Wpis z mikrobloga

mało kto wie, ale zdaje się, że #sumlinski swoją karierę od zawsze opierał na plagiatach i cała ta głośna sprawa to nie jest jakieś wielkie odkrycie ameryki. Za Ewą Winnicką (swoją drogą - świetna reportażystka):

"Kilka lat temu napisałam w Polityce reportaż o kobietach z Ukrainy sprzątających polskie domy. Panie profesor u panów profesorów, Smutne historie na dwie kolumny. Reportaż nie był specjalnym halo, chociaż zwiastował początek fali.
Kilka tygodni po publikacji dostałam list od czytelniczki, W kopercie był egzemplarz dużej lokalnej gazety z północno wschodniej Polski. Był tam mój reportaż. Prawie mój, bo zamiast słów "ukraińska sprzątaczka" były wpisane słowa "polska pielęgniarka". Reszta się zgadzała. Bohaterki chodziły na bazarek, cierpiały rozłąki z dziećmi itd. Oczywiście w nowym reportażu nie było mojego nazwiska.
Podpisany był Wojciech Sumliński.
Pokazałam tekst starszemu koledze z redakcji, który zadzwonił z awanturą do Sumlińskiego ( starał się on wtedy o pracę w Poltyce). Sumliński grzecznie się pokajał. Potrzebował pieniędzy, dlatego przepisał i opublikował. Wyjaśnił, że ma dzieci i ciężką sytuację. OK.
Wypadł z mojego telewizora.
Wiem, że mu się powiodło.
O Wojciechu Sumlińskim pomyślałam dzisiaj, gdy się okazało, że ma być asystentem zaufania Andrzeja Dudy w debacie z Bronisławem Komorowskim.
To nie jest dobry pomysł, będzie mi ciężko Sumlińskiemu uwierzyć"

#dziennikarstwo #wojciechsumlinski #plagiat #dziennikarstwo
  • 1