Wpis z mikrobloga

Ech, tak mnie wzięło jakoś na wspominki. Lato się kończy to taki flashback:

Mazury, kilkanaście lat temu, jeszcze @apaczacz jako nastolatek.
Wieczór, ognisko na polu namiotowym gdzieś na Mazurach.
Pole bez prądu, w dzikim lesie, po wodę chodziło się do pompy jakieś 400m w jedną stronę.

Klimat był piękny.

Siedzimy przy ognisku, ze 20 osób pewnie, rodzice, ich znajomi i ich dzieci. Jakieś piwka lecą, kiełbaska na kijku z lasu się smaży. Sielanka.

I zaczyna grać na gitarze on. Stary żeglarz, siwe włosy, służbowo poważany pan prawnik.
#!$%@? szanty, wszyscy śpiewają.
Widać że umie grać, zna w #!$%@? piosenek, gra dynamicznie, głośno, pewny siebie.
Zabawa kwitnie.

Godzina 2 nad ranem, żeglarz kończy koncert. Większość osób rozbija się po namiotach czy przyczepach kempingowych.

I wtedy wchodzi na scenę ON.
Stary bluesman, człowiek którego znałem od urodzenia, fanatyk muzyki, kolekcja płyt CD w domu liczona już w grubych setkach, a możliwe że i ze 2 tysiące by przebiła.

Nigdy nie słyszałem żeby grał na gitarze, #!$%@? ukrywał się mocno.
Siada, zamyka oczy i zaczyna.
Nikt nie śpiewa, wszyscy zebrani przy ognisku milkną i słuchają.

Mirki, ja jebię, jaki on dał koncert.
Mógłbym stworzyć tu jakąś poetycką wizję traktowania gitary jak najdroższej kobiety, jak skarbu, ale nie potrafię.

Jednej rzeczy wtedy się nauczyłem.
Rozróżniania rzemieślnika od artysty.

#oswiadczenie #truestory #nostalgia