Wpis z mikrobloga

Mój brat byl osoba ktora przejmowala sie na zapas, czy przedłuża mu unowe o prace , jak bedzie w nowej pracy, co bedzie w przyszlosci z naszą mama ( byla sama w Polsce my na emigracji ). .No i któregoś dnia , dup dowiedział sie ze ma białaczkę, prawie 1,5 roku walki z choroba i #!$%@? wszystko w piach.Na koncu przed śmiercia gadaliśmy o zyciu ale jakos omijalismy temat śmierci.Podczas takiej rozmowy brat palnal ze jednym z jego największych błędów bylo ze sie przejmowal na zapas , na rzeczy na ktore nie mial wpływu czy na rzeczy ktore byly w odległej przyszłości.
Wczesniej mialem podobne nastawienie ,nie tak ekstremalne ale podobne.Od tego czasu wisi mi to. Nie ze na wszystko leje , olewam robote, czy mam terminy w dupie, nie porostu jeżeli mnie zwolnia z roboty , trudno co zrobic, popsuje mi sie telewizor tuz po gwarancji, trudno takie zycie, zerwie ze mną kobita ,trudno inne "matki tez maja piękne córki " a jak nikogo nie znajde to tez nie jest zle : niech zyje wolnosc :)

Tak jakos naszlo mnie na napisanie tego.

  • 72
@spokojnie_to_ja: nawet jak nikt nie umiera, to sam z siebie czasem myślę o śmierci. Życie ze świadomością, ze kiedyś się umrze, to dla mnie najlepszy sposób na to, żeby zacząć dbać o jakość spędzenia wolnego czasu. Dzięki temu zrezygnowałem albo zredukowalem to, przez co nie czuje pustki i mam więcej czasu na pracę (taka co ja lubię), sport (zawsze mam czas na basen:)), znajomych (ważnych) i rodzinę.
@spokojnie_to_ja: bardzo Ci wspolczuje. W sierpniu tego roku tez stracilam brata :( niestety nie mialam okazji sie z nim pożegnać bo umarl nagle, w wieku niecałych 23 lat. Codziennie przed snem mysle o tym, czasami wydaje mi sie ze to nieprawda i ze to niemożliwe. I tez przejmowalam sie wczesniej roznymi glupotami, teraz sie nie przejmuje ale ogolnie ciezko cieszyc sie zyciem.
@spokojnie_to_ja: Smutne jest to, że człowiek często potrzebuje jakiegoś srogiego kopa w dupę żeby przestał żyć autodestrukcyjnie i nabrał do wszystkiego dystansu. Niektórzy mają tę zdolność albo wrodzoną albo wyuczoną w domu, ale to rzadkie. Ja ze swojej choroby wyszedłem, z uszczerbkami ale jednak. Było to co prawda za nastolatka, ale ustawiło mi podejście do świata. Choć codzienny pęd dorosłości mocno ciśnie żeby się mu bezwzględnie poddać :/
@spokojnie_to_ja: wszystko spoko, tylko jedno mi się nie podoba - to jak opisałes podejście do pracy.

Jeżeli z kimś umawiasz się, że coś dla niego zrobisz, a potem robisz (albo i nie) na #!$%@?, bo "najwyżej Cię zwolnią" to jesteś złym i egoistycznym człowiekiem, taki skrzywdzony że już widzi tylko czubek własnego nosa. Ciebie zwolnią, a sami np zostaną z problemem utraty inwestora czy odkręcania jakiejś sytuacji (nie wiem gdzie pracujesz).