Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Będzie długo i nudno, #feels #zwiazki #gorzkiezale

Jestem z moim niebieskim ponad 6 lat. Oboje lvl mniej więcej 25. Mam wrażenie, że on jest ze mną trochę z litości, nie wiem, może z przyzwyczajenia... No więc teraz #logikarozowychpaskow - chcę się z nim rozstać, chociaż teoretycznie fajnie się między nami układa. Dlaczego? Tu trzeba cofnąć się pół roku wstecz.

Po tylu latach związku, on ciągle nie był zdecydowany czy mnie chce czy nie. Może to zabrzmi trochę tak jakbym była towarem który można mieć na własność, ale zupełnie nie o to mi chodzi. To chyba jasne że po paru latach miło by było usłyszeć, że jestem dla kogoś tym kimś, jedyną, wyjątkową osobą, na zawsze. Nie chodzi mi o szopkę ze ślubem i tymi pierdołami, ani o oświadczyny z pierścionkiem za parę k. Po prostu chciałabym wiedzieć że druga osoba jest mnie pewna, że chce być ze mną na zawsze, że potrafi się do czegoś zobowiązać, obiecać, dać słowo, że planuje ze mną życie... Ale on nie lubi planować, a na moje pytania czy chciałby być ze mną na zawsze, odpowiada że trolololo nie wie co jutro będzie, a co dopiero za ileś tam lat... To bardzo mnie rani, wielokrotnie o tym z nim rozmawiałam, że jest mi przykro, nawet doszło do takich sytuacji że kłóciliśmy się o to że skoro nie wie czy jest mnie pewien czy nie, to po co w ogóle ze mną jest, po co marnuje mój i swój czas. Parę razy się rozstawaliśmy, ale szybko do siebie wracaliśmy. Zawsze mówił że jeszcze nie jest pewien, że nie jest gotowy, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, że wszystko tak szybko... Ale minęło 5 lat i ciągle czekałam, w sumie sama nie wiem na co ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Pół roku temu był ostatni 'kryzys' kiedy niby wspólnie umówiliśmy się (ale wyszło to oczywiście z mojej strony) że jeśli przez najbliższe pół roku on nie przemyśli czy chce spędzić ze mną życie czy nie, to po prostu zniknę z jego życia. Zgodził się na to. "Umowa" obejmowała tylko tyle, że chcę czuć się dla niego ważna, żeby okazał to, że myśli o mnie na poważnie, że postaramy się razem planować bliżej nieokreśloną przyszłość małymi kroczkami. To nie było jakieś ultimatum, że wóz albo przewóz. Bardziej taki układ, żeby częściej stosować kompromisy, żyć w symbiozie, mieć na uwadze uczucia drugiej osoby.

Od tamtej pory niby wszystko ładnie się między nami układa, alew przyszłą niedzielę mija te cholerne pół roku, a on dalej nie potrafi mi sam z siebie powiedzieć, że jest mnie pewien i chce być ze mną forever & always. Chociaż są już jakieś postępy, bo teraz jak się go spytam czy chce być ze mną na zawsze, to już się nie wykręca tylko niby przytakuje, ale jakoś pełne zdanie nadal nie potrafi mu przejść przez gardło ( ͡° ʖ̯ ͡°) Ja rozumiem, że nie można wszystkiego w życiu przewidzieć, wszystkiego zaplanować, wiem że wszystko się może zdarzyć. Ale chodzi mi tylko i wyłącznie o to, co on czuje na dzień dzisiejszy. Czy TERAZ czuje, że chciałby być ze mną na zawsze, rozumiecie mnie Mirki? Czy ja tak wiele oczekuję? Przecież mógłby mi mydlić oczy bylebym się tylko odczepiła i dała spokój, ale sama nie wiem która opcja jest gorsza. Przecież te powtarzane w moim wpisie "ZAWSZE" nie jest takim rozległym obszarem czasu. Może trwać raptem miesiąc, czy rok. Niewiadomo kiedy umrzemy, może nawet nie dożyję przyszłego poniedziałku #smutnazaba

To nie jest tak, że przez te 6 lat nie czułam się kochana czy coś, bo było więcej tych lepszych chwil niż kłótni. Tylko martwi mnie to, że on nie ma żadnych planów na przyszłość związanych ze mną. Niby jest jakieś tam luźne gadanie o cichym domku, wspólnych kotach i psach, ale nic konkretnego. Baa, nawet nie było okazji żebyśmy się gdzieś wybrali razem na kilka dni na jakieś wakacje... Bo przecież nie można niczego planować. A spontaniczne wypady są tylko na 1 dzień, nie dłużej. Parę razy planowaliśmy jakieś wyjazdy, ale koniec końców nic z tego nie wyszło (tylko takie gadanie gdzie to nie pojedziemy, hoho). To nie jest kwestia braku pieniędzy na wyjazdy. Np. parę razy chciałam spontanicznie iść na survivalowy spacer do lasu na 2-3 dni, to też zawsze była jakaś wymówka, że napewno pójdziemy ale innym razem (i potem oczywiście przypominało się o tym dopiero na jesieni kiedy już były przymrozki i oh, wielka szkoda, w przyszłym roku napewno pójdziemy).

Jeśli chodzi o #seksy to też tak sobie. Nie jestem jakimś drewnem w łóżku, chętnie pobawiłabym się bardziej ostro i w ogóle, ale on ciągle jest zmęczony (to prawda, dużo ćwiczy w wolnym czasie) i jak przyjdzie co do czego to wiecie... Nie mam o to pretensji, ja zawsze chętnie go pieszczę, lody ma na zawołanie XD Jest raczej spełniony w łóżku, nie podejrzewam go o zdrady. Może czasem sobie trzepnie (niby się zapiera że nie) ale nic mi do tego, bo to normalne. Czasem jest mi aż głupio prosić go o seks. Z reguły tak to odkręci że wychodzi na to, że to moja wina, bo zawsze wybieram momenty kiedy widzę że jest zmęczony i dlatego wychodzi na to, że często mi odmawia. Naprawdę staram
się jak mogę, żeby zaspokoić jego potrzeby, nie jestem nudna. Ale kiedy chciałabym się kochać dłużej, albo mieć dłuższą grę wstępną to już gorzej. A przebieranki, gadżety i nie wychodzenie z łóżka przez pół dnia? Zapomnij Mirabelko. Kupiłam sobie nawet taki śmieszny, mały wibratorek na pilota (), myślałam że go tym zachęcę, żeby mógł mnie trochę pomęczyć w ramach gry wstępnej (skoro ręcznie nie umie/nie chce/jest zmęczony to przecież naciśnięcie przycisku na pilocie nie wymaga o wiele więcej energii niż np. granie w gry na kompie), ale on tylko się z niego śmiał żehehe tak bzyczy że odlecę, ale jak przyszło co do czego tak nawet nie chciał spróbować, bo dostawał ataków
śmiechu. Było mi przykro, zrobiłam jeszcze jedno podejście, ale jak spytał czywolę się wibratorem zadowalać czy poskakać na jego beniz to już dałam sobie spokój.

Na innych płaszczyznach dogadujemy się bez słów, jesteśmy po prostu stworzeni dla siebie, nie umiemy żyć bez siebie (dlatego też po każdym rozstaniu szybciutko do siebie wracaliśmy). Serio, jest świetnie.

Mówił "nie naciskaj" więc odpuściłam, nie męczę, nie dopytuję. Owszem, w międzyczasie wspominałam parę razy o naszej umowie, że hehe już niedługo minie pół roku, ciekawe co będzie dalej. Więc teoretycznie nie powinien o tym zapomnieć i chyba ma na uwadze to, że jeśli mu na mnie zależy to mógłby to jakoś okazać. Nawet czasem mu się wyrwie, że np. w lato będziemy się opalać nad morzem, że na jesieni pojedziemy w Bieszczady... Nie wiem czy uznać to za zmianę w jego zachowaniu, że w końcu ma jakieś plany w których mnie przewiduje, czy to po prostu znów tylko puste gadanie.
Może on uważa, ze skoro raz przytaknął mi, że chce ze mną być na zawsze i czasem powie co by chciał robić ze mną kiedyś tam (nic konkretnego) to już ta nasza 'umowa' jest rozwiązana, zrobił to o co prosiłam i nawet przez myśl mu nie przeszło że to, że zniknę z jego życia to nie były żarty?

Ciekawa jestem po jakim czasie zauważy że nie odpisuję, nie odzywam się, nie chcę się spotykać. Normalnie mamy ze sobą kontakt codziennie, czasem jest bardziej zabiegany dzień i odzywamy się do siebie dopiero w nocy, ale jednak zawsze jakiś tak kontakt jest. Jeśli tak z dnia na dzień przestanę się odzywać to nie ma opcji żeby tego nie zauważył.
Jak myślicie, będzie się starał jakoś to wyjaśnić, czy kopnie mnie w dupkę jak przestanę się do niego odzywać? Skojarzy z jakiego powodu mogłam "się obrazić" czy może będzie się o mnie martwić, że coś mi się stało i dlatego się nie odzywam?
Wiem, że mam trochę #!$%@? w głowie, znacie te loszki, te nieobliczalne XD Ok, "trochę" to mało powiedziane. ( )

Nie chcę od tak sobie przekreślić tylu lat razem, ale może to jest jakieś rozwiązanie? Chcę w końcu wiedzieć na czym stoję, a nie chodzić z chłopakiem jak nastolatka, do usranej śmierci.

Może to wina tego, że mój #niebieskipasek jest bardzo przystojny, a ja taka średnia? I dlatego on nie chce się zobowiązywać, bo liczy na to że w każdej chwili może mu się trafić lepsza loszka, a że jest honorowym człowiekiem, to nie chce mi nic obiecywać i mydlić oczu, skoro tego nie czuje? Albo myśli że jestem mocno zdesperowana i po prostu boi się angażować.
Sama już nie wiem. Nie jedźcie po mnie, że jestem psycho-loszką, że chcę usidlić biednego chłopaka. Po prostu chcę czuć, że on mnie pragnie. Nie chcę go do niczego zmuszać, więc jeśli on tego nie chce, to po prostu odejdę.

Wyżaliłam się. Jeśli ktoś dobrnął do końca mojego wpisu to dziękuję za uwagę. Macie zdjęcie ładnego kotka na pocieszenie za zmarnowany czas. ()

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
Pobierz AnonimoweMirkoWyznania - #anonimowemirkowyznania 
Będzie długo i nudno, #feels #zwiaz...
źródło: comment_z2oITZDJsIaUpB1hWZVEaUmcbSPg9cKB.jpg
  • 11
Ion: Lol. Tylko tyle mi przychodzi na myśl po przeczytaniu tej ściany tekstu.

Czy twój niebieski na pewno jest facetem? Po 6 latach z loszka ja bym już dawno wiedział na czym stoję czy chce z tą kobietą spędzić resztę swojego życia i zaczynamy czegoś się dorabiać i planować czy jednak coś mi w niej nie pasuje i nie chce. To jest związek czy zabawa w domek?

Zdecydowanie coś tu nie
@AnonimoweMirkoWyznania: kolega @inkub6 ma rację, tylko ewakuacja. Też taki byłem i zapracowałem na kopa przez 9 lat. I po wielkim rozstaniu mi miłość wróciła w 200%. Na moje nieszczęście bo jej poszło w drugą stronę i po powrocie i w "ostatniej próbie"traktowała mnie jak gówno :-P Tak że jeśli nie wie po tylu latach to znaczy że to nie to i trzeba szukać dalej.
Ciekawa jestem po jakim czasie zauważy że nie odpisuję, nie odzywam się, nie chcę się spotykać. Normalnie mamy ze sobą kontakt codziennie, czasem jest bardziej zabiegany dzień i odzywamy się do siebie dopiero w nocy, ale jednak zawsze jakiś tak kontakt jest. Jeśli tak z dnia na dzień przestanę się odzywać to nie ma opcji żeby tego nie zauważył.


@AnonimoweMirkoWyznania: Zaraz, zaraz - czy to oznacza, że nie mieszkacie ze sobą?