#lublin #truestory Myslalem że wrócę sobie spokojnie na nocną i będę śmieszkował, ale życie szykuje niespodzianki
tl;dr
Zrobiliśmy sobie z dwoma cumplami wieczorowy wypad na knajpy, najpierw do nowo otwartego Burger Store przy Okopowej, potem Perłowa na szybko i na koniec zasiedliśmy w Szewcu. Jakoś o drugiej impreza się skończyła, wypiliśmy po parę piwek za studia i przeszliśmy się na saski, żeby kierować się już do domu. Ty, Wiesiu, dawaj na jednego No to idziemy w parku na ławeczkę i smakujemy malboro na pożegnanie. W tym samym czasie, tuż przy ogrodzeniu z Uniwersytetm Medycznym słychać podniesiony głos i chodzącego szybko cxłowieka -#!$%@?, proszę pani, nie wiem, nie jesteśmy z Lublina, Boże, niech ktoś przyjedzie, Emil, ja #!$%@?ę Emil -Przepraszam, może w czymś pomóc, coś się stało? - krzyknęliśmy -#!$%@?, pan powie gdzie to jest, ja #!$%@?ę, szybko Podbiegł do nas roztrzęsiony i podał telefon przez ogrodzenie z połączonym 112. Podałem dyspozytorce spokojnym tonem, żeby przyjechała na Uniwersytet Medyczny, budynek przy wejściu do Ogrodu Saskiego. Oddałem telefon przez ogrodzenie, tamten mi bardzo podziękował i pobiegł z powrotem ratować swojego kolegę. Było ich trzech, wszyscy chyba lekko podpici, ale trwoga w głosach i strach sprawiał straszne wrażenie. Jeden z nich leżał na ziemi i się nie ruszał, próbowali go podnieść, ale nie dawał oznak życia. Okazało się, że przechodzili przez metalowe ogrodzenie zakończone kolcami i właśnie jeden z nich przebił sobie tym kolcem nogę, chyba szybko zaczął mocno krwawić i zemdlał. Ja w tym czasie krzyknąłem, że pobiegnę nakierować karetkę i stanąłem przy Racławickich, aż z dala zamigotały niebieskie światła. Powiedziałem ratownikom, że ja tu tylko przechodziłem, a pomoc wzywał tamten pan, za rogiem budynku. Pobiegli do niego, chyba go reanimowali aż w końcu zobaczyłem, że podniósł głowę i przenieśli go szybko do karetki. Jakoś czuję dobrze, że mimo tych czterech piw nie machnąłem ręką z kolegami na samym początku, tylko zatrzymaliśny się na chwilę i nie olaliśmy sprawy. A teraz wróciłem spokojnie do domu i odpaliłem mirko
@BigFred: eee, tam. Żeby się wykrwawił to trzeba by gdzieś tętnice #!$%@?ć, poza tym od razu by się tak nie ocknął jakby stracił dużo krwi. Niemniej jednak plus za zachowanie.
@Prowo wg mnie w Burger store jeść zacne żarcie, dobre mięso i bułka, tylko dostajesz samą kanapkę bez frytek i surówki, można też podwoić ilość mięsa za dopłatą, można nawet pokroić vpotroić. Chodziłem do stołu i wołu, czarnej owcy, Red rock i muszę powiedzieć że w Burger store jest smaczniejsze żarcie ;)
@BigFred: pewnie koleś se rozwalił tętnicę udową, chyba jedna z większych tętnic które mamy, krew błyskawicznie spieprza i szybko można kopyta wyciagnąć, to jest ta po wewnętrznej stronie uda, kumple powinni mu zacisnąć pasek z całej siły powyżej rany żeby nie dopuśćić do wykrwawienia.
nie pójdę więcej na siłownie, dzisiaj poszłam poćwiczyć brzuch na ławce. Najpierw jakiś chłop ciągle się podejrzanie gapił, potem drugi i widziałam jak śmieje się pod nosem. Wróciłam do domu i od razu się rozbeczałam #sport #silownia
Myslalem że wrócę sobie spokojnie na nocną i będę śmieszkował, ale życie szykuje niespodzianki
tl;dr
Zrobiliśmy sobie z dwoma cumplami wieczorowy wypad na knajpy, najpierw do nowo otwartego Burger Store przy Okopowej, potem Perłowa na szybko i na koniec zasiedliśmy w Szewcu. Jakoś o drugiej impreza się skończyła, wypiliśmy po parę piwek za studia i przeszliśmy się na saski, żeby kierować się już do domu.
Ty, Wiesiu, dawaj na jednego
No to idziemy w parku na ławeczkę i smakujemy malboro na pożegnanie. W tym samym czasie, tuż przy ogrodzeniu z Uniwersytetm Medycznym słychać podniesiony głos i chodzącego szybko cxłowieka
-#!$%@?, proszę pani, nie wiem, nie jesteśmy z Lublina, Boże, niech ktoś przyjedzie, Emil, ja #!$%@?ę Emil
-Przepraszam, może w czymś pomóc, coś się stało? - krzyknęliśmy
-#!$%@?, pan powie gdzie to jest, ja #!$%@?ę, szybko
Podbiegł do nas roztrzęsiony i podał telefon przez ogrodzenie z połączonym 112. Podałem dyspozytorce spokojnym tonem, żeby przyjechała na Uniwersytet Medyczny, budynek przy wejściu do Ogrodu Saskiego. Oddałem telefon przez ogrodzenie, tamten mi bardzo podziękował i pobiegł z powrotem ratować swojego kolegę. Było ich trzech, wszyscy chyba lekko podpici, ale trwoga w głosach i strach sprawiał straszne wrażenie. Jeden z nich leżał na ziemi i się nie ruszał, próbowali go podnieść, ale nie dawał oznak życia.
Okazało się, że przechodzili przez metalowe ogrodzenie zakończone kolcami i właśnie jeden z nich przebił sobie tym kolcem nogę, chyba szybko zaczął mocno krwawić i zemdlał. Ja w tym czasie krzyknąłem, że pobiegnę nakierować karetkę i stanąłem przy Racławickich, aż z dala zamigotały niebieskie światła. Powiedziałem ratownikom, że ja tu tylko przechodziłem, a pomoc wzywał tamten pan, za rogiem budynku. Pobiegli do niego, chyba go reanimowali aż w końcu zobaczyłem, że podniósł głowę i przenieśli go szybko do karetki.
Jakoś czuję dobrze, że mimo tych czterech piw nie machnąłem ręką z kolegami na samym początku, tylko zatrzymaliśny się na chwilę i nie olaliśmy sprawy. A teraz wróciłem spokojnie do domu i odpaliłem mirko
@BigFred: dobry z ciebie mirek
@PiersiowkaPelnaZiol co
Pozdrawiam