Wpis z mikrobloga

Opowiem wam żenującą historię z mojego życia, którą pierwszy raz opowiedziałam komukolwiek dopiero kilka lat później. Jest to trochę #logikarozowychpaskow ale bardziej #bekazemnie.
W czasach wczesnej studbazy lubiłam podróżować sama tanimi liniami po Europie. W trakcie jednej z takich włajaży czekałam na lotnisku na przesiadkę pod bramką. Zachciało mi się siusiu, więc schowałam kartę pokładową do kieszenie spodni i poszłam. Zrobiwszy co trzeba, wracam pod bramkę. Szukam karty, nie ma. W panice latam po lotnisku i szukam. Co się okazało?


#podroze
  • 8
@portugalka: jak już byłaś pod bramką, to już byłaś odprawiona, więc byłaś na liście pasażerów. Wtedy idziesz na boarding, mówisz co i jak, oni każą ci czekać aż wszyscy wsiądą, potem sprawdzają z paszportem czy jesteś na liście i wpuszczają.
Ja nie drukuję kart, mam na tel w apce ryanaira, raz mi się telefon rozładował i tak to wyglądało.
@portugalka: Ja kiedyś na lotnisku w Amsterdamie (bardzo duże lotnisko) zgubiłam komórkę, w sensie - zostawiłam ją na ławkofotelach, pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, nie jestem typem, który cokolwiek gubi. Na szczęście jak po pół godzinie stwierdziłam, że definitywnie nie ma jej w moim plecaku i zaczęłam chodzić i jej szukać, to wciąż leżała tam gdzie została.

Lotniska jakoś robią człowiekowi wodę z mózgu. :/

EDIT - napisz jeszcze
@janeeyrie: ja teraz już dużo mniej, ale mogę jeszcze dodać coś takiego:
Raz w życiu spóźniłam się na samolot. Miałam lot ok. 10, a dzień wcześniej zabalowałam i obudziłam się o 9:30 ( ͡° ʖ̯ ͡°) Budzik pewnie i dzwonił, ale wyłączyłam i spałam dalej. Kupiłam drugi bilet na ten sam kierunek, bo po prostu musiałam tego dnia lecieć, za grube $$$$ o 18, ale jeszcze o
@portugalka: Właśnie chyba nic specjalnie ciekawego, nigdy nie spóźniłam się na samolot, jedyne co, to odwołali mi lot i musiałam lecieć późniejszym i runął mi cały harmonogram dnia (w ostatniej chwili odebrałam klucz do mieszkania, gdzie miałam spać, inaczej to chyba bym spała pod mostem ;D).