, przemyślałem swoje życie. Oto, do jakich doszedłem wniosków:
1. Nie mam schizofrenii. Jeśli faktycznie miałbym skłonności do niej, po takim stresie na pewno pojawiłaby się psychoza. A stres spowodował tylko kilka nieprzespanych nocy, bóle głowy i pleców i osłabienie odporności. Po odpoczęciu objawy ustąpiły.
2. Mam za to nerwicę natręctw. Panicznie obawiam się pojawienia się schizofrenii. Do tego stopnia, że jak przez godzinę nie zasnę, to już całą noc nie zasnę z obaw przed schizofrenią. Bo wiem, że bezsenność jest często pierwszym objawem.
3. Do tego nie mam szans w psychoterapii, bo terapeuta, widząc rozpoznanie schizofrenii i sfałszowaną dokumentację wyraźnie wskazującą, że ją mam, powie, że moje obawy są słuszne i powinienem zacząć brać leki.
4. Jedynym lekiem, jaki pomógł, była fluoksetyna. Pomogła, na sporadyczne objawy migreny. I tyle.
5. Jestem już świadomy, że matka nie krzywdziła mnie celowo z czystej nienawiści. Co nie zmienia faktu, że stosunki między ami są już zatrute - ja oczekuję odpłaty od niej, ona oczekuje, że ja się odpłacę. Najlepszym rozwiązaniem chyba będzie, jak kontakty między nami zostaną ograniczone. Najlepiej, jeśli któreś z nas emigruje poza UE - koszty połączeń będą zniechęcać mamę do dzwonienia do mnie w każdej wolnej chwili, co jest jej zwyczajem.
6. Co do przyczyny prześladowań w szkole - była nią różnica wychowań. Matka była imigrantką drugiego pokolenia, ojciec pierwszego. Więc wiadomo. Ale najbardziej przyczyniło się to, że większość przerw moi rówieśnicy wymieniali się tazosami z chipsów, których jedzenie było u nas zabronione z powodu "smażenia na wielokrotnym tłuszczu". Nawet jak się od czasu do czasu przemyciło małą paczkę podczas kupowania szynki, to 3 tazosy w kolekcji nie były powodem do dumy. A jak akurat mieli przerwę w wymianie tazosami, to albo gadali o anime na kanałach, których my nie mieliśmy, albo o komórkach, których my też nie mieliśmy. Efekt był taki, że na przerwach skakałem z dziewczynami w gumę. Zostało to przyjęte jako transseksualizm, więc zaczęły się prześladowania.
Jednak próbowałem szukać też przyczyny prześladowań w innych źródłach - na przykład rasizm. Zainteresowany tematem ras, zacząłem szukać swoich korzeni i przy okazji dowiedziałem się, że pochodzę z królewskiego rodu.

Niech ten tekst jest przestrogą dla wszystkich, którym kiedykolwiek przyjdzie brać ślub i robić dzieci. Dzieci trzeba wychować, a nie robić patologiczną rodzinę.
Niech ten tekst jest przestrogą dla wszystkich, którym kiedykolwiek przyjdzie rozpoczynać karierę medyczną. W medycynie liczy się zdrowie pacjenta, a nie danie tabletek i "niech #!$%@?".

#rodzina #psychologia #psychiatria #tagujenanocnejbodobrodzieciwazniejszeniznocna

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Limonene
  • 9
  • Odpowiedz
W wieku 13tu lat trafiłem pierwszy raz na oddział zamknięty. Na izbie przyjęć powiedziałem, że matka tak mnie nienawidzi i spiskuje z lekarzami. Powiedzieli "o, urojenia prześladowcze" i mnie przyjęli z rozpoznaniem schizofrenii paranoidalnej.


@AnonimoweMirkoWyznania: Typowy polski psychiatryk jest typowy xD
  • Odpowiedz
@kompocki: Co nie wyklucza tego, że mógł dostać leki, które pogorszyły sprawę.
@Walkiria81: Nie jego wina, takie dostał geny w prezencie.
@AnonimoweMirkoWyznania: Niekoniecznie matka chce ci się odpłacić. Nie znam się na schizofrenii, ale IMO spróbuj ogarnąć lepsze leki, a w międzyczasie pomedytuj, żeby uspokoić umysł, tylko nie angażuj się zbytnio w praktyki duchowe, bo odlecisz jak to schizofrenicy xD
  • Odpowiedz