Wpis z mikrobloga

#opowiesciroznejtresci part 5 (maj - lipiec)

Zaczął się okres poprawiania ocen, nadrabiania itp itd trochę późno ale lepiej późno niż wcale :D
Niestety mimo szczerych chęci z trzech przedmiotów troszkę kiepsko stałem ale nie tylko ja bo i kolega kickbokser a także Szajku i Marian. Krzyśka nie udało się uratować no i niestety już w maju wiedział, że zostaje.
Jako, że zawsze walczę do końca wymyśliliśmy niezawodne sposoby na ratunek z opresji.

J. Niemiecki.
Mam zawsze taką zasadę, że bardzo szanuję szeregowych pracowników takich jak p. sprzątaczka, ochroniarz itp. Zawsze dzień dobry, zawsze jakaś bajerka w sumie to bezinteresownie no ale w tym wypadku "znajomości" bardzo pomogły, ostatnie kartkówki z J.Niemieckiego pani trzymała w szufladzie w biurku, a że salę zawsze zamykała i klucz odnosiła na portiernię to wykorzystaliśmy z Marianem i podeszliśmy na długiej przerwie do pani z portierni z prośbą o klucz od 136 bo zapomnieliśmy stroju na W-F, a że Pani nas kojarzyła to bez problemu dała, więc ogień do sali, znaleźliśmy swoje kartkówki (oczywiście były przygotowane, bo same pytania napisaliśmy, by potem uzupełnić) no i pospisywaliśmy od kujonów odpowiedzi :) incydent miał miejsce w I klasie dwukrotnie, ale regularnie korzystaliśmy z tego przywileju aż do końca szkoły.

J. Polski
Tutaj mieliśmy lajt ale Szejku dość słabo stał a że nauczycielka była taka trochę otępiała to poprosiliśmy Wojtasa o pomoc, podczas kartkówki o umówionej godzinie #!$%@?ł z buta w drzwi i uciekł do kibla, na co klientka zanim się poderwała i poszła sprawdzić zyskaliśmy czas by podrzucić Szejkowi odpowiedzi. Ten incydent nazwaliśmy "puk puk" pewnego razu (to już w drugiej klasie) Wojtas tak #!$%@?ł że noga przez drzwi przeszła potem konserwator z Marianem naprawiali :D

Praktyki w pracowni symulacyjnej
Nasza szkoła posiadała pracownię symulacyjną, taka jakby symulacja firmy biurka, fotele, kompy itp. Klasa była podzielona na działy, kadry, magazyn, sprzedaż itp. prowadziliśmy bilanse, faktury, biznesplany i inne rzeczy.
Z tym problemu nie było bo jak byliśmy zawsze spoko oceny ale przez wiele nieobecności narobiło się braków, lekcje miały to do siebie, że trwały 3-4 godziny pod rząd i podczas wychodzenia na przerwę babki nie zabierały dzienników :D.
Biurka były fajne do ziemi, można się było schować zawsze 2-3 osoby zostawały i dopisywaliśmy oceny czy tam usprawiedliwialiśmy nieobecności.

W pierwszej klasie tylko 2 razy chcieli nas skreślić z listy potem już było niestety gorzej :D

Generalnie takich typowo personalnych incydentów nie było, bo już mało kto chodził ja dalej świrowałem do Marleny ale dopiero w wakacje udało mi się Ją wyrwać, spotkaliśmy się na dyskotece przypadkiem akurat mieliśmy z Szejkiem występ no i jakoś tak się złożyło, że potem ją odwiozłem tramwajem pod dom, buzi buzi, macanko i na drugi dzień już na GG "kotku, misiu bla bla bla"

W wakacje bardzo dużo rzeczy wyrabialiśmy poza Wrocławiem ale to w następnym wpisie opowiem jak po pijaku #!$%@?śmy koledze telewizor (w sumie to on sam nam kazał to zrobić) i jak się koledzy grzybów nażarli i lecieli w stodole niczym w gwieździe śmierci.

Tradycyjnie zapraszam do obserwowania tagu #opowiesciroznejtresci

#coolstory #licbaza #szkola #inbanakwadracie
  • 3