Wpis z mikrobloga

Czas spędzony w święta z rodziną rozbudził we mnie salwę przemyśleń. Pomyślałem, że stworzę tag #bohomazynaodwyku i jak ktoś będzie zainteresowany, to sobie kliknie i będzie miał wgląd w to, co mi przyjdzie do głowy.

Wigilijna wieczerza. Modlę się przed posiłkiem, patrząc w obraz. Przedstawia on Matkę Bożą i jego dziecie i tak się zastanawiam czy ten brak wiary w moim życiu to nie była tylko obawa o to, co pomyślą o mnie koledzy, którzy publicznie zarzekali się, że w Boga nie wierzą. Przyznam, że ta refleksja napawała mnie obrzydzeniem, bo im dłużej trwa mój odwyk, tym więcej widzę pozytywów w wierzę katolickiej, biblia to bardzo porządna książka i wiele zawartych w niej myśli pomaga lepiej żyć wśród ludzi. Tak mi się przynajmniej wydaję i przyznaję, że łatwiej mi się z tym żyje.

Pewnego razu mój człowiek rzekł, że żyjąc w przekonaniu, że po śmierci czeka na Ciebie raj, żyje się łatwiej. Trudno mi się z tym nie zgodzić - chyba każdy chciałby żyć wiecznie. Jednym trudno zostawić majątek, innym trudno się rozstać z bliskimi, no śmierć generalnie to raczej mile wydarzenie nie jest i jakoś trudno z tym polemizować. Żyjemy na tym świecie, stąpamy stopami po ziemi i kiedyś umrzemy. I nieważne co osiągniemy i jak to wszystko przeżyjemy. Czy nie byłoby przyjemniej każdemu gdyby przykazania nie były ładne tylko przy modlitwie, a przestrzegane przez wiernych? O ile przyjemniej żyłoby się wszystkim, gdyby wyznacznikiem wiary dla masy był szacunek do drugiego człowieka, zamiast obecności w kościele?

Spędziłem święta na wsi, gdzie wiara jest fundamentem w domostwach. Prywatnie ciężko mi to nazwać wiarą, bo znamienita większość odhacza rutynowo mszę i w codziennym życiu nie uznaje żadnych nauk zawartych w Biblii. Co ciekawsze, młodsze pokolenie (20/30lat) kościół omija szerokim łukiem i ich zachowanie jest pełne szacunku i zrozumienia do ludzkich potknięć, czym ich rodzice i dziadkowie nie za bardzo mogą się pochwalić.

A to, co mnie najbardziej zaskakuje, to postępowanie księży wzgledem wiernych. Wyczytywanie danin na kościół przez konkretne persony, ustalanie minimalnej kwoty rzucanej na tace, wymuszanie na wiernych sprzątania parafii proboszczowi czy przywlaszczanie kostki brukowej od lokalnych biznesmenów na poczet parafii. Bóg chyba nie chciał takich poslańców.

I tak się zastanawiam czy to poprzedni ustrój i panujące wtedy realia czy po prostu ludzka ignorancja. Żal wiernych dających się wykorzystać, żal księży żenujących na ludzkich emocjach. Gdzie w tym układzie jest miejsce na prawdziwe nauczanie?

#wiara #katolicyzm #gorzkiezale #tldr
  • 3
@crouchu w cały sens przeżywania wiary i obecności Boga polega na tym, aby to oczym wspomniałeś (aspekt ludzki) pominąć i koncetrować się tylko na Bogu.
Wykorzystywanie wiernych przez księży to znany przykład jak to funkcjonować nie powinno. Mam świadomość obecności grzechu w Kościele ale to niemoże rzutować na mój rozwój duchowy oraz relacje z Jezusem. Ja przychodząc do kościoła czerpię z niego tak jak potrafię a za księży słabych należy się modlić.
@crouchu: Kościół jest święty, bo jest tam Duch Święty, a zarazem grzeszny, bo jestem w nim ja. To co się dzieje dzisiaj to i tak pikuś co się działo w czasach reformacji. Mam to szczęście, że nie spotkałem się z takimi sytuacjami jakie opisałeś z księżmi. Mam też kilku zaprzyjaźnionych księży.
Aspektu ludzkiego w wierze, nie można całkowicie pominąć. Mamy być wspólnotą. Mnie właśnie ludzie przyprowadzili do Kościoła. Bez ludzi Ewangelia