Wpis z mikrobloga

Opowiem wam historię, która przytrafiła mi się dziś rano.

Jechałem sobie spokojnie samochodem. Zatrzymałem się na końcu ulicy, aby skręcić w dwupasmową trasę szybkiego ruchu. Po dodaniu gazu nie zajechałem zbyt daleko. Najpierw coś tak w #!$%@? mocno jebło. Myślę, „#!$%@? chyba felgą po krawężniku jadę i się zara wygnie”, dodaje lekko gazu, a samochód stoi na środku dwupasmówki (jakiś koleś mnie wpuścił i chyba tego pożałował) i tylko jak wciskam to jest takie jeb jeb jeb jeb jeb pod pedałami.
Myślę sobie „coś jest #!$%@? nie halo” włączam awaryjne i wysiadam, spycham go na pobocze, a ja dzisiaj w dresie do szkoły jechałem.
Wyobraźcie sobie że wpuszczacie jakiegoś Sebka on wjeżdża i staje przed wami, włącza awaryjne i wysiada z #!$%@?ą miną. Przed chwilą wyjechał z uliczki ze spokojem, więc pewnie nic mu się nie popsuło. W takiej sytuacji nie wiesz czy #!$%@?ć czy #!$%@?ć
zepchnąłem auto, położyłem się pod nim patrzę nic nie wisi, więc nie będzie drogo. Idę w miejsce gdzie to się stało nic nie leży myślę „nic nie wypadło nie będzie drogo”. Sprawdzam spryskiwacze – działają, myślę „#!$%@? co jest pięć”. Oglądam samochód nic się nie stało, normalnie wygląda, pewnie sobie tę usterkę zwizualizowałem.
Wsiadam więc, odpalam, a tam jeb jeb jeb jeb. Myślę „#!$%@? jednak serio”. Otwieram maskę i robię mądrą minę. Myślę „no silnik jest, więc o co chodzi?” wpadłem na pomysł, żeby obejrzeć silnik przy odpalonym aucie, więc dopalam (jeb jeb jeb) idę patrze pod maskę
płyn do spryskiwaczy w normie, pasek klinowy chodzi, tam jakieś przewody i pojemniczki są... Tu moja wiedza na temat budowy samochodu się zakończyła, ale cały czas coś #!$%@?. Myślę „no #!$%@?, coś jest luźne. Sprawdzę powietrze w kołach no bo ca ja z moją wiedzą mogę innego sprawdzić?” Pomyślałem jednak „nie no kultura musi być do #!$%@? pana!” rozstawiam trójkąta, ale mi spadło takie gówno od niego, więc się pochylam, patrze na przednie lewe koło, a tam taki drągal lata jak Trynkiewicz po przedszkolu i wydaje taki dźwięk jeb jeb jeb jeb. Myślę „tu Cię mam #!$%@? złamany”.
Patrzę do bagażnika czy mam taśmę klejącą to się nie będę #!$%@?ł i pojadę dalej. No ale #!$%@? nie było, więc dzwonię do ojca a on mówi że tego, no to ja mu też no i elo. Dzwonie do matki, a ona że jeszcze śpi, no więc ja jako zaprawiony w boju mechanik zaglądam do schowka, wyjmuję instrukcję obsługi samochodu, rzucam ją na fotel i szukam dalej fajek. Znalazłem tylko liquid do e papierosa, więc jako specjalista zalałem. Spryskiwacze nadal działały. Dzownię do mamy i mówię że musi przyjść bo popchać popcham, ale stoję tyłem do domu, więc #!$%@?, bo nie dam rady pchać i kierować. Przyszła po godzinie
bo jak wstała to musiała jeszcze kawę wypić. No i pchałem luja tyłem 50m drogą dwupasmową pod prąd a mama siedziała za kierownicą i coś tam do mnie gadała. Najgorzej było go przepchać przez próg zwalniający. Ja cały spocony, matka coś krzyczy, ludzie z samochodów krzyczą, ja krzyczę „ja #!$%@? zamiast krzyczeć to mi może koleś wyjdź i pomóż?!” Ten się zachował tak, jak każdy by się zachował. Wyminął nas i pojechał dalej. Myślę sobie „toooobie też #!$%@? Ci w dupę” i pcham dalej. Już mamy skręcać w uliczkę(cały czas auto jedzie tyłem), a tu #!$%@? koparka z niej wyjeżdża.
Pomyślałem, że biednemu to zawsze wiatr w oczy i #!$%@? w dupę
więc idę na tył auta i go pcham tam skąd go przed chwilą wypychałem, bo Zenek w koparce jedzie po żubry do monopolowego.
Wyjechał, myślę „#!$%@? następnego nie wpuszczam za #!$%@?”. Wpuściłem jeszcze trzech. Wjeżdżamy na chodnik, znaczy nieudolnie próbuję go na niego wepchnąć tyłem, coby zawrócił.
Gacie mi już spadły do połowy dupy, czerwony na mordzie, pot się leje że ja #!$%@?, matka coś dalej krzyczy jakiś typek trąbi pcham go #!$%@? ale coś nie idzie! Myślę „no #!$%@? co jest”. Prawie się już wyjebuję na asfalt mordą, a on ani drgnie. Okazało się, że jak wpuszczaliśmy koparkę to mama zaciągnęła ręczny. #!$%@? dobry jestem, z 20m na ręcznym go przepchnąłem, ale luz pcham dalej
mówię „matka skręcaj już w naszą ulicę” pcham go już za dupę jak należy, a on jedzie prosto. Okazało się że wziąłem kluczyki do kieszeni i kierownica się zablokowała. No więc daję matce klucze znowu go wycofuje na chodnik, płuca mi już dupą wylatują ale się udało. Pcham go #!$%@? już po mojej ulicy, pcham i pcham jak murzyn azjatkę, a tu taki #!$%@?. Nie ma gdzie zaparkować, więc ja #!$%@?, matka #!$%@?, ludzie za mną #!$%@? - szara polska rzeczywistość. W końcu jakaś Karyna wzięła swoje e36 z mojego miejsca i tu się #!$%@? zaczęły schody. Wepchnij 1500kg pod 15cm krawężnik... nie wiem #!$%@? jak ale się udało
i tak wyglądał mój dzisiejszy poranek.

Dobrze że nie mam jeepa.

PS. Złamała się lewa półoś. Ale w 23 letnim aucie nie ma co się dziwić.

#motoryzacja #samochody #mechanikasamochodowa #pasta #gownowpis ! Wstawiam jeszcze raz poprawioną wersję.
  • 9