Wpis z mikrobloga

@boltzmann: Troche zbyt czarno-bialo. U mnie brak uczuc czy problemy "romantyczne" nie sa spowodowane brakiem okazywania milosci przez rodzicow wobec mnie, tylko brak uczucia (i tym samym ich ukazywania) wobec moimi rodzicami. Jakis czas temu mnie olsnilo czemu nie widze siebie w powaznej i glebokiej relacji z kimkolwiek, bo nie potrafie kochac nikogo (jesli chodzi o romantyczna milosc, uczucia wobec bliskich mam).
@Silent7: teorie stylów przywiązania, dominująca w psychologii - wywodząca się jeszcze od Johna Bowlby'ego i kontynuowana przez wielu badaczy. W badaniach podłużnych, jak i w badaniach z użyciem tak zwanego AAI - adult attachment inventory, wyszły bardzo ciekawe rzeczy, które faktycznie potem rzutowały na konstruowanie związków i wpływały na przykład na ilość rozwodów, czy problemy ze stworzeniem stabilnej relacji.
@Silent7: AAI to takie narzędzie, które na podstawie przeżyć z dzieciństwa i narracji na ich temat osoby badanej są w stanie określić styl przywiązania. Mimo, że bazuje na teorii zakorzenionej w psychoanalizie, ale również w etologii to jest to dosyć ciekawe narzędzie.
@Silent7: już #!$%@?ąc od tego, że tworzenie relacji to bardzo skomplikowany proces. Możemy powołać się też na koncepcje dotyczące teorii umysłu etc. Można o tym pisać bardzo dużo. Nota bene badania teorii umysłu są bardzo ciekawe, warto na youtube zobaczyć jak wygląda procedura.
@boltzmann: Zacny artykuł choć bez źródeł trochę.Ale jedno jest faktem,stulejarność to zaburzenie psychiczne,wiem po sobie.Nie oddstaje w niczym od ludzi a mimo to nie potrafie zbudować żadnego trwałego związku,nawet przyjaźni,nie mówiąc już o miłości.A dzieciństwo ofc patologiczne więc idę w końcu na terapie i liczę że mnie wyleczą( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Turkmenski_Kot_Pustynny: To samo u mnie. Dobry z aparycji, wysportowany, ale zbudowanie jakiejkolwiek relacji nawet przyjaźni, to czarna magia i lęk. Dobrze, że idziesz na terapię. Ja też idę. @rainkiller: Zaburzenie przywiązania w dzieciństwie jest spowodowane brakiem poczucia bezpieczeństwa i miłości: czyli pustym zbiornikiem...