dziś ( hmm nie wiem, jak to nazwać.. noc? dzień? trochę czasu już minęło od rana.. ) dopadł mnie kryzys, jakiego jeszcze nie miałem w "karierze" białaczkowiczka.. dostałem trzecią dawkę leku na zapalenie pęcherza, czy sam już nawet nie wiem na co.. bardzo ciężka przeprawa.. nogi spuchnięte jak balony - nie miałem możliwości założyć jakiegokolwiek klapka.. do tego potworny ból przy oddawaniu moczu ( ?!? tutaj też nie wiem.. leciała głównie krew.. ), który oddawany był praktycznie bezwiednie.. pozytywnym aspektem tego wszystkiego była moja żona.. ze względu na Święta lekarze zgodzili się, żeby weszła do mnie do izolatki.. dzięki czemu podtrzymywała mnie na duchu.. muszę przyznać, że było to bardzo trudne przeżycie, bo oglądała to wszystko z bliska.. z początku bardzo się krępowałem, ale z drugiej strony szybko pomyślałem, że przecież jeśli nie ona to kto mi został? obce pielęgniarki.. dzięki temu jakoś przetrwałem dzień z nadzieją, że jutro będzie już lepiej w końcu jutro nie będę dostawał już tego paskudnego leku.. jutro będzie już tylko lepiej, lżej, łatwiej, przyjemniej... i tego się trzymam tego się trzymamy! jutro ( a właściwie dziś! ) będzie dobry dzień!
@gnida84: Gnida uszy do gory - bol fajki jest niczym przy tym ze wlasnie robisz #oszukacprzeznaczenie i #zona jest z toba. Wesolych. Za tydzien strzelamy pedardami !
@gnida84: mój maż mnie widział jak rodziłam. W kontekście skrępowania się wyluzuj ;) Ty wypoczywaj i lecz pęcherz. Pozytywne myślenie pomaga. Spróbuj może poszukać nowych pysznych potraw, które będziesz mógł już niedługo jeść? Albo zobacz film "Czego dusza zapragnie" komedia Terry Jonsa, tego z ekipy monty pythona ;)
@gnida84: ps. No nie wiem jak mam trochę dać Tobie pozytywnej energii. Byłam w szpitalu trzy razy i wiem, że aby chorować w polskich szpitalach, trzeba mieć dużo siły ;)
@gnida84: Stałem z drugiej strony barykady, jako dawca szpiku. Trzymaj się. Nowy rok powitasz jako świeży start w zdrowe życie ;) Głowa do góry (。◕‿‿◕。)
chyba włączyłem mirko żeby poszukać twojego ostatniego wpisu bo dawno żadnego postu nie widziałem. zrobiło mi się strasznie przykro że jeszcze przez takie dolegliwości przechodzisz. ale jak widzę twoją wytrwałość i cierpliwość to Cię podziwiam. sam nie wiem czy byłbym do tego zdolny walcząc z białaczką czy innym paskudztwem.
dziś ( hmm nie wiem, jak to nazwać.. noc? dzień? trochę czasu już minęło od rana.. ) dopadł mnie kryzys, jakiego jeszcze nie miałem w "karierze" białaczkowiczka..
dostałem trzecią dawkę leku na zapalenie pęcherza, czy sam już nawet nie wiem na co..
bardzo ciężka przeprawa.. nogi spuchnięte jak balony - nie miałem możliwości założyć jakiegokolwiek klapka..
do tego potworny ból przy oddawaniu moczu ( ?!? tutaj też nie wiem.. leciała głównie krew.. ), który oddawany był praktycznie bezwiednie..
pozytywnym aspektem tego wszystkiego była moja żona.. ze względu na Święta lekarze zgodzili się, żeby weszła do mnie do izolatki.. dzięki czemu podtrzymywała mnie na duchu..
muszę przyznać, że było to bardzo trudne przeżycie, bo oglądała to wszystko z bliska..
z początku bardzo się krępowałem, ale z drugiej strony szybko pomyślałem, że przecież jeśli nie ona to kto mi został?
obce pielęgniarki..
dzięki temu jakoś przetrwałem dzień z nadzieją, że jutro będzie już lepiej
w końcu jutro nie będę dostawał już tego paskudnego leku..
jutro będzie już tylko lepiej, lżej, łatwiej, przyjemniej...
i tego się trzymam
tego się trzymamy!
jutro ( a właściwie dziś! ) będzie dobry dzień!
Porównanie z talerzami to chyba od tych z cyrku....
Pozdrowienia
Komentarz usunięty przez autora
chyba włączyłem mirko żeby poszukać twojego ostatniego wpisu bo dawno żadnego postu nie widziałem. zrobiło mi się strasznie przykro że jeszcze przez takie dolegliwości przechodzisz. ale jak widzę twoją wytrwałość i cierpliwość to Cię podziwiam. sam nie wiem czy byłbym do tego zdolny walcząc z białaczką czy innym paskudztwem.
Wielki szacunek cumplu
#gnidawygrywazbialaczka