Wpis z mikrobloga

A propos szczania do zlewu, u mnie w domu był taki zwyczaj, że ojciec za każdym razem, kiedy kupował coś w sklepie i zostawała reszta wkładał ją sobie do świni-skarbonki. Warunek był jeden - to musiały być dychy, czy piątaki cebulonówpolskich. Potem te pieniądze miał na męskie przyjemności typu: śrubki, myjki, wiertarki i wkrętarki. Niestety świnia-skarbonka była strasznie nieprawilną bulwą i pod brzuchem miała otwór, z którego można było wyciągać kabonę. Wiadomo, jedyne prawilne skarbonki to te, które musisz rozbić, bo inaczej pędzej się obsrasz na miętowo niż uzbierasz na cokolwiek. Więc przy każdej możliwej pilnej potrzebie typu: trzeba dać facetowi od wody/prądu/gazu piniąs, a on nie ma wydać, trzeba zabrać szybko dychę na zakupy, a nie chce się biec po portfel, czy inne trudne sprawy, podbierałyśmy z matką ojcu dychę, czy piątkę. ( ͡ ͜ʖ ͡)
Oczywiście wszystko zawsze uczciwie, pytając, czy możemy i z obietnicą oddania. Papę zawsze coś tupnął, coś mruknął ale mówi dobra słucham ciebie cierpliwie, bierz moje cebulony i nawet obywało się bez blachy w potylicę. #pdk Sytuacja powtarzała się dość często, więc za każdym razem, kiedy coś pożyczałyśmy to mówiliśmy ojcu, że:

"bierzemy ze świni"


czy

"tato, świnia pożyczy dychę na XYZ?"


No i pewnego dnia (a było to w okresie mojego późnego gimbazjum, czy tam wczesnego liceum) wybraliśmy się z rodzicami na jakieś duże zakupy.
Ja oczywiście upatrzyłam sobie jakieś buty, które leżały poza zasięgiem możliwości mojego kieszonkowego, a, że małe miasto here (brak galerii i na większe zakupy trzeba się było wybrać sto kilometrów do Poznania) to wiedziałam, że jeśli nie kupię ich wtedy to pewnie nie kupię w ogóle.

Mamę, mamę dała byś mi na buty?


Córuś, ja nie mam aktualnie, ale wiesz co spytaj może świnia Ci dołoży


xD milion, baby obok wtf na mordzie, patrzą na moją matkę jak na zło wcielone, jakby Jana Melę szkalowała, czy sprzedawała uran czeczenom, co to za słownictwo w ogóle. Ale jako, że ani ja, ani mamę nie widziałyśmy w tym nic złego, bo to taka "czanmowa rodzinna", więc ja zero stresu biegnę do taty radosna i drę paszczę:

ŚWINIA BY MI DAŁA NA BUTY?


Na co mój starszy z stoickim spokojem:

EH, DA CI ŚWINIA DA


I wyciąga kabonę xD

W tym momencie, którąś z bardziej wrażliwych klientek obuwniczego tak to zapiekło, że podbiła z pogardą na paszczy do mojej matki i zaczyna:

WIE PANI CO JA JESZCZE ROZUMIEM CÓRKĘ MATERIALISTKĘ BEZ RESZTY SZACUNKU DO OJCA TERAZ MŁODZIEŻ TAKA NICZ NIE ZROBISZ ALE PRZYKŁAD IDZIE Z GÓRY DO WŁASNEGO MĘŻA ŚWINIO MÓWIĆ? I JESZCZE O PENIĄSE PROSIĆ NO TO KPINA I ŻAŁOŚĆ W BIAŁY DZIEŃ


Mamę na twarzy wszystkie kolory tęczy, ojciec kiśnie coby przed chwilą obejrzał filmik kichająca panda na znanym portalu z śmiesznymi obrazkami wypok.pl, a ja do dziś nie wychodzę z piwnicy xD
Nie poletzam tego uczucia.

#truestory #coolstory #heheszki
  • 26
ale skąd szczanie do zlewu?


@crackhack: @seba_syn_zenona:

A' propos szczania do zlewu. Kiedyś jeszcze w gimbazie był taki Michał co zawsze był przygotowany na lekcje, zawsze miał zadania domowe, dobrze się uczył itp. Pewnego dnia pojechałem na rower i koło Biedronki jak chciałem przejechać na drugą stronę ulicy(jechałem po ścieżce rowerowej przy chodniku) patrzę na prawo- nic nie jedzie, na lewo też no to jadę, a że światło miałem zielone