Wpis z mikrobloga

@ginekologdziffek:
Lubiłam to.
Ale raz się wkurzyłam cholernie.
Byłam w drugiej klasie i trzeba było wydzieranką wykleić gila albo sikorkę (któreś z tych).
Miałam wtedy złamaną lewą rękę, lecz specjalnie siedziałam po nocy aby to wykonać jak najdokładniej - papierki miały rozmiar ok. 5 mm na 5 mm. To było całkiem ciężkie, szczególnie z połamaną ręką. Mama wiedziała, że jestem uparta więc nie odciągała mnie od
  • Odpowiedz
@ginekologdziffek: Gorsze były linoryty. Palce całe poranione od dłuta ;( albo praca ze stopionych kredek świecowych. Kredka nad świeczkę, szybko odbić kropkę na kartce i powtórzyć cały manewr. Bleeee
  • Odpowiedz
@Hannahalla: Miałem podobnie posraną wychowawczynie w podstawówce, która jakoś mnie nie lubiła. No w końcu 7-8 letniego dzieciaka jest za co. Mieliśmy to wykonania prosty ekperyment. Zapalić dwie świeczki, z czego jedną przykryć szklanką, żeby zobaczyć co sie stanie. Zadanie na dodatkową szóstkę. Proszę mamę, żeby nadzorowała moje poczyniania naukowe. Oczywiście wszystko skrzętnie notuje, druga świeczka zgasła. Wniosek brak tlenu spowodował, zgaśniecie świeczki. Na drugi dzień, kilka osób, które podjęły
  • Odpowiedz
@ginekologdziffek: pamietam jak w podbazie dostaliśmy na zadanie domowe z jakiejśtam plastyki zrobic taką wydzieranke na ktorej byłaby jakas scena z biblii xD jako że nienawidziłem tego kleić, moja mame wpadła na genialny pomysł stworzenia wydzieranki pod tytułem "kasza manna z nieba" przykleiłem jeden mały żółty pasek na dole kartki, że niby pustynny piasek, a całą reszte posmarowałem klejem i obsypałem ścinkami z dziurkacza. W szkole był #!$%@? i ocena
  • Odpowiedz
@ginekologdziffek: Gówno wielkie. Robienie tego w szkole jeszcze uszło, bo cały #!$%@? się zostawiało a pracę można było wywalić do śmieci. Gorzej było to robić w domu. Wszędzie dzierganki, wszystko upieprzone klejem, sprzątanie trwa dłużej niż sam akt artystyczny i weź to potem przenieś gdzie tego ani złożyć, ani w zeszyt wsadzić.
  • Odpowiedz