Wpis z mikrobloga

Dobrywieczór Mirki i Mirabelki

Po przeczytaniu twórczości @WujaAndzej napisałem podobną historię o jego bohaterze i pewnej przemiłej pani o Skyrimowym imieniu

Zapraszam do lektury

Z góry wybaczcie błędy

Słońce zaczynało przybierać czerwonawą barwę gdy Katriah zobaczyła je pomiędzy coraz rzadszymi drzewami. To oznaczało, że wreszcie dotarła od północnych granic puszczy. Uśmiechnęła się na myśl, że do kryjówki Ur’Thaka dotrze nocą. Po 3 latach poszukiwań w końcu jest na jego tropie. Nawet lepiej, to już nie był trop. Ona była pewna że jej największy wróg skrywał się w Mrocznym Zamku na zboczach Północnej góry. Ze swojego miejsca widziała jak ostatnie promienie letniego słońca pięknie barwią białe mury zamku.
Przejrzała swój ekwipunek. Nie było tego zbyt dużo. Zostało jej kilkanaście strzał i dwa sztylety. Dla większości wojowników byłoby to nic. Jednak nie dla niej. Katriah była królową cienia i bezszelestnego poruszania się. Od zamku oddzielał ją może dwukilometrowy step pokryty wysoką trawą i gdzieniegdzie wystającymi głazami które górowały na d złotym morzem wysuszonej trawy. W końcu ruszyła. Mieszając się z cieniem, wręcz płynęła przez złote morze. Słońce zaszło a poświata na horyzoncie ciemniała. Po godzinnej przeprawie przez step dotarła do wzgórza z którym wznosił się zamek. Wyszła na wzgórze i jej oczom ukazał się obóz orków zapewne dzielnych kompanów Ur’Thaka. Główne wejście odpadało.
Katriah naliczyła 4 wieże których pilnowało po dwóch orków. W środku jest ich pewnie z 8 pomyślała, po czym wyciągnęła swój łuk i sięgnęła ręką do kołczanu…

Ur’Thak stał na zamkowym balkonie patrząc w horyzont, nie często mu się to zdarzało. Myślał teraz o swojej młodości wspominał bitwy ze swojej młodości, znów chciał poczuć odurzający stan bitewnego szału. Uśmiechnął się gdy wiatr poruszył amulet zawieszony na jego szyi. Był to jego najcenniejszy artefakt. Jedyny którego nie oddał swoim synom. Uśmiechnął się na myśl o nich, lecz ten uśmiech nie trwał długo, gdyż przypomniał sobie o Katriah. Tak znał ją. Znał ją za dobrze. Nie mógł o nie zapomnieć. Mimowolnie dotknął dłonią swojego ramienia. Przypomniało mu to ich ostatnie spotkanie które prawie przypłacił życiem. Kilka centymetrów niżej i nie podziwiałby już zachodów słońca. Poczuł jeszcze większy niepokój jakby przeświadczenie że ona jest gdzieś w pobliżu. Niepokój był na tyle silny, że kazał strażnikom zachować szczególną czujność. Sam ubrał zbroję i wziął swój topór.

Nagle jeden ze strażników osunął się na ziemie. Ork nie pomylił się. Była tu. Byłą szybciej niż się spodziewał. Wiedział jednak, że to kiedyś nadejdzie. Dzisiaj był ten dzień. Nagle kolejny strażnik osunął się na ziemie. Ur’Thak podbiegł od ciała. Tak jak się spodziewał. Bezszelestne elfie strzały. Wziął trzech najlepszych wojowników i poszedł na wyższe partie zamku. Po kilku chwilach na dole nie było już słychać żadnych dźwięków. Rozkazał wojownikom schronić się w zamku, bo wiedział że to nie po nich przybyła Katriah. „Albo ty albo ja” krzyknął w ciemność przed nim. Powoli zaczynał go ogarniać szał. Wtem strzała trafiła w jego ramie jednak rozcinając tylko starą ranę. Wiedział, że gdy zabójczyni będzie się skrywać w cieniu to nie ma z nią żadnych szans. Katriah wyłoniła się z cienia. Od razu ją poznał była średniego wzrostu i w cień rzucany przez jej kaptur na twarz sprawiał wrażenie jakby zamiast twarzy miała cień- jej największego sojusznika. Zdjęła kaptur, jej długie brązowe włosy spłynęły na ramiona. Ur’Thak zobaczył jej twarz. Drobne usta, nos i ciemne oczy. Nigdy nie mógł zapomnieć tej twarzy. Nic się nie zmieniłaś rzekł. Ona się nie odzywała co sprawiło że jej postać wydawała się jeszcze bardziej mroczna.

Ork nie bał się śmierci. Wiedział, że ten moment kiedyś musi nadejść. Zabójczyni wyciągnęła sztylety. Ork ścisnął swój topór. Zaczęli biec w swoim kierunku. Katriach wręcz bezszelestnie. Ork uniósł swój topór. Wtem stała się rzecz niespodziewana. Zabójczyni potknęła się o wystający kamień i poleciała wprost pod rozpędzony topór orka.

Ur’Thak z niedowierzaniem wyciągnął zakrwawiony topór. Tyle lat przed nią uciekał. I tak się to skończyło. Zobaczył coś białego w jej kieszeni. Był to list… list od Gildii Cieni. Zlecenie zabójstwa Ur’Thaka. Wiedział, że jego dni są policzone…

#tworczoscwlasna #fantasy #ksiazki
  • 7