Wpis z mikrobloga

#kasikuczymatematyki

Zajęcia z dziewczęciem z pierwszej klasy i rok młodszym od niej chłopcem (wtrąconym przez nią kilka miesięcy temu dość brutalnie do #friendzone - do dziś się męczy z tego, co widzę).
Dzieciaki w ramach wstępu do wzorów układały wzorki z figur geometrycznych. Chłopiec napalił się na elipsy, dziewczynka niestety też. Chłopiec po skojarzeniu, że nie ma szans wziąć wszystkich elips stwierdził, że eeeeee, on to jednak tego nie układa i w ogóle inne figury są głupie, więc się odsunie i poczeka. Okej. Dziewczę, korzystając z sytuacji (zaprawione już najwyraźniej bojami szkolnymi) wyszło z założenia, że skoro chłopiec się obraził, to ona te elipsy jego wykorzysta u siebie, co zakomunikowała wyraźnie. Problemu nie było do momentu, w którym się odwrócił i zobaczył jej wzorek. No i zaczęło się. Ryk przez jakieś 10 min. o treści mniej więcej takiej:

- Onaaaaaaaaaaaa zabraaaaaaaałaaaaaaaaaaaaaa mi owaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaal.... Moooooojeeeeeee owaaaaaaaaleeeeeeeee...

Nic nie działało. Nic. Logiczne argumenty nijak nie trafiały. Do końca zajęć nie mógł się uspokoić. Pierwszy raz widziałam, żeby dzieciak beczał nie o zabawkę, a o figurę geometryczną :D

#cotedzieci
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach