Wpis z mikrobloga

A więc dziś o funkcji szefa pracy w ośrodku odwykowym.
Kiedy dowiedziałam się, że mam ją pełnić to prawie popłakałam się nerwów, pewnie wielu z Was pomyśli sobie "porąbana, przecież to nic takiego", ale nie, to było coś trudnego, przynajmniej tam.

Codzienne rozpisywanie pracy na około 20-25 osób, tak, aby nikomu nie zabrakło, pilnowanie, żeby nikt się nie opieprzał, słuchanie ciągłych pretensji ze strony osób, którym tą pracę przydzielasz.
Obgadywanie osoby pełniącej funkcję szefa pracy to była norma, ja nie mogłam tego znieść, za bardzo się przejmowałam. Po pracy każdy za tobą łaził "a przydzielisz mi jutro to, sramto, siamto", ulegać nie wolno było, wtedy masz nieuczciwość nazywającą się "układ", jak ktoś układ wyda to czeka cię kara, jak się nie zgodziłeś to potem ta osoba mogła sobie na tobie odbić podczas pełnienia tej, lub innej funkcji. Lepiej było rozpisywać po swojemu, ja zawsze jednak miałam w głowie "temu dam kibel, bo nie ma jaj się sprzeciwić ani odezwać, temu pielenie ogródka, bo mu to dobrze idzie i nie marudzi", jednak musicie wiedzieć, że czegokolwiek bym nie robiła - zawsze coś było źle.
Zawsze ktoś płaczący w pokoju (podczas pracy nie można wchodzić do pokoju, jest kategoryczny zakaz), że nie chce pracować, lub chce do domu, bo "on już tu nie wytrzyma", wtedy oczywiście gadki "po pracy o tym pogadamy" i motywacja tejże osoby do pracy, bo tobie tylko na tym musiało zależeć, na tym, żeby praca była ukończona, żeby to wszystko było zrobione dobrze i dokładnie.
Jak ktoś zbyt często chodził do toalety musiałeś go ochrzanić, z resztą każdy musiał swoje wyjście do toalety zgłosić, bo gdyby nie było go na stanowisku pracy to miałby trochę przerąbane.
Nie wspomnę już o tym, że terapeuci patrzyli ci na ręce, czy sobie radzisz, jak sobie nie radziłeś to była motywacja w stylu "zobacz jak oni się #!$%@?ą, zrób coś z tym do cholery", czasem po tych 7 godzinach miałam chęć jebnąć to wszystko i uciec gdzieś daleko.
Odbiór pracy lepszy nie był, nigdy nikomu nie #!$%@?łam, ale jak widzę cholerne, obrzydliwe mazy na lustrach w kiblu, potem patrzę na sale które trzeba było posprzątać i widzę koty kurzu, a potem uświadamiam sobie, że na końcu odbieram pracę z wychowawcą to mi słabo i wiem, że muszę ludziom zwrócić uwagę. No ale nie można było mi zarzucić, że robiłam odbieranie pracy w stylu "o, patrz, kropka", bo sama wiedziałam jakie to irytujące. Mimo wszystko zdarzyło się, że ktoś we mnie rzucił ścierką, mówił "sama zetrzyj ty #!$%@?", ale "nienawidzę cie, po #!$%@? sie czepiasz", "sama nic suko nie robisz", nie polecam, straszne uczucie.

Oczywiście koniec funkcji po 2-3 tygodniach oznaczał, że ludzie rozliczają cię z funkcji, tj. dają ci plusy i minusy twojej "służby", ja zebrałam sporo minusów, nie radziłam sobie podczas pełnienia tej funkcji.

To tyle jeśli chodzi o funkcję szefa pracy w ośrodku Mireczki.

#truestory #opowiescilim3
  • 5
@Lim3: Jak oceniasz, to, że w ośrodku przyzwalano na wulgarne traktowanie i np takie rzucanie szmatą? To była potrzebna dyscyplina, która uczyła konsekwencji i wytrwałości czy raczej gnojenie według Ciebie?
@Mirabelkowa: nie pozwalano, jak ktoś rzucił we mnie szmatą (z osób oczywiście, które się leczyły, bo to o nich mowa) i obraził mnie to mogłam iść do wychowawcy, poprosić o spotkanie na sali terapeutycznej, wtedy wszyscy się zbierali, ja miałam szanse opisać problem ze swojego punktu widzenia, osoba która rzuciła ze swojego.
Potem wychowawca i reszta odnosili się do tego, zazwyczaj osoba rzucająca ponosiła konsekwencję swojego czynu, ale w ośrodku, to