Wpis z mikrobloga

Ogólnie to przepraszam, że tyle nie pisałam. Jakoś tak wyszło, że nie byłam w stanie.
O co chodzi?
1; 2; 3

Czy strach przed podaniem wagi to jest objaw choroby, czy np. element terapii? Pytam, bo jest to dla mnie równie irracjonalne co strach przed podaniem numeru buta. Na pewno dla Ciebie ma to inne znaczenie. Jeśli to nie problem to czy mogłabyś wyjaśnić? ~ @Waleczny_ramol
Zatajanie wagi nigdy nie było elementem terapii. Nie w moim i wielu innych przypadkach. W klinikach, w których spędziłam łącznie około dwóch lat, byłam ważona codziennie, co dwa dni, co tydzień. To zależy od lekarza prowadzącego. Od kiedy bywam już na oddziałach dla dorosłych, jestem ważona „na wyrywki” albo wcale. Nie mam więc czasu opić się wodą, żeby nie zamknęli mnie w izolatce, bo oszukiwałam z jedzeniem.
W terapii „zwykłej” mój psychoterapeuta nie drąży raczej tematu. Raczej brniemy w temat tego, że „słyszę rozmowy ludzi o mnie". Co ciekawsze, mój lekarz sam ma nadwagę. Jego opinia to: „Jeśli ktoś ma mnie oceniać poprzez pryzmat tego, że jestem łysy, gruby i stary to po co mi taki człowiek? Co jest on wart?”

Czy w ramach swojej walki z chorobą „zmuszasz” się do zjedzenia czegoś normalnego? ~ @mojwa:
Tak, wielokrotnie.
Jeśli mam to sprecyzować, przy leczeniu w klinice są ludzie, którzy mają za zadanie stać nad mną i patrzeć jak jem (nienawidzę tego, zawsze proszę, żeby pielęgniarz/pielęgniarka siedzieli za mną). Jeśli nie zjem posiłku w przeciągu 15-30 (zależnie od wielkości) minut-jestem karana. Izolatka + pasy + zastrzyki to najbardziej popularna forma stosowana w mojej jakże efektywnej terapii.
W domu zmuszałam się swego czasu do jedzenia niezdrowych rzeczy jak cola z cukrem. Przestałam. Od dłuższego czasu mój organizm przyjmuje mało jedzenia. 3 tygodnie wymiotowałam po samym wejściu do kuchni. Efekt tego, że widziałam martwą świnię i poczułam jej zapach.


Nie spotkałaś się z żadnymi oznakami sympatii, współczucia i pomocy ze strony otoczenia? Mam na myśli znajomych itp. Same drwiny i szydera? ~ @Ten_tego:
Kiedyś nazywałam takie osoby przyjaciółmi. Później okazało się, że większość plotek pochodziła od nich. Do tej pory mam listy od „przyjaciółki” i klasy. Klasy, która rok później mnie gnębiła. Treści na kartce brzmiały „Trzymaj się, wracaj do zdrowia”, „Nie poddawaj się”, „Pamiętaj, jesteśmy z Tobą”.
Były od osób znajomych i mniej znajomych w sumie z całej szkoły, po moim powrocie słowa z kartek wymazały się z pamięci.
I to, co Ci odpisałam poprzednio. Szydera była swego czasu. Siedząc obok kogoś na korytarzu słyszałam „Pewnie myśli, że komuś się spodoba” po tym, jak wróciłam do szkoły po kilku miesiącach (nie od razu po powrocie z tuczni, musiałam schudnąć minimum do tego, co było przy wyjeździe, schudłam więcej).

Jaki był powód Twojej otyłości w przeszłości? Byłaś od dziecka nadmiernie karmiona, czy raczej było to objadanie się na tle psychologicznym? ~ @florence_welch:
W dużym stopniu przez rodzinę, ogólnie to raczej zaczęłam zajadać stres. Teraz to stres zjada mnie.

Co powinno zmienić się w Twoim ciele, żebyś je polubiła?
Musiałoby wyglądać jak to poniżej, minimum.

#chorobytwinkle
#psychologia #psychiatria #zaburzeniaodzywiania #bulimia #ortoreksja i naciągane #chorobypsychiczne
Twinkle - Ogólnie to przepraszam, że tyle nie pisałam. Jakoś tak wyszło, że nie byłam...

źródło: comment_ctzBqqKf5bzBw0NZiScdETcI9xuM8s1M.jpg

Pobierz
  • 62
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Twinkle: Moja żona tak wyglądał jak ją poznałem, 42kg 172 wzrostu, mieszkała w akademiku z anorektyczką i się napędzały. Odbiła wagowo, ale po kilku latach organizm pokazał że mu się to nie podobało takie głodzenie. Głownie problemy ze stawami, tylko jeden lekarz zapytał o taki epizod. Obecnie oba kolana do operacji. Nie nadaje się do żadnego sportu.
Dziewczyny nie róbcie sobie tego, nam też tego nie róbcie!
#rozowepaski
  • Odpowiedz
@karma-zyn: Przekaż pozdrowienia dla żony, powiedz, że trzymam kciuki żeby nie wracała do tego chorego s-----------a. Ja, jako osoba chorująca od lat też o to apeluję.

  • Odpowiedz