Wpis z mikrobloga

#historiachirurgii #historia #ciekawostkihistoryczne #gruparatowaniapoziomu

Ciężkie jest życie pioniera. Przekonał się o tym dobitnie niejaki Ignaz Semmelweis, węgierski lekarz, znany także jako "zbawca matek".

Urodził się w 1818 roku w kupieckiej rodzinie. Zgodnie z wolą ojca, jesienią 1837 roku rozpoczął studia prawnicza - nie minęło jednak dużo czasu i Semmelweis zwrócił się w kierunku medycyny. W 1846 rozpoczął asystenturę w wiedeńskim szpitalu na oddziale położniczym pod okiem profesora Kleina. Do jego obowiązków należało doglądanie położnic, badanie ich oraz opieka nad studentami. Tam właśnie po raz pierwszy zetknął się z gorączką połogową.

Widzicie, ponad 150 lat temu poród był naprawdę wyzwaniem. Za mała miednica? - umierasz, za duże dziecko? - prawdopodobnie umierasz, dziecko ułożone pośladkowo? - też umierasz (bo nawet jeśli ktoś próbował zrobić cesarskie cięcie, to nie było antyseptyki, znieczulenia i dodatkowo panował mit, że mięśnie macicy są na tyle silne, że nie trzeba ich zszywać - zresztą cała historia cesarek to temat na osobny wpis). No i oczywiście najniebezpieczniejsza sprawa czyli gorączka połogowa - infekcja powodowana zakażeniem drobnoustrojami.
W szpitalu, w którym rozpoczął praktykę Semmelweis gorączka była poważnym problemem. Zabierała ze sobą sporą część młodych matek, ale lekarze uważali, że tak musi być. Że winą jest złe powietrze, no i takie ryzyko jest wpisane w bycie rodzącą kobietą. Semmelweis zauważył jednak pewną dziwną zależność.

Otóż w pierwszym skrzydle przebywali głównie lekarze i studenci medycyny, w drugim - wyłącznie położne i lekarze, któzy nie brali udziału w procesie nauczania. Wskaźnik śmiertelności u kobiet znajdujących w pierwszym skrzydle potrafił być nawet czterokrotnie wyższy niż w drugim. Gorączka zabierała od 3 do 6% położnic w drugim skrzydle, podczas gdy w pierwszym umierało od 5 do nawet 18% znajdujących się tam kobiet! Nigdy nie zanotowano większej ilości zgonów u położnych, niż u lekarzy.
Kobiety unikały jak ognia pierwszego oddziału, co powodowało przepełnienie drugiego. Stworzono więc nowy system przyjmowania, zależny od dnia, w którym ciężarna zgłaszała się do szpitala - w poniedziałki szła do pierwszego skrzydła, we wtorki do drugiego, w środę znowu do pierwszego i tak dalej. Strach jednak był silniejszy i kobiety celowo "przetrzymywały" objawy porodu, byleby nie trafić do skrzydła śmierci.

Ignaz postanowił dojść do sedna zagadki. Wykluczył jako powód rozprzestrzeniania się choroby przepełnienie, ponieważ skrzydło położnych notorycznie takie było, a mimo to wskaźnik zgonów pozostał niski. Rozpoczął badania - coraz częściej zachodził do kostnicy ze studentami sekcjonować ciała zmarłych położnic. Pomimo tego nic nie odkrył, ba! Umieralność na jego oddziale zaczęła wzrastać.

Przełom nastąpił w 1847 roku, kiedy nieoczekiwanie zmarł przyjaciel Semmelweisa, Jakub Kolletschka. Podczas jego autopsji odkryto zmiany niemal identyczne jak w zwłokach kobiet które zmarły w wyniku gorączki połogowej. Semmelweis dowiedział się, że parę dni wcześniej podczas jednej z sekcji, którą prowadził Kolletscha, jeden ze studentów zadrasnął jego ramię skalpelem. Rana była niewielka, jednak nazajutrz zaczęły występować objawy identyczne jak w badanej przez Ignaza chorobie.

Semmelweis skojarzył fakty. Zrozumiał, że nie kto inny, ale właśnie on, studenci i inni lekarze są odpowiedzialni za setki śmierci. Badali oni kobiety tuż po wizytach w kostnicy. W klinice drugiej niska śmiertelność kobiet przy porodach wynikała z tego, że lekarze i studenci pobierający tam naukę położnictwa, nie brali udziału w sekcjach zwłok i nie przenosili tym samym zakażenia. Ignaz rozpoczął krucjatę przeciwko brudnym dłoniom. Wprowadził obowiązek mycia rąk w roztworze podchlorynu wapnia przed wykonywaniem badań i zabiegów. Efekty były niemal natychmiastowe - po miesiącu umieralność przy porodach spadła i następnym okresie oscylowała wokół 1%

Możnaby pomyśleć, że tu jest nasze szczęśliwe zakończenie, ale niestety. Nie wszystkim spodobały się proponowane przez Semmelweisa metody, oraz pomysł, że to głównie przez lekarzy zmarło tyle kobiet. Studenci uważali jego pomysły o moczeniu dłoni w środkach dezynfekcyjnych za bezsensowne i migali się kiedy tylko mogli. Jego prace przechodziły bez echa lub były krytykowane. Na kongresie ginekologicznym w Paryżu w 1858 roku przewodniczący Dubois powiedział, że „niewykluczone, że są one oparte na jakichś pożytecznych założeniach, ale poprawne ich wykonanie jest związane z takimi trudnościami, że bardzo problematyczne korzyści nie usprawiedliwiają ich stosowania”. Semmelweisa powoli dopadało załamanie nerwowe. W końcu zmarł w szpitalu psychiatrycznym w 1865 roku, z powodu tych samych bakterii, z którymi walczył (przyczyny zgonu nie są jednak dokładnie znane, niektóre źródła mówią, że podobnie jak Kolletschka skaleczył się skalpelem, inne, że ugryzł go strażnik w szpitalu, jeszcze inne, że przyczyną był nieleczony syfilis).
NiktNigdyNikomuNicNigdzieNie - #historiachirurgii #historia #ciekawostkihistoryczne #...

źródło: comment_fcu0oWTSRMaCfB7jqBC1m6X0ezyOKfHT.jpg

Pobierz
  • 10
Takich przypadków w historii nauki było dużo więcej, kilka z nich (m.in. wspomniany powyżej) opisał Luc Bürgin w książce Błędy nauki, którą polecam.
Tutaj notka na jej temat:

Wiek XX - rewolucyjny w dziedzinie nauki i techniki - przynosi co chwila odkrycia, burzące niejeden utarty pewnik. Oficjalna nauka niechętnie przyjmuje prawdy zaprzeczające skostniałym poglądom. Bürgin opisuje historie słynnych odkryć i wynalazków, które zostały uznane dopiero po wielu latach, kiedy ich autorzy
Nie wszystkim spodobały się proponowane przez Semmelweisa metody, oraz pomysł, że to głównie przez lekarzy zmarło tyle kobiet. Studenci uważali jego pomysły o moczeniu dłoni w środkach dezynfekcyjnych za bezsensowne i migali się kiedy tylko mogli. Jego prace przechodziły bez echa lub były krytykowane.


@NiktNigdyNikomuNicNigdzieNie: Czyli od zawsze lekarze(duża ich część) mieli kija w dupie i myśleli że są nieomylnymi półbogami.
Czyli od zawsze lekarze(duża ich część) mieli kija w dupie i myśleli że są nieomylnymi półbogami.


@szasznik: Pierwszymi "lekarzami" byli znachorzy,kapłani i inni tego typu słudzy bóstw wszelakich więc to dosyć oczywiste że dawniej byli jeszcze bardziej arogancy.