Wpis z mikrobloga

#zzyciaprzedszkola #przedszkole #pracbaza #dzieci #heheszki

- Ciocia, stoły stoją krzywo. Trzeba je ustawić na dobrą odpowiedniość.

W maluchach jest fajnie. Zrobiłam K. dobieranego warkocza. Przyszła po nią babcia i pyta:
- K., a kto ci takiego warkoczyka zrobił?
- Ciocia!
- A która ciocia?
K. palcem wskazała na mnie.
- A jak ta ciocia ma na imię?
K. się zacięła i rzuciła tylko uśmiech.
- No K., nie pamiętasz? To jest ciocia...
- Ładna!

Miałam kiedyś w grupie maluchów A. Tata A. jest Wietnamczykiem. Mówi po polsku, ale na zasadzie "Kali pić, Kali chcieć". Za to A. mówi po polsku tak, że sprzedałaby wszystkie nauczycielki, kucharki, dozorcę i panią dyrektor. Idę po południu korytarzem i widzę, że ubrana już w kurtkę A. siedzi z tatą na ławce. Tata zatroskany, A. naburmuszona. Tata spojrzał na mnie i z błaganiem w głosie zadał kluczowe pytanie:
- Przepraszam... Co to bałufan?
- Słucham?
- Co to jest bałufan?
- Aaaa, pewnie zapomniałaś zabrać swój rysunek z bałwanem?
- Tak, ciociu - rzuciła wkurzona mała i podreptała do sali po obrazek.
Aż sprawdziłam, w Wietnamie temperatura nie spada poniżej +20 stopni. Facet miał prawo nie wiedzieć, co to bałufan.

Czterolatki myją zęby. Nagle w łazience powstało zamieszanie. Ruszam do boju. Wchodzę i widzę B., a pod nim kałużę.
- B., co się stało?
- No bo K. mnie tak rozśmieszył, że ja się aż z tego śmiechu posiusiałem...
Posiusiał się z siłą wodospadu, bo oberwały nawet kapcie. Woźna pomaga mu się przebrać, a B. do niej z rozmarzeniem w głosie: A może jeszcze kiedyś K. mnie tak rozśmieszy, że aż się posiusiam...

Młodzież szaleje na placu zabaw. Biegnie do mnie N.:
- Ciociu, ciociu, bo K. to mnie nie chce wpuścić do domku.
Ruszyłam na interwencję. K., faktycznie, rozstawiony w drzwiach drewnianego domu w pozycji rozgwiazdy. N. podchodzi do drzwi, a ja słyszę K.:
- Jak mi das pieniązek, to cię wpuscę.
Wróżę mu karierę bramkarza w dyskotece...

Rok temu szykowaliśmy się z maluchami na pierwszą przedszkolna wycieczkę - do kina. Dzień przed wyjazdem rozmawiałam z jedną z mam, która była ciekawa szczegółów. Na koniec rozmowy rzuciła:
- Mój mąż powiedział, że chyba najlepiej by było, jakby je panie sznurem związały...

Wiosna. Po pięciu minutach pobytu na placu zabaw stwierdziłyśmy, że trzeba trochę rozebrać towarzystwo. Pościągałyśmy z dzieci kożuchy, palta i futra, i zawiesiłyśmy na wieszakach. Po chwili zaczęła się przy nich kręcić A.
- A., czego szukasz?
- Aaa... Mojej kurtki z dziurawiem...
???
- Czego?
- No z dziurawiem kurtki.
- Z żurawiem?
- Nie...
- Z dmuchawcem?
- Nie... O, tutaj jest!
A. złapała swój różowy bezrękawnik i ruszyła na huśtawkę.
W ramach doposażania placówki poproszę o słownik dziecięco-polski. Tylko ze wszystkimi dialektami.
  • 45
@komentarze: Prowadziłem kiedyś zajęcia w przedszkolu dla 5 latków na temat zdrowia i higieny osobistej. Jednym z zadań dla dzieciaków było odgadniecie zagadek. Jedna z nich brzmiała :

"Mydła i wody pilnie unika, co weźmie do rąk, wszystko poplami.
a jak takiego nazwać chłopczyka. Ja wiem, nie powiem. Nazwijcie go sami"

Jeden chłopczyk się zgłasza, wiec pozwalam mu odpowiedzieć, a on na ta zagadkę :

"MURZYN"

@vasil: Nasza dyrektorka stwierdziła, że dzieciom łatwiej się zaadaptować, kiedy mają ciocię, a nie panią. Ja dzieciaków nie zmuszam do niczego, zawsze jak przychodzą nowe, to mówię im, że mogą mówić do mnie ciociu, albo proszę pani, jak im wygodniej. Na początku część zostaje przy "pani", ale po pewnym czasie wszystkie przechodzą na "ciociu". Dodatkowo często z rozpędu jestem też mamą, babcią, a raz nawet dziadkiem...