Wpis z mikrobloga

Od zawsze w moim domu był pies, u żony tak samo. Postanowiliśmy adoptować tą małą myszkę. Znaleźliśmy ogłoszenie, umówiliśmy się i odebralismy ją jak miała 8 tygodni. Poprzedni właściciele dali nam ją po prostu jak jakąś rzecz, z ręki do ręki, bez żadnej książeczki zdrowia, bez żadnej informacji. Odwrócili się i poszli.

Dwa dni później zwymiotowała w nocy kilkanaście razy. Udaliśmy się do weterynarza. Diagnoza - chora wątroba - choroba Rubertha przez brak szczepienia wcześniej.

Strasznie się meczyla, była osowiala, kręcila się po mieszkaniu bez celu. Leczenie trwało około tygodnia (dwa razy dziennie wizyta na kroplówkę i antybiotyk) i pochłonęła trochę ponad 1000zl co przy naszym budżecie to bardzo dużo.

Przez następne pół roku wszystko było w najlepszym porządku. Pies najlepszy na świecie, bardzo zakochany w nas, tak samo jak my w niej. Nawet z jednej miski jadła ze mną. Przez wcześniejsze problemy z wątroba miała dietę. Nie jadła normalnego, psiego żarcia. Gotowalem jej cały czas ryż z marchewką i mięsem z indyka.

Urodziło nam się dziecko, na początku lekka depresja, ale już chyba wyszła z tego i zaakceptowała nowego członka rodziny.

Przedwczoraj zaczęła się strasznie ślinic i chodzić bez celu po mieszkaniu, nagle straciła apetyt, kiedy to wcześniej musieliśmy jej ograniczać jedzenie, bo miała ochotę zawsze i na wszystko.

Wstępna diagnoza, zatrucie - polknela jakieś środki drażniące. Trochę nas to dziwił, bo przeszukalismy cały dom i nie było nic na wierzchu co mogłaby zjeść czy polizac. Dostała antybiotyk i kroplówkę. Wróciliśmy do domu.
Wczoraj po nastepnej kroplówce i dawce antybiotyku odżyła i zachowywała się już prawie normalnie.

Dziś cała noc śliniła się znowu i znowu chodziła ciągle do rana. Z rana do kliniki, diagnoza - niewydolność wątroby. Wątroba nie oczyszcza toksyn, które trafiają do mózgu i przez to traci wzrok i się ślini. Nie może usiedziec w miejscu ani na rękach. Chodzi ciągle i obija się o różne rzeczy w mieszkaniu, męczy się strasznie. Slini się i wymiotuje. W najlepszym wypadku czeka ją operacja.

Nie mamy już siły na nic. Płaczemy od razu na samą myśl, że możemy ją stracić. Jest bardzo ważnym członkiem naszej rodziny.
Trzymajcie kciuki za zdrowie mojego skarba.

Moja mała rybka ma dopiero 10 miesięcy, a już tyle przeszła.

#zalesie #psy #choroba #sadstory #weterynaria
Pobierz klokupk - Od zawsze w moim domu był pies, u żony tak samo. Postanowiliśmy adoptować t...
źródło: comment_c95gkiIOT0k79ydVv7pEfLa0fABvhoVa.jpg
  • 61
@Nightshade: ale co mamy podpowiedzieć? nie jestem wetem, czytałam ten post wcześniej, ale nie mam nic do napisania prócz tego że trzymam kciuki. Wątroba to nie jest drobiazg, pies jest pod opieką weterynarza, diagnoza jest, teraz trzeba leczyć i czekać i albo się polepszy albo operacja, albo koniec. To jest za ciężka sytuacja żeby ktoś niebędący wetem mógł doradzić. Pies ma super właścicieli, został zdiagnozowany i jest leczony, ale chora wątroba
@Nightshade: niestety nie. Nie jestem weterynarzem, bardziej udzielam się w sprawach bewariowalnych/adopcyjnych.
@klokupk: strasznie mi przykro po przeczytaniu tego co napisałeś. Ile razy się tu tłucze ludziom do głowy podstawy dotyczące psów, a i tak jesteśmy wyśmiewani. Potem są takie chore akcje, bo #!$%@?, pies to tylko pies. Jedyne co Ci mogę w tej chwili polecić to to miejsce: http://www.abvet.cz/pl/ - zadzwoń i chociaż zapytaj co oni o tym sądzą
@Porucznik_Borewicz07 o 9 rano dostała pół puszki karmy u weterynarza, żeby zbadać krew przed i po jedzeniu, żeby sprawdzić czy rzeczywiście toksyny dostają się do krwioobiegu. Od tamtej pory objawy się chyba nasiliły, a przynajmniej nam się tak wydaje. Od 2 w nocy miała ślinotok i krecila się, że na 20 sekund nie mogła usiąść ani się położyć, chwiala się strasznie, ledwo już chodziła. Jakieś dwie godziny temu dopiero przestała się ślinic,
@KorelacjaProkrastynacji co to znaczy w tym przypadku #!$%@?? Jak nie je, a co zje to jej się pogarsza i traci wzrok i jest nieobecna to nie jest #!$%@?? Nawet gdyby trzebabylo 5000zl na operację, która nie wiadomo czy coś da to bym pół chaty sprzedał i pozapozyczal się, żeby chociaż spróbować. Bo później bym się meczyl z myślą, że może by była zdrowa gdyby odbyła się ta operacja
Jak nie je, a co zje to jej się pogarsza i traci wzrok i jest nieobecna to nie jest #!$%@??

Nawet gdyby trzebabylo 5000zl na operację


@klokupk: Przedłużanie cierpienia psa dla spełnienia swoich egoistycznych pobudek poczucia chęci pomocy słabszym istotom. Biorąc pod uwagę wiek psa, jeśli nie ma rokowań na poprawę, to tym bardziej bym usypiał. O ile jeszcze niskie kwoty na operację dla zwierząt jakoś bym zacisnął zęby, to nie
@KorelacjaProkrastynacji Ty masz takie zdanie, ja mam inne. Dla Ciebie to pewnie tylko pies, dla mnie członek rodziny i przyjaciel. Wiem jak bardzo cieszy się z życia i z naszej obecności i wolałaby żyć. Operacja to raczej nie sztuczne przedłużenie życia tylko "zlikwidowanie awarii" raz na zawsze. O ile to rzeczywiście zespolenie wrotno oboczne i możliwa jest operacja.
Wg mnie masz za mało empatii i patrzysz bardziej z ekonomicznego punktu widzenia. Dla
@klokupk: Sęk w tym, że także traktuję psowate i kotowate, a nawet chomiki jako część rodziny, jednakże w przypadku nieprzewidzianych wydatków pokroju operacji (o ile mowimy o sporych sumach) gdy zwierzę cierpi, to uśpienie jest dobrym wyjściem. Jak dla mnie mam wystarczająco odpowiednio dużo empatii, zeby wiedzieć kiedy przerwać zwierzętom cierpienie, jednocześnie wiem, że jeśli rzeczywiście jakieś operacje odniosą skutek, to chętnie wyłożę pieniadze na to. Wbrew pozorom nie jestem materialistą,