Wpis z mikrobloga

Wróciłem właśnie z Niemiec. Postaram się opisać moje odczucia dotyczące sytuacji w kraju - w miarę możliwości unikając uprzedzeń, choć robiąc to subiektywnie, z prywatnej perspektywy.
Bywam tam od ponad 20 lat, zazwyczaj jeżdżę na kilka tygodni. Ostatnio dość często, kilka razy do roku. Może przez to, że nie jestem tam stale, ale miewam przerwy, to zmiany łatwiej jest mi zauważyć, niż osobom, które mają sposobność tylko do "nieskwantowanej" obserwacji.
Dopiero w czasie tego wyjazdu zauważyłem pewne symptomy związane z większą liczbą imigrantów. Dodam, że bywam w Bawarii, landzie chrześcijańskim, bogatym, konserwatywnym, mocno ceniącym sobie lokalną tradycję.

- Wokół miejsca zamieszkania mojej rodziny powstało kilka placów z ogromnymi namiotami (jeden namiot na oko pomieści kilkaset osób, na placu stoją takie 3-4). W tych miejscach będą zakwaterowani imigranci. Ceny mieszkań własnościowych w tych miejscach spadły. Nie byłoby sprawiedliwe oceniać już teraz, czy zmieni się coś w komforcie mieszkania w takich okolicach (np. poziom bezpieczeństwa), to pokaże najbliższa przyszłość. Obawy oczywiście da się wyczuć.

- W Sylwestra, w związku z próbą zamachów, komunikacja w Monachium była sparaliżowana. Zamknięto m.in. Hauptbahnhof - centralny węzeł komunikacyjny miasta, miejsce przez które przejeżdża większość S- i U-bahnów. Moja siostra miała jechać wtedy na imprezę sylwestrową i cieszę się, że się wcześniej rozmyśliła. I tak by pewnie nie dotarła, a my byśmy zjadali paznokcie, czy wszystko z nią w porządku. Nie wiem jak głośnym echem ta sprawa odbiła się w Polsce, ale Monachium żyło tym wydarzeniem przez kilka dni.

- Byłem z siostrami na lodowisku. Nie podobało mi się takie oto zachowanie niektórych obcokrajowców: stoi jeden z drugim pod bandą i cały czas świdruje wzrokiem wybrane dziewczyny lub jeździ cały czas za nimi w odległości pół metra i obserwuje. Nie mogłem porobić swobodnie potrójnych tulupów, bo cały czas musiałem uważać na moje dziewczyny i robić za ochroniarza. Swoją drogą zachowanie większości "przyjezdnych" na lodzie jest całkiem zabawne. Bambi na lodzie to przy nich Czerkawski. Żeby być w porządku, to muszę też napisać, że jeden młody Egipcjanin (od roku w DE), który akurat jeździł świetnie, był bardzo w porządku - pogadaliśmy (mówił po angielsku), pokazał mi parę rzeczy na lodzie itp.

- Podobne sytuacje jak wyżej opisana (specyficzne świdrowanie wzrokiem, podchodzenie na niekomfortowo bliską odległość itp.) zdarzają się w metrze, na przystankach. Nigdy nic złego nam się nie zdarzyło, ale nie podoba mi się to, bo na stałe mieszkają tam osoby, na których bezpieczeństwie mi zależy. Dodam, że Monachium to zawsze było superbezpieczne miejsce i tak się tam czułem - żadnych obaw podczas chodzenia w nocy itp. Bardzo bym nie chciał, żeby się to zmieniło.

- Wczoraj wpadłem na chwilę do urzędu pracy. Obcokrajowców nie było bardzo dużo (mniej więcej 1/4 obecnych). Wszyscy w UP, niezależnie od nacji, wystrojeni w najmodniejsze rzeczy, w rękach najnowsze komórki... Zawsze mnie to dziwi.
Ciekawostka - urzędnicy w UP mają zakaz mówienia po angielsku (jedynie po niemiecku). Kiedyś taki nie było.

Moje obserwacje są takie, że w rejonach, w których bywam, zmniejsza się trochę poczucie bezpieczeństwa oraz "ordnung" (nowi mają póki co problemy z opanowaniem pewnych zasad - przykładowo tego, że na schodach ruchomych stoi się tylko po prawej stronie; nie chodzi się po ścieżkach rowerowych etc.). Kiedyś, wraz ze wzrostem liczby osób pochodzenia tureckiego w Niemczech, zauważyłem podobne zmiany, ale z naciskiem bardziej na kulturę niż bezpieczeństwo (zrobiło się głośniej w sklepach, na placach zabaw, zmniejszyła się kultura jazdy i takie tam). Przy czym pokolenia przyjezdnych urodzone już w Niemczech radzą sobie lepiej z asymilacją i przestrzeganiem lokalnych zwyczajów i zasad. Są często jak rodowici Bawarczycy (ale tak bardziej to znam tylko garstkę, więc w sumie nie powinienem uogólniać).
Za trzy miesiące jestem znów w Niemczech. Poczekamy, zobaczymy.

#polska #niemcy #europa #imigranci #polityka
  • 1
@les: generalnie tak to wyglada, przy czym i mnie w NRW imigranci sa praktycznie niewidoczni, więcej jest ich na południu.

Wreszcie jakiś wpis na wykopie, który racjonalnie oddaje sytuacje, bez przesadzania w któraś stronę.