Wpis z mikrobloga

Skoro jest tak, że im więcej sobie człowiek folguje, pozwala na przyjemności, tym mniej się czuje potem zmotywowany i tym mniej mu się chce - to może kluczem do zwalczenia #prokrastynacja jest przejście na tryb mnicha - i wyrzeczenie się (bądź mocne ograniczenie) wszelkich możliwych przyjemności? (przynajmniej na jakiś czas)
Analogicznie jak 90-dniowe wyrzeczenie się od fapu w #nofapchallenge powoduje reset mózgu i przywrócenie normalnych zachowań, pożądanego stanu psychicznego.

We wszystkich religiach mieliśmy nawiązanie do tego - w katolicyzmie była asceza i umartwianie się, teraz są zakony z rozmaitymi, często surowymi regułami. W buddyzmie kładzie się nacisk na wyzbycie się pragnień i odnajdywanie szczęścia w pustce. Hinduizm podobnie.
Słyszałem o facecie, który się niesamowicie jąkał i poszedł do jakiegoś klasztoru, zamknął się na dłuższy czas i obowiązywała go reguła milczenia. Po tym czasie, jak wyszedł, okazało się, że problem praktycznie ustąpił.

Może jak przestaniemy ustawicznie aktywować wyrobione już szlaki neruonalne w mózgu odpowiedzialne np. za natychmiastowe nagradzanie się w sytuacji odejścia od pracy/obowiązków, to z czasem te ścieżki "zarosną" a zamiast nich pojawią się inne - i mózg będzie szukał przyjemności (wiązał z odczuwaniem przyjemności) inne czynności - przykładowo te pożądane, związane z obowiązkami i rozwojem. Wtedy może pojawić się duża motywacja i rozwój pasji.

#rozwojosobisty #motywacja #lenistwo #produktywnosc
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@burzovsky: @Pertaseth: "Najgorsze" w tym wszystkim jest to, że dzisiejszy świat, dobrobyt i rozwój technologii daje nam potężne możliwości dostarczania sobie tej przyjemności na wiele różnych sposobów, bez wielkiego wysiłku i trudności. Kiedyś, aby się nażreć, trzeba było upolować mamuta. Aby zaruchać, trzeba było stoczyć bój z innymi samcami na dzidy i włócznie (trochę zmyślam, ale wiadomo do czego dążę). Wszystko było trudne do zdobycia.

A dzisiaj co?
  • Odpowiedz
@Pertaseth:

ale z odnajdywaniem radości z pracy...da się tak?


Myślę, że jest to możliwe.
Bo jak inaczej wytłumaczyć, że część ludzi idzie do pracy z przyjemnością i realizują oni w niej swoją pasję, a inni idą do pracy z konieczności, męczą się w niej i tylko odliczają godziny do wolnego? Mimo iż to jest taka sama praca, to samo stanowisko,
  • Odpowiedz
@Siemomyslaw: A mimo to wiele osób swojej pracy nie lubi. Sam właśnie wyszedłem z rozmowy o nową.

Dostarczenie rozrywki to nie problem. Miałem gorszy tydzień? Wystarczyło się nawalić. Gry, seriale? Za darmo.

A im więcej przyjemności, tym mniej chęci na cokolwiek innego.
  • Odpowiedz
@Siemomyslaw: Też to zauważyłem po sobie. Jak mam masę pracy to potrafię w dodatku wyjść na basen czy poćwiczyć w dodatku i jeszcze coś pożytecznego zrobić. Natomiast jak nie ma za dużo zleceń to zdarzy się zawalić termin ... bo jeszcze tyle czasu i ciężko się zmotywować do czegokolwiek.
W moim wypadku to najlepiej działa jak się zasypie zadaniami po sam czubek głowy, porozpisuję to w kalendarzu i dzięki temu
  • Odpowiedz
@bazingaxl:

a potem lezysz na lozu smierci i okazuje sie ze 8h spales 8 pracowales wmawiajac sobie jaka to pasja jest wazna i jak ten rozwoj jest wazny a ty umierasz i wszytsko idzie do piachu a twoja praca malo kogo interesowala


Jeśli wtedy będę szczęśliwszy i o wiele bardziej usatysfakcjonowany z życia, aniżeli będąc całe życie sfrustrowaną, prokrastynującą s---------ą z masą zaległości i wyrzutami sumienia - to czemu
  • Odpowiedz
@Siemomyslaw: Pytanie tylko czy po tych przykładowych 90 dniach, gdy wydawać się będzie, że to już "po" czy powrót do takiego siedzenia przed kompem nie sprowadzi umysłu na dawne tory, bo wątpię by całkowicie te ścieżki "zarosły" No ale, lepiej spróbować niż nie próbować :) Sam myślałem nad skasowaniem swoich kont na różnych stronach i wyczyszczenie komputera do zera, by nic z powrotem nie ciągnęło do niego.
  • Odpowiedz
@cronn: Kiedyś rozmawiałem z jakimś terapeutą zajmującym się leczeniem uzależnień. Opowiadał on o tym, że nigdy - tak naprawdę - nie wyzbywamy się całkowicie danego uzależnienia, a jedynie zastępujemy je nowym. Przykładowo nałogowi palacze, po wyjściu z uzależnienia, bardzo często jedzą paluszki (kwestia imitowania ruchu ręki). Wspominał on również, że po opuszczeniu danych - jak to określiłeś - "ścieżek", bardzo łatwo jest na nie wrócić i dlatego powinno się stronić
  • Odpowiedz
@Siemomyslaw: W zasadzie chciałbym wrócić do dyskusji. Przeczytaj sobie książkę którą aktualnie czytam - Walden - Henry David Thoreau.

"Impuls do codziennych zajęć człowiek musi znaleźć w sobie samym". Wiele w tym prawdy, zważywszy że przez dwa lata żył on dosyć samodzielnie, sam uprawiał warzywa, czerpał wodę do picia. Nie miał on więc żadnych obowiązków prócz doglądania roślin, zrąbania drewna na opał. Zapewne chciało mu się, bo od tego zależało
  • Odpowiedz
@Siemomyslaw: Istnieje pewna różnica pomiędzy ascezą chrześcijańską oraz buddyjską. Mianowicie w pierwszym przypadku kluczowe jest umartwianie. Służy ono hartowaniu woli, jest poświęceniem siebie dla czegoś wyższego. W buddyzmie - przeciwnie - umartwianie jest niewskazane. Tu chodzi raczej o neutralizację pragnień, ich wygaśnięcie. Buddyzm podkreśla, że ukierunkowane unikanie (także przyjemności) również jest formą pragnienia i jego zaspokajania. W tym sensie pragnienie przyjemności ma równie zgubny skutek, co jego umyślne unikanie. Zajmuje
  • Odpowiedz
@cronn: Nawyki nigdy nie umierają, możesz zastąpić stare (negatywne) pozytywnymi, ale stare nawyki nie przestaną istnieć, ale przejdą w stan uśpienia. Stąd alkoholikiem jest się do końca życia. Wystarczy negatywny trigger (np. utrata pracy lub porzucenie przez partnera) i mózg zaczyna się domagać natychmiast dopaminy/ serotoniny.. więc sięga się po stary, negatywny nawyk.
Wielokrotnie widziałem jak kumpel, który robił sobie 1-2 tygodnie przerwy od grania w WoW'a, potem wracał do
  • Odpowiedz