Wpis z mikrobloga

Ognie świętego Antoniego. Obraz: człowiek "dotknięty" przez ognie świętego Antoniego

Po raz pierwszy usłyszałem o ogniach świętego Antoniego jakieś 7 lat temu i moja reakcja na ten fenomen była standardowa - to nie może być prawda. Ciężko czasem uwierzyć w naprawdę zakręcone rzeczy, ale ta historia jest całkiem szalona i warto się z nią zaznajomić. Ten wpis to wycinek z mojego tekstu do którego kiedyś odsyłałem, ale o ogniach świętego Antoniego warto jednak szerzej.

Niektórzy z Was pewnie słyszeli o ogniach świętego Antoniego. W średniowiecznych miastach często dochodziło do masowych histerii, ataków paniki i wielu nielogicznych zachowań. Może z początku nie wydawać się to dziwne, bo uwięzieni mieszkańcy - czekający na zbliżającą się armie gotową do grabieży i oblężenia – mają prawo do paniki. Wyjaśnienia szukano również w religijnym ferworze, mogącym udzielać się ludziom dzięki złotoustym oratorom, jak w przypadku powstania Anabaptystów. Skoro jesteśmy przy temacie, to owo powstanie jest jednym z najdziwniejszych i szalonych eksperymentów społecznych w ogóle – jeżeli się z tą rebelią zaznajomicie, to gwarantuje Wam, że nie raz Was zaskoczy. Wracając do tematu. W 944 roku na południu Francji zmarło 40 tysięcy ludzi w podejrzanych okolicznościach. Mieszkańcy ponoć zachowywali się dziwnie: zamknięci w sobie bez śladu życia, czasem agresywni i jakby opętani innym razem byli przepełnieni ekstazą i upierali się przy tym, że odwiedził ich bóg. Ich skóra była pokryta ciemnymi plamami i można było zaobserwować martwicę tkanek na kończynach. Jestem pewien, że wszyscy urzędnicy duchowni czuli zapach siarki w powietrzu tego dnia, ale diabła nigdzie nie odnaleziono. Kolejne fale tego zjawiska nawiedzały Europę przez setki lat.

Dopiero w XVII wieku francuski doktor Thuillier rozwiązał zagadkę ogni świętego Antoniego. Thuillier miał do czynienia wcześniej z setkami takich przypadków i stworzył własną teorie. Ta tajemnicza dolegliwość nie przypominała mu żadnej innej znanej choroby zakaźnej, więc wykluczył ją z tego kręgu. Zjawisko za jego czasów nie występowało w miejskich rejonach, więc brak higieny i gęstość zaludnienia nie była problemem – poza tym sąsiedzi albo dalsze otoczenie było wolne od choroby. Te wszystkie wskazówki przekonały lekarza, że problem leży w otoczeniu chorego. Gdy odwiedzał pacjentów (biednych, żyjących na wiejskich peryferiach), to zaobserwował, że obok łóżka chorego znajduje się zawsze jedzenie: świńskie mięso, groch, kapusta, kromki żytniego chleba. Przez chwilę Thuillier myślał, że to może być „wina” ziemniaka, ale zaraz przypomniał sobie, że ognie świętego Antoniego istniały na długo przed przybyciem tej rośliny do Europy. Thuillier z pewnością był sfrustrowany, ale wszystkie elementy układanki były już gotowe. Nasz lekarz postanowił wybrać się na targ aby obserwować, co zbiorowo kupują ludzie. Po całym dniu włóczenia się po targu Thuillier wraca do domu z smutną miną prawdopodobnie, ale nagle (jak to bywa w przypadku epifanii) wszystko rozumie. Rozwiązanie było cały czas na wyciągnięcie ręki. W blasku słońca nasz lekarz zobaczył falujące łany żyta, które było zarażone sporyszem.

Sporysz to grzyb, który atakuje zboża. Nie jestem chemikiem, więc nie bierzcie mojego słowa na poważnie (tj. lepiej u ekspertów poczytać), ale ów grzyb zawiera wiele alkaloidów i potrafi przetrwać ciężki zimy. Zainfekowanej żytniej maki używano do wypieków. Sporysz nie tylko powodował martwicę tkanek (coś jak gangrena) i niedokrwienie ciała, ale wprowadzał również osobę w głęboki stan psychodeliczny, który naukowcy porównują do efektów LSD. Zresztą do dziś wykorzystuje się ten grzyb w produkcji tego narkotyku. Wyobraźcie sobie atmosferę w miastach (tysiące ludzi), które „jadły” takie pieczywo (magazynowana mąka), zwłaszcza podczas oblężeń, bo żywność nie docierała. Pamiętajcie również, że wino i piwo, to najmocniejsze stymulanty zmieniające świadomość w tym czasie, więc „przejażdżka” zwykłych średniowiecznych ludzi musiała być szalona. Wielu badaczy twierdzi, że „spontaniczne” (mam na myśli nagłe nie motywowane niszczeniem przeciwników politycznych czy utrzymaniem hegemonii kościoła katolickiego na danym obszarze) polowania na czarownice albo masakry zwierząt mogą być owocem sporyszu. Louis Tulasne w 1853 udowodni 200 lat później teorie Thuilliera. Tak oto ognie świętego Antoniego stały się ergotyzmem.

#historia #fotohistoria #historiajednejfotografii #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #europa #narkotykizawszespoko #medycyna #nauka #mikroreklama #myrmekochoria

Dobry artykuł: http://www.botany.hawaii.edu/faculty/wong/BOT135/LECT12.HTM
Mój artykuł o wpływie plag, chorób i teorii spiskowych na gry i popkulturę (oprócz ergotyzmu, MK ULTRA, eksperymenty w Edgewood, Operacja Starfish Prime i lek Lariam oraz pewna książka o amnezji): http://gameplay.pl/news.asp?ID=91941
Ziarno zarażone sporyszem: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/ff/Hordeum_vulgare_Claviceps_purpurea_23-7-2009.JPG
Ergotyzm: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/73/Mathis_Gothart_Gr%C3%BCnewald_018.jpg
Wikipedia: https://en.wikipedia.org/wiki/Ergotism
myrmekochoria - Ognie świętego Antoniego. Obraz: człowiek "dotknięty" przez ognie świ...

źródło: comment_0XMy7o6OZKNA4kfv6E0oxnaJ7eZgXArX.jpg

Pobierz
  • 21
@myrmekochoria: Świetny wpis, daję okejkę.

Słyszałem kiedyś, że wiedźmy wzięły się od tego, że niektóre psychodeliki - szkodliwe w przypadku spożycia - wcierano sobie w miejsca intymne, min. za pomocą kawałka skóry zamieszczonego chociażby na miotle. Nie wiem ile w tym prawdy, ale brzmi świetnie.
@Leta: Dzięki, ale bez przesady z mistrzostwem, ja tylko pisze o rzeczach, które są interesujące dla mnie. Od czasu do czasu piszę dłuższe przekrojowe teksty na jakiś temat. Jak najbardziej racja odnośnie oceny, ale nie chciałbym być ich królikiem doświadczalnym.
@tor_Arka: martwica tkanek za taką przejażdżkę, to jednak za duża cena
@Ercefet: Może kiedyś będzie o używkach w historii. Ogólnie ludzie nie doceniają udziału psychodelicznych narkotyków w historii i
@Leta: ooooo... to najmilsza i najsłodsza rzecz jaką ktokolwiek mi napisał na wykopie, ale pozory mylą, tak naprawdę jestem trochę kretynem.

Jak chcecie ewentualnie mi pomóc to możecie wrzucać stare teksty na jakieś portale społecznościowe albo plusować wpisy. Mogę też dla Was ewentualnie pisać paszkwile na wrogów politycznych albo dzieci, które ładniej wyglądają w komunijnej albie niż wasze pociechy. Ogólnie "fajnie" byłoby zarabiać na pisaniu, ale raczej to mrzonka w tym
@myrmekochoria: grzebiąc samodzielnie dużo nie zarobisz - jedyne co uda ci się osiągnąć to ludzie, którzy #!$%@?ą twoją pracę i publikują jako własną, a ty sam nie możesz nic z tym zrobić, pozdrawiam cieplutko :>.

Pisanie może być najwyżej fajnym dodatkiem do roboty. Za książkę z cztery lata temu płacili około 6 tysięcy (źródło: esencja), gdzie pewnie sam wiesz ile zajmuje przeredagowanie i napisanie 300 stronicowej cegły. Stawka ta przy okazji
@Rottweill: Jak znasz angielski to jest słynny podcast, chociaż z tego co pamiętam to z jednej książki tylko, ale najlepsze momenty są w tym podcaście są poruszone. http://www.dancarlin.com/product/hardcore-history-48-prophets-of-doom/

@ChestNoot: autorski tag chyba jest #myrmekochoria, ale ja nie wiem czy to trzeba autoryzować czy coś w ten deseń

@Ercefet: Mniej więcej wiem, jak wyglądają realia. Jak już piszesz dla kogoś, to teksty są własności danej organizacji, która ci płaci,